Reklama

Wstrząsające wydarzenia rozegrały się 22 listopada w Złotowie w województwie wielkopolskim. Zmarła 6-tygodniowa Zuzia – podobno zakrztusiła się mlekiem, ale miała też poważne obrażenia na całym ciele. Zeznania sąsiadki, która robiła, co mogła, żeby pomóc dziecku, są dramatyczne i obciążają rodziców dziewczynki.

Reklama

Ojciec nie pomógł dziecku, bo grał?

Zdaniem biegłych dziecko zmarło w wyniku działań osób trzecich: miało obrażenia czaszkowo-mózgowe, krwiaka oraz złamanie kości potylicznej. Jak do tego doszło? Zeznania sąsiadki są przerażające: kobieta twierdzi, że przyszła do domu rodziców dziewczynki, bo o pomoc poprosiła ją matka niemowlęcia. Dziecko miało zakrztusić się mlekiem, ale gdy sąsiadka pojawiła się na miejscu, mała Zuzia nie dawała już żadnych oznak życia.

Sąsiadka od razu rozpoczęła reanimację. Ojciec dziecka nic sobie z tego nie robił, grał w grę na telefonie.

„Dziecko nie oddychało, nie wydawało żadnych dźwięków. Rączki i nóżki miało już zimne. On w ogóle nie reagował. Rozpoczęłam reanimację i mówiłam, żeby dzwonił na pogotowie. Odpowiedział: „Po co będę dzwonił, jak przyjdzie matka, to zadzwoni, albo sama pójdzie” – mówiła kobieta w programie „Uwaga TVN”.

Potem miało być już tylko gorzej: poproszony o pomoc w reanimacji ojciec dziecka wpadł w szał i zaczął bić dziewczynkę po całym ciele – zeznała sąsiadka. Matka dziecka pojawiła się na miejscu po ok. 20 minutach. Podobno krzyczała, że jeśli dziecku coś się stanie, będzie to wina sąsiadki.

Dziewczynka zmarła. Rodzice zostali zatrzymani pod zarzutem zabójstwa, nie przyznają się do winy. Z kolei pracownicy ośrodka pomocy społecznej, którzy odwiedzili rodzinę kilka godzin przed tragedią, twierdzą, że nic nie wskazywało na zagrożenie życia dziecka. Wiadomo jednak, że niemowlę spędziło ostatni miesiąc w szpitalu, gdzie trafiło wyziębione i niedożywione.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama