Dorota Smoleń, autorka bloga Od-rana-do-wieczora
Jej blog to wzorzec z Sevres dla mam blogerek. Czasem wywołuje niekontrolowane wybuchy śmiechu, innym razem nastraja do refleksji. Dorota Smoleń – matka trzech synów, autorka bloga Od-rana-do-wieczora, znana z blogosferze jako Chuda. Poznajcie ją.
O Chudej, czyli Dorocie Smoleń, pierwszy raz usłyszałam od mojej siostry: „Jak to, przecież masz dzieci, a nie czytasz Od-rana-do wieczora?!” zdziwiła się któregoś razu. Jakby to było oczywiste: jesteś mamą, więc na pewno zaglądasz na blog Chudej. Moja siostra sama dzieci jeszcze nie ma, ale blog Od-rana-do-wieczora czyta regularnie – bo jest zabawny, mądry i świetnie pisany.
Potem Dorota została bohaterką reportażu „Mamo, To Ja” (XI.2011) o „Macierzyństwie bez lukru”, wspaniałej akcji charytatywnej. Słyszałyście o niej? W jej ramach powstały już trzy e-booki z tekstami mam-blogerek i kilku ojców-blogerów, a cały dochód z ich sprzedaży jest przeznaczony na pomoc małemu Mikołajkowi, chłopczykowi choremu na rdzeniowy zanik mięśni. Dorota Smoleń nie tylko wymyśliła całą akcję, nie tylko namówiła do niej innych, lecz także już od trzech lat cały czas rozkręca ją i koordynuje! (Tutaj możecie wspomóc akcję „Macierzyństwo bez lukru”).
Oprócz Od-rana-do-wieczora.blog.pl Dorota prowadzi blog z recenzjami książkowymi „Czytam dzieciom (i sobie też!)”, pisuje felietony i jest autorką poradników dla mam („Mamo, dasz radę” „Sześciolatki w szkole”) oraz bajek dla dzieci („Jaś pierwszoklasista”). Współprowadzi też blog kulinarny „Dwie chochelki”. Poza tym jest mamą trzech synów, z których najmłodszy ma pół roku. Mniej więcej raz na tydzień zastanawiam się, jak ona na to wszystko znajduje czas…
Człowiek-energia? Oto Chuda we własnej osobie:
1. Co Ci daje pisanie bloga? Co dawało kilka lat temu, a co teraz? Dlaczego to robisz?
Pisanie bloga było dla mnie naturalną kontynuacją pisania pamiętnika, znacznie bardziej fascynującą, bo na blogu wchodzi się w interakcje z czytelnikami. Do dziś kręci mnie sprawdzanie komentarzy pod notkami. Dzięki blogom poznałam świetne dziewczyny. Kiedy urodziły się dzieci, zapisywałam na blogu większość wydarzeń związanych z nimi, dzięki czemu po latach jest kopalnią anegdotek z pierwszych lat życia chłopców. Piotruś i Michaś uwielbiają je czytać, zaśmiewają się do łez. Dziś piszę, bo lubię się dzielić tym, co mnie fascynuje albo trapi, bo ciągle mam coś do powiedzenia, jako że z natury jestem gadułą (i pewnie trochę ekshibicjonistką).
2. Czy miałaś blogowy kryzys, kiedy chciałaś już rzucić to pisanie?
Regularnie miewam kryzysy blogowe, średnio raz w roku. Przestaję wtedy pisać na jakiś czas, ale wracam, to chyba jest już nałóg. Od jakiegoś czasu zastanawiam się nad zmianą formy mojego pisania. Może iść w kierunku własnej strony i zarabiania na blogu? Może rzucić blogowanie i na poważnie zająć się pisaniem dla pieniędzy? Myślę, rozważam, ale bloga piszę dalej.
3. O jakich rzeczach nigdy nie napiszesz?
Po pierwsze, staram się nie pisać o nikim źle, bo też z zasady nie mówię źle o ludziach. Nie chcę nikogo urazić ani sprawić mu przykrości, choć z drugiej strony tak się dzieje, gdy jasno opowiadam się po jednej ze stron, tak było np. przy notce o karmieniu piersią. Po drugie, mocno się cenzuruję, bo czyta mnie wielu znajomych i sąsiadów (pozdrawiam serdecznie!) Po trzecie, bloga będą czytać moje dzieci, nie piszę więc o tym, o czym nie chciałabym im powiedzieć. Po czwarte, staram się za bardzo nie narzekać, zresztą, zakładałam bloga z myślą, że nie będzie to ściana płaczu, tylko miejsce, gdzie ludzie będą zaglądać z przyjemnością, żeby się pośmiać albo wzruszyć. Jeśli nawet piszę o kłótni z mężem to tak, żeby było śmiesznie. Dzięki temu sama nabieram dystansu do sprawy i żyje mi się lżej. Ale oczywiście, kiedy ktoś zalezie mi za skórę, myślę sobie: czekaj, czekaj, jak ja cię opiszę!...
4. Czy pamiętasz swoje blogowe początki? Jak wyglądała mamo-blogosfera wtedy?
Najpierw czytałam blogi i byłam nimi zafascynowana. Moją wielką idolką była barbarella.blog.pl, później sistermoon.blog.pl. Kiedy zaczynałam pisać, był rok 2003, a jedyną platformą blogową, o której słyszałam, był blog.pl. Założenie bloga kosztowało 10 zł, ale miałam poczucie, że to dobra inwestycja, bo dzięki niej weszłam do elitarnego grona. Jedynym mamowym blogiem, który znałam na wczesnym etapie blogowania, był mamablues.blog.pl, macierzyństwo opisywane anegdotycznie i z dużym przymrużeniem oka. Sama na początku pisałam o koleżankach z pracy, o narzeczonym, a później mężu. Kiedy w 2005 r. zostałam mamą, mój blog zmienił się w pamiętnik matki. Taki jest do dziś. Zmienia się jednak powoli treść, bo starsi chłopcy wyraźnie zapowiedzieli mi, że nie życzą sobie, bym pisała o nich bez ich zgody, więc muszę ustalać, co mi wolno opublikować, a czego nie. Niestety nie zgadzają się na publikację większość anegdot, więc idę trochę w kierunku rozważań o macierzyństwie, zagadnień dotyczących wielu matek. Na całe szczęście mam jeszcze maleńkiego Wojtusia, którego przez kilka lat poopisuję sobie bezkarnie :-)
Czytaj wpis Doroty Smoleń: Trzecie dziecko – specjalnie dla Babyonline.pl