
To nie depresja Doświadczyłam tego dwa razy. Za pierwszym razem byłam zaskoczona jak bardzo moje nowe życie różni się od tego sprzed porodu. Skończyło się życie na mieście: kawiarnie, sklepy, biblioteki już były nie dla mnie. Dłużyły mi się ciemne zimowe dni, które spędzałam sama z płaczącym noworodkiem w domu. Z trudem udawało mi się znaleźć pięć minut na prysznic i zjedzenie zupy. Od czasu do czasu ktoś przychodził w odwiedziny ale głównie byłam z synem sama, sama, sama. Za drugim razem byłam już przygotowana na wiele rzeczy związanych z pojawieniem się dziecka, jak również zmiany w moim ciele i psychice, ale uczucie samotności i tak mnie dopadło. Taka macierzyńska samotność to co innego niż depresja poporodowa , chociaż także wiąże się z uczuciem smutku, wyobcowania i pustki. Forum pełne smutku Nie zrozumcie mnie źle. Bardzo kocham moje dzieci i nie wyobrażam sobie życia bez nich, jednak dla współczesnej kobiety takie nagłe zamknięcie w domu okazuje się nieraz szokujące i trudne do przetrwania. Dowodem tego pękające od wpisów fora, na których kobiety nagle odsunięte na boczny tor życia szukają wsparcia i pomocy innych matek. W ich wypowiedziach pojawiają się słowa "osamotnienie", "pustka", "poczucie nieadekwatności", "strata", "nuda", "zamknięcie w domu". Te emocje nie przekreślają ogromu miłości , którą matka czuje do dziecka. Ono nadal jest źródłem wielkiej radości. To raczej ogrom obowiązków i odpowiedzialność, które spadają na mamę wprawiają ją w poczucie zagubienia, lęku i bezradności. Zwłaszcza wielkomiejskie mamy, przyzwyczajone do zgiełku i intensywnych wrażeń na co dzień, z trudem znoszą nagłą zmianę scenerii. Nie mogą, jak w pracy, zadzwonić do informatyka i powiedzieć, że dziecko nie działa. Kolka, płacz, czy ulewanie - muszą zmierzyć się z nim same....