Wojna w Ukrainie jest koszmarnym przeżyciem dla wszystkich – zarówno tych, którzy zostają w swoim kraju, jak i tych, którzy zdecydowali się szukać schronienia gdzie indziej. Do ucieczki z Ukrainy objętej wojną zmuszone są także kobiety w ciąży. A przecież ogromny stres, zimno, wycieńczenie – to wszystko wpływa też na dziecko. Jak podaje TOK FM, jest coraz więcej przypadków, gdy Ukrainki rodzą przy polskiej granicy. I zwykle są to porody przedwczesne.

Reklama

Porody na Lubelszczyźnie

We wtorek (1.03.2022) z przejścia w Zosinie do szpitala w Hrubieszowie trafiła ciężarna pacjentka. Ratownicy przetransportowali ją w trybie pilnym. W Polsce urodził się kolejny Bogdan – właśnie takie imię otrzymał maluszek. „Zaczęły się skurcze. Kobieta trafiła do nas z bólami, lekarze musieli wykonać cięcie i urodziliśmy zdrowego synka” – powiedział dla TOK FM dr Jarosław Cybulski, ginekolog ze szpitala w Hrubieszowie. Chłopiec urodził się w 37. tygodniu ciąży, waży prawie 4 kilogramy. Dziecko i mama czują się dobrze.

Kolejny przypadek porodu przy granicy dotyczy kobiety w 32. tygodniu ciąży. „Już drugiego dnia wojny – z przejścia w Zosinie – przywieziono do szpitala pacjentkę z poważnymi dolegliwościami, u której rozpoczynał się przedwczesny poród. Ukrainka, wyczerpana ucieczką, zaczęła rodzić w 32. tygodniu ciąży” – tłumaczy Jarosław Cybulski w rozmowie z radiem.

W Hrubieszowie nie ma oddziału patologii ciąży, więc po udzieleniu odpowiedniej pomocy kobieta została przewieziona do szpitala w Zamościu. „Chwilę po tym, jak przyjechała do nas karetka z pacjentką, urodził się chłopczyk. Waży 2,5 kilograma, jest w inkubatorze na oddziale neonatologii. Mamą również ciągle się opiekujemy na oddziale ginekologii” – powiedział Piotr Zając, zastępca dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Zamościu.

Czasami język jest problemem

Problemem okazuje się czasami język, choć w tej kwestii Polacy i tak mają ułatwione zadanie, ponieważ język ukraiński bywa podobny do polskiego i Polacy mogą wiele zrozumieć. Czasami jednak trzeba zrozumieć idealnie, zwłaszcza gdy dotyczy to kwestii związanych ze zdrowiem.

Zobacz także

„Korzystałem telefonicznie z pomocy syna, który studiował we Lwowie i zna ukraiński” – wyznał dr Jarosław Cybulski.

Jak wynika z relacji ratowników, zwykle w komunikacji wystarczą gesty, łamana polszczyzna pomieszana z językiem ukraińskim. Czasami przydaje się także znajomość języka angielskiego.

Źródło: tokfm.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama