Choć epoka, kiedy na ziemi rządziły wielkie dinozaury, podobno minęła, u mnie w domu zupełnie tego nie widać. Od jakiegoś czasu koniki i koparki zeszły bowiem na dalszy plan, a konkretnie, do kartonu, a ich miejsce zajęły stegozaury, diplodoki i europazaury. W wannie kąpię się szybciej, bo z brzegu łypie na mnie przekrwionym okiem (niby chińska zabawka, a bardzo realistyczna) Tyranozaur Rex. Na dvd oglądam „Wielką wędrówkę długoszyjców”. Triceratopsa z plasteliny lepię z zamkniętymi oczami, i to w dwóch wersjach – żywego, albo powalonego globalnym ochłodzeniem. Dlatego, kiedy okazja i tradycja nakazywały obdarować Franka prezentem, wybrałam się z nim do dużego sklepu z zabawkami, przygotowana wewnętrznie i finansowo na zakup kolejnego dinozaura, tym razem może nawet z wulkanem. Moje dziecko jest jednak jednostką w pełni autonomiczną i nieprzewidywalną, musiałam więc uruchomić pokłady tolerancji (a generalnie nie mam jej za wiele), by nie wyrwać mu z objęć bezsensownej zabawki, którą sobie wybrało, i nie zastąpić jej tą wybraną przeze mnie i przez to na pewno lepszą.

Reklama

Kłusownik z pułapką

Nie od dziś wiadomo, że dzieci najbardziej lubią bawić się w dorosłych (pamiętam PRL-owski zestaw „Mała Sprzątaczka”, zawierający szczotkę, szufelkę i wiaderko, który boleśnie dotknął moją mamę – Mogliby choć nazwać go „Mała Gosposia”... – westchnęła), a życie dorosłych jest ciężkie, czasem trzeba się łapać każdej roboty i może dobrze nauczyć się tej bolesnej prawdy już w dzieciństwie.
W sumie nie wiem więc czemu wybrany przez Franka zestaw złożony z kłusownika, guźca i pułapki, wzbudził we mnie aż taki wewnętrzny opór. Zainspirował za to mnie i koleżankę do wymyślania innych, równie z życia wziętych, zestawów:

  • kibice piłkarscy (łyse ludziki w barwach klubowych, szaliczki, pałeczki, kasteciki, łańcuszki, race),
  • handlarze narkotyków (choć ci chyba nawet już są – w zestawie z policją rzeczną),
  • płatni zabójcy (broń, kominiarka, roślina doniczkowa),
  • terroryści (kałasznikow i butelka płynu powyżej 150 ml, służąca, jak wiadomo, do porwań samolotów)

– poświęcona temu wymiana smsów przyjemnie skróciła mi czas powrotu ze sklepu do domu.*

Zobacz także

Pieczemy z mamą

Frankowe święto skłoniło mnie także do upieczenia babeczek. Chciałabym tym samym podziękować firmie Oetker i innym, dzięki którym matki takie jak ja (czyli te, które owszem, lubią sobie czasem postać w kuchni, najlepiej z kieliszkiem prosecco, o 4 rano, na przyjęciu, prowadząc żywą dyskusję na egzystencjalne tematy), mogą zapewnić własnemu dziecku, podobno ważne dla przyszłego szczęścia w dorosłym życiu, wspomnienia z dzieciństwa „pieczenia czegoś wspólnie z mamą”. Materiał na babeczki (zapewne głównie mąka, ale nie wiem, nie znam się) znajduje się w 3 torebkach, i należy go wymieszać i upiec zgodnie z czytelną instrukcją, o wiele prostszą, niż instrukcja złożenia akumulatorowego quada dla Franka, z którą też niedawno przyszło mi się zmierzyć.

Tuleje w nasadkach

Quad przyjechał w pudle wielkości lodówki, i uważałam, że w dniu święta po prostu wręczymy je Frankowi, opakowane w kolorowy papier. Z błędu wyprowadził mnie Franka tata, który kończąc telefoniczną rozmowę w zgoła innej sprawie, wieczorem dnia poprzedzającego rzeczone święto, dodał mimochodem – I wypakuj tego quada, bo jego chyba trzeba złożyć, czy coś... Złożenie quada w oparciu o instrukcję pełną niezrozumiałych dla mnie słów, jak tuleja i nasadka, zajęło mi godzinę i 40 minut, znacząco za to poprawiło moją wiarę we własne możliwości.

Kąpiel z Gormitami

Oczywiście, najgorsze dopiero przede mną. Faza fascynacji dinozaurami, choć w pewnym wieku tak powszechna, jest przejściowa, i jedynie kilkoro spośród tych trzylatków, które teraz nie myślą o niczym innym, w przyszłości zostaje rzeczywiście paleontologami. Znacznie mniej, niż na przykład operatorami koparek, które widocznie zostają w sercu na dłużej, i są zdecydowanie bardziej opłacalne. Liczę się więc z tym, że wkrótce i w moim domu dinozaury przysypie znów pył historii, a ich miejsce wokół wanny zajmą Gormity, lub inne istoty (?), o których moje dziecko dowie się nie wiem skąd (nie mamy telewizora), i na które przyjdzie mi wydawać ciężko zarobione pieniądze, z poczuciem, że oto bezwolnie ulegam komercyjnej machinie.

*Nasuwający się na myśl stosowny zestaw dla dziewczynek już jest na rynku.

archiwum prywatne
Reklama

Zobacz też: Kolorowanki z dinozaurami
naklejki do dekoracji dziecięcego pokoju

Reklama
Reklama
Reklama