Bliskość z dzieckiem budują szczegóły – poznaj 5 moich
Kiedy byłam w ciąży, ciągle słyszałam, że gdy tylko urodzę i zobaczę, to od razu pokocham. No nie – to tak nie działa.
Dzisiaj sama nie mogę w to uwierzyć, że były kiedyś dni, kiedy między mną a moją córką nie było jeszcze miłości – ale to fakt. Kiedy zobaczyłam swoje dziecko tuż po porodzie, to pierwsze, co poczułam, to strach. Taka malutka, krucha, czerwona i z opuchniętymi oczkami... Nie umiałam sobie wyobrazić, żeby wziąć tego okruszka na ręce, żeby je przewinąć, nie mówiąc już o takim szczycie wszystkich szczytów, jakim była dla mnie wykąpanie tego czerwonego bobasa.
Dopiero potem, po strachu pojawiła się czułość i poczucie odpowiedzialności. To właśnie te dwa uczucia powoli torowały drogę miłości. Ta macierzyńska miłość nie przypomina zakochania. Nie uderza jak grom z jasnego nieba, nie spływa podczas jednej chwili, nie pojawia się na pstryknięcie palców. Gdybym miała ją do czegoś porównać – to najpewniej do muru, zbudowanego z małych cegiełek. Mówi się, że diabeł tkwi w szczegółach, ale według mnie tak samo w szczegółach tkwi miłość. Takich szczegółach, które pewnie widziane pojedynczo nie robią jakiegoś wielkiego wrażenia, ale kiedy zbierzemy je wszystkie razem, wtedy naprawdę widać, jak są wielkie i ważne! Moich podstawowych cegiełek było 5. Nic wielkiego – a jednak…
Karmienie piersią
Mówi się, że karmienie piersią to podstawowe narzędzie rodzicielstwa bliskości – i mówi się prawdę. Chociaż moje początki karmienia były trudne to po kilku tygodniach męczarni (tak to czułam), wreszcie zaskoczyło. I było coraz lepiej: na tyle dobrze, że karmiłam ponad rok. I zawsze, wszystkie mamy zachęcam do jednego: nie poddawajcie się od razu. W karmieniu piersią nie chodzi wyłącznie o mleko. Ten rodzaj bliskości naprawdę pomaga mamie i dziecko rozkochać się w sobie nawzajem. Maleństwo dzięki karmieniu piersią zaczyna kojarzyć zapach mamy i jej bliskość z poczuciem bezpieczeństwa (pełny brzuszek wpływa na to poczucie!) – za to w organizmie kobiety podczas karmienia piersią, wyrzucane są wielkie ilości oksytocyny: hormonu przywiązania i czułości.
Tulenie w ramionach
Nie daj sobie wmówić, że jak maluch jest najedzony, przewinięty i nie płacze – to niech leży w łóżeczku. Przytulanie to bardzo ważne narzędzie budowania bliskości między wami. Po pierwsze – że tylko w takich chwilach fizycznej bliskości macie szansę lepiej się poznać. Napatrzyć się w oczy, nawąchać, pouśmiechać się do syta. Po drugie, ta sama oksytocyna, wyzwalana podczas karmienia piersią, wyzwala się także podczas tulenia dziecka.
Wieczorna kąpiel
To był rytuał całej naszej rodziny. Ustawialiśmy wanienkę na podłodze, na środku pokoju, zakasywaliśmy rękawy i pozwalaliśmy naszej syrence chlapać z całych sił. Uwielbiała to – a my uwielbialiśmy patrzeć, jak się odpręża, jak czerwienieje ze śmiechu i jak stara się nóżkami kopać jeszcze mocniej, tak, jakby jej życiowym celem było zalać sąsiadów z dołu – dwa razy zresztą jej się to udało. A gdy jeszcze poznała rozkosz kąpieli w pianie, to wtedy my dowiedzieliśmy się, jak wygląda ludzkie czyste szczęście. Takie wspólne chwile radości naprawdę zbliżają.
Wspólne spanie
Tak, wiem, zdania co do spania z dzieckiem są podzielone. Są mamy, które nie wyobrażają sobie tego – i ja to szanuję. Niemniej dla mnie wspólne spanie z dzieckiem to jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w pierwszym okresie po porodzie. Nie trzeba wstawać do karmienia – to raz. Nie trzeba odkładać po karmieniu – to dwa. Można za to przed zaśnięciem do woli nawąchać się ciepłej główki – to trzy. A jeszcze to uczucie, kiedy budzisz się rano i pierwsze co widzisz, to małe oczka czujnie wpatrzone w twoje oczy... – serio umiecie wyobrazić sobie lepszą pobudkę?
Rozmowy po niemowlęcemu
Ja mówiłam gugu, ona odpowiadała tym samym. Ja udawałam, że kicham: "A-psik!" - ona zanosiła się ze śmiechu. Ja mówiłam, że ma śliczne oczka, nosek, buzię, czółko – ona słuchała tak, jakby wszystko rozumiała (zresztą kto wie? Może i tak było?). W pierwszych dniach po porodzie jeszcze musiałam się przełamywać, żeby zagadać do maleństwa, ale z każdym dniem było łatwiej i lepiej. Okazało się, że rozmowa z niemowlakiem to kwestia nabrania wprawy. Kiedy zaczęła w 2. miesiącu życia głużyć (czyli wydawać pierwsze piski, kwiki i prychnięcia), zaczęłyśmy rozmawiać ze sobą na okrągło. I uwierzcie mi na słowo: kiedy już zostaniecie mamą obrażalskiej nastolatki czy nastolatka – naprawdę docenicie te rozmowy: choć może prowadzone bez słów, to paradoksalnie, jak żadne inne budujące bliskość.