Tego dziecka miało nie być na świecie! Nigdy nie traćmy nadziei!
Ta historia miała mieć tragiczny koniec. „W ciągu tygodnia usłyszałem słowa: „boska interwencja” i „cud" tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć” - wspomina ojciec.
Nie jestem w stanie wyobrazić sobie rozpaczy ciężarnej, która słyszy, że jej dziecko umrze chwilę po porodzie. Jak trudną decyzję musi podjąć, gdy proponują jej przerwanie ciąży, a ona nie ulega sugestiom lekarzy?
Dziecka, które widzisz na zdjęciu, miało nie być na tym świecie. Według lekarzy płód miał bardzo poważne wady rozwojowe i przewidywali, że urodzi się z wodogłowiem. Dawano mu zaledwie 10% szans na przeżycie! Po porodzie okazało się, że chłopiec samodzielnie oddycha i nie ma prawie żadnych problemów zdrowotnych. Nick Schnarr, młody tata postanowił podzielić się swoją historią, by pokazać, że nigdy nie warto tracić nadziei. Oto ona:
" Przez ostatnie 9 miesięcy moja żona Brooklyn nosiła w sobie naszego bardzo chorego synka. 3 lub 4 miesiące temu dowiedzieliśmy się, że dziecko ma wodogłowie. Trafiliśmy do szpitala, w którym kilku z najbardziej cenionych specjalistów powiedziało nam, że stan dziecka jest krytyczny. Wyniki badań były do tego stopnia złe, że ani ja, ani moja żona nie mogliśmy na nie patrzeć. Powiedziano nam, że prawdopodobieństwo, że nasz syn przeżyje, wynosi zaledwie 10% (...)
Moja żona przeniosła się do hotelu obok szpitala, gdzie miała rodzić, natomiast ja zostałem w domu z naszymi córkami: Sophie i Lily (...)
Lekarze byli przekonani, że nasze dziecko będzie potrzebować rurki, aby zacząć oddychać, a wiecie, co się stało? Zaraz po przyjściu naszego synka na świat rozległ się krzyk! To był najpiękniejszy dźwięk, jaki kiedykolwiek słyszałem. Lekarze przeprowadzili badania i okazało się, że dziecko ma tylko nieco powiększone komory serca, ale poza tym nic mu nie dolega".
Chłopic krótko przebywał na intensywnej terapii i jest już w domu. Lekarze nie są w stanie znaleźć medycznego wytłumaczenia.
- W ciągu tygodnia usłyszałem słowa: "boska interwencja" i "cud" tyle razy, że nie jestem w stanie zliczyć" - wspomina ojciec.
Rodzice chłopca wierzą, że to modlitwy pomogły ocalić ich maleństwo.
- Nie mam wątpliwości, że to dzięki modlitwie tylu osób, udało nam się pokonać chorobę - opowiada tata.
Zobacz też: Gdy będziecie płakać ze zmęczenia, przypomnijcie sobie o mnie… – poruszający apel mamy