Coraz częściej zdarza się, że obcy ludzie, widząc mnie w towarzystwie mojej córki sądzą, że jestem jej starszą siostrą lub koleżanką.

Reklama

Nic dziwnego, wszak dzieli nas jedynie 19 lat różnicy, a gdyby mi odjąć kilka lat (co nie jest trudne, bo mam dość luźny styl ubierania) a córce kilka lat dodać (co nie jest trudne, bo jak typowa nastolatka chce wyglądać na starszą niż jest w rzeczywistości) to może się wydawać, że jestem od niej starsza najwyżej o 10 lat. Jednak to tylko wrażenie i ktoś, kto towarzyszy nam dłuższą chwilę nie ma wątpliwości: jestem jej mamą, a nie siostrą czy koleżanką.

14 lat temu, jak w każde w tamtym czasie środowe popołudnie, poszłam na zajęcia „Wstęp do socjologii”. Kilkanaście godzin później urodziłam swoją pierworodną córkę. Miałam wtedy 19 lat. Czy w związku z tym, że dzieli nas tak niewiele lat różnicy nasza relacja przypomina bardziej relację przyjacielską niż rodzicielską?

Nie. Różnica wieku nie ma tu żadnego znaczenia. Jestem jej rodzicem, a nie przyjaciółką czy kumpelą. Jestem za nią odpowiedzialna. Jestem jej drogowskazem, uczę ją jak żyć. Ustalam pewne zasady i oczekuję, by się ich trzymała. Dbam jej bezpieczeństwo, zdrowie. Czuwam, żeby nie przekraczała pewnych granic. Mimo, że jest bardzo inteligentną dziewczyną, wpadają jej czasem do głowy dziwne 14-lenie pomysły i wtedy pojawiam się ja, rodzic wybijający jej te pomysły z głowy.

Staram się być mamą otwartą, pozwalam jej na swobodne wyrażanie zdania, nie wymagam bezwzględnego posłuszeństwa, śmiało może wchodzić ze mną w dyskusje i polemikę. Akceptuję to, że możemy mieć inne opinie, refleksje, gusta. Styl mojego wychowania bardziej przypomina tzw. „partnerski” niż „autorytarny”.

Zobacz także

Jednak nie ma żadnych wątpliwości, kto tu jest mamą. Gdy widzę, że zachowuje się nieodpowiednio, np, zaczyna źle się odżywiać, za późno chodzi spać, spędza za dużo czasu przed komputerem, łamie ustalone zasady itd, wkraczam. I nie przejmuję się tym, że w jej oczach robię się „wredną matką”.

Myślę że kluczem naszego dobrego kontaktu jest to, że rozmawiamy ze sobą. Wiem, co „słychać” w jej życiu, wiem z kim się przyjaźni, wiem z kim się uczy, trenuje, chodzi do kina. Nie odbywa się to jednak na drodze „wypytywania” i przesłuchań. Po prostu czujnie słucham, gdy zaczyna mi coś opowiadać. Staram się być dla niej dostępna. Jestem szczerze zaciekawiona tym, co się dzieje w jej życiu.
Jednak w rozmowach nadal nie wychodzę z roli „mamy” – owszem jestem mamą wyluzowaną, dowcipną, wyrozumiałą, ale wciąż MAMĄ, która gdy słyszy coś niepokojącego, reaguje. Poza tym, tak jak córka może opowiedzieć mi o swoich problemach i może liczyć na moje wsparcie, tak ja nie oczekuję od niej tego samego, nie zarzucam jej swoimi problemami. Ja mogę być dla niej przyjacielem, ale ona dla mnie przyjacielem być nie powinna. Więcej pisałam o tym w tekście „Twoje dziecko nie jest twoim przyjacielem”.

To pisałam ja, matka mojej córki :)

Czytaj więcej na blogu Nishka.pl – polecamy!

Reklama

„Niby piszę o sobie i swojej córce, ale tak naprawdę piszę bardziej uniwersalnie: o naszych czasach i społeczeństwie” – czytaj wywiad z Natalią, autorką bloga Nishka.pl.

Reklama
Reklama
Reklama