Reklama

Młoda mama to świetny cel dla tych, którzy zawsze wszystko wiedzą lepiej.
Jeśli szybko wraca do pracy, unoszą brwi i z grozą w głosie pytają: „I co, zostawisz dziecko w żłooobkuuu?” (jakby chodziło o dworcową przechowalnię bagażu).
Jeżeli decyduje się na zostanie w domu, dogadują, że nic nie robi, a przecież mogłaby przyrządzać trzydaniowe obiady albo chociaż skończyć korespondencyjny kurs języka chińskiego ;-).

Reklama

Co naprawdę robią mamy, które 24 godziny na dobę opiekują się maluchem? O której udaje im się znaleźć chwilę dla siebie? Co najbardziej je stresuje, a co cieszy?
Zapytałam o to Kingę, mamę 18-miesięcznej Hani, Wiktorię, mamę 9-miesięcznej Elizy oraz Ewę, mamę 14-miesięcznego Wojtka i 9-letniej Ali.

„A czym ty jesteś zmęczona?”

– O tak, czasem słyszę to pytanie, zupełnie jakbym całymi dniami wylegiwała się na kanapie – śmieje się Kinga. – Nic z tego: przy małym dziecku ciągle coś się dzieje, a to choroba, a to ząbkowanie, a to zły dzień… A nawet jeśli nie, to i tak nieustannie coś robię. Hania mało śpi i jest bardzo ruchliwa. Wszędzie jej pełno, wszędzie próbuje wejść, wszystkiego chce dotknąć. Non stop muszę mieć ją na oku. Nie ma mowy, żebym np. usiadła z książką. Poza tym wiadomo: pranie, sprzątanie, gotowanie itd. Wszystko robię sama, bo przecież „siedzę w domu”.

Córeczka Wiktorii nieustanne wymaga uwagi. – Sama bawi się tylko chwilę. Jeśli się nią nie zajmuję, jęczy, krzyczy i płacze. Trudno jest, np. robić obiad przy wyjącym niemowlaku, dlatego prace domowe wykonuję nieregularnie. Za to staram się spędzać czas tak, żeby i mnie, i dziecku sprawiało to przyjemność – mówi.

Z kolei Ewie najbardziej daje w kość brak snu. – Czasami śpię po 3-4 godziny na dobę, co jest dla mnie trudne, bo zawsze byłam śpiochem – wzdycha. Męczy ją także koordynowanie rodzinnego życia, pilnowanie, żeby wszyscy wszędzie zdążyli.

Polecamy także: Apel młodej mamy do mężczyzn: Potrzebujemy snu!

„Masz dla siebie mnóstwo czasu”

Czas dla siebie? A co to jest? – żartuje Ewa. – A tak serio: umówiłam się z mężem, że codziennie pomiędzy kolacją a kąpielą synka mam godzinkę na leżenie w wannie, czytanie czy internet. Tyle teoria, bo w praktyce bywa z tym różnie. Samotne wyjścia na razie odpadają, bo nadal karmię młodsze dziecko piersią. Za to uwielbiam soboty, kiedy wszyscy śpią, a ja z przyzwyczajenia wstaję około szóstej rano. Mam wtedy czas, by usiąść i napić się w spokoju herbaty.

Kinga także potrzebuje chwili wyłącznie dla siebie. Może na nią liczyć po godz. 23, gdy jej dziecko i partner już śpią. – Tak tego „własnego” czasu potrzebuję, że siedzę do 1 po północy, żeby nacieszyć się ciszą, poczytać, zajrzeć do internetu – mówi.
W ciągu dnia wszystko kręci się wokół jej córeczki. – Cały czas jest „Mama! Mama!! Maaamaaa!!!”. Nawet kąpię się przy otwartych drzwiach, żeby Hania cały czas mogła mnie widzieć – opowiada Kinga.

Córeczka Wiktorii od kilku miesięcy budzi się w nocy co 2 godziny, więc póki co nie ma mowy o wolnych wieczorach czy spokojnych nocach. – Eliza zdominowała już całą dobę. Jednak nie jest źle. Mam czas na rzeczy, które lubię robić, pod warunkiem, że da się je robić razem z małą. Sport, zakupy, spotkanie z koleżanką (najlepiej w formie spaceru z wózkiem). I to mi właściwie na razie wystarcza – przyznaje.

„A nie wolałabyś wrócić do pracy?”

„Siedzenie” z dzieckiem w domu bywa męczące i stresujące, ale ma oczywiście także mnóstwo zalet.

Wiktoria lubi to, że czas, który ma do dyspozycji, może kształtować w dużym stopniu dowolnie.
– Mogę wymyślać rano, co dziś zrobimy ciekawego. Mogę nie zrywać się do pracy, tylko jeszcze w łóżku powygłupiać się z dzieckiem (o świcie jest w najlepszym humorze), a potem spokojnie zjeść śniadanie. Trochę jak w weekend.

Ewa też lubi wolność od narzuconych przez kogoś ram czasowych. – Robię zakupy, kiedy chcę, a nie po pracy,na szybko. Chodzę na spacery. Nie muszę załatwiać wszystkiego w biegu. Mam czas na spotkanie z innymi mamami i na zabawę lub rozmowę ze starszą córką. To ważne, bo pojawienie się młodszego brata wywróciło jej poukładany świat do góry nogami.

No i najważniejsze: możliwość towarzyszenia dziecku. – Jesteś przy nim i wszystko widzisz: pierwszy uśmiech, pierwszy krok... – mówi Kinga. – To wspaniałe.

Ewa chce spać (ale nie ma kiedy)

Na moją prośbę Ewa włączyła krokomierz i zapisywała co i kiedy robi. Oto jej notatki:

5.20 Pobudka. Daję jeść synkowi i włączam krokomierz, żeby sprawdzić, jaki dystans robię, kręcąc się głównie po domu. Wstaję, żeby naszykować mężowi śniadanie do pracy. Śniadanie gotowe, pora na wspólną herbatę. Aaaa! Jednak nie: pora na przewijanie.

6.30 Mąż wychodzi do pracy. Czas na zabawę, ale najpierw wstawiam pranie, a skoro już jestem w łazience, myję toaletę. Wojtek cały czas wisi na mojej nogawce. Po drodze do pokoju ustawiam porozrzucane po przedpokoju buty i zamykam otwartą przez synka szafę. Wreszcie docieramy na miejsce i zaczynamy zabawę, a przy okazji kilka razy ściągam Wojtka z zakazanych terenów: sofa, fotel, stół, szafka, znowu stół. O, już prawie 10. Domofon obudził Alę (ma ferie, więc może spać dłużej).

10.OO Śniadanie. Dziś będzie owsianka albo jajecznica. Będzie, ale na razie zaganiam Alę do mycia. Wojtek znów zajął się butami... Udało się: śniadanie gotowe, ale trzeba się pośpieszyć, bo o godz. 12 mam spotkanie z grupą karmiących mam. Wcześniej sprzątanie po śniadaniu.
OK, zmywarka załadowana, córka się ubiera, jeszcze tylko powieszę pranie, wstawię następne i mogę ogarnąć siebie i młodego. Po drodze ustawiam buty (znów!). Wreszcie jesteśmy gotowi do wyjścia.

12.00 Spotkanie, które polega głównie na bieganiu po kawiarni za dziećmi. Udaje mi się zamienić kilka słów z innymi biegającymi mamami.

14.00 Pora do domu. Po drodze zakupy. W domu Ala przez chwilkę zajmuje się młodszym bratem, a ja mam czas na powieszenie kolejnego prania i przygotowanie obiadu. Dzieci jednak nie potrafią się bawić same. W ruch poszły miski z szafki, łyżki z szuflady i ziemniaki spod stołu :-)

16.00 Uf, w końcu wraca mąż. Obiad zjedzony, a ja zamykam się w sypialni z zamiarem ucięcia sobie krótkiej drzemki. Kończy się na zmianie pościeli i odłożeniu za małych ubranek syna. Trzeba będzie
je kiedyś obfotografować i sprzedać. Ale to kiedyś.

18.00 Dobrze, trzeba naszykować jakąś kolację. Potem jeszcze godzinka zabawy z synkiem i w końcu kąpiel dzieci. Wojtek nakarmiony, śpi. Jeszcze tylko szybka gra z córką i będzie czas na... No cóż, na prasowanie.

1.00 Pora spać. Jutro (a właściwie już dziś), pobudka koło 5 rano. Krokomierz pokazał, że zrobiłam dziś tylko 11684 kroki, co daje 8 km i 178 m. Nie tak dużo, ale ja padam z nóg. Dobranoc.

A jak wygląda Twój dzień? Co Cię najbardziej męczy, a co sprawia Ci największą radość? Udaje Ci się znaleźć czas dla siebie? A jeśli tak - co wtedy lubisz robić najbardziej? Czekamy na Twój komentarz.

Reklama

Polecamy także: Tata też potrafi! Zobacz jak młody tatuś ubiera czwórkę dzieci naraz.

Reklama
Reklama
Reklama