To było kilka lat przed dzieckiem. Ba, kilka lat przed planowaniem dziecka. Do pociągu wsiadło małżeństwo z małym chłopcem. Kobieta usiadła pod oknem i zajęła się komórką. Mężczyzna usiadł obok i zajął się dzieckiem, ale dziecko wolało do mamy.

Reklama

Mama wolała do komórki. Mężczyzna wolał spełnić życzenie dziecka i powtarzał: „Ania, no zajmij się nim!”. Ania pozostawała niewzruszona, nawet gdy mały ugryzł tatę w kolano, co było nawet zabawne. – Widziałaś? Ugryzł mnie! – krzyczał mężczyzna, ale Ani to nie przekonało. Komórka była ciekawsza. Oboje z chłopakiem pomyśleliśmy zgodnie, że ta kobieta jakaś niepoważna. Żeby się dzieckiem nie zająć!

Potem sami staliśmy się małżonkami, a następnie rodzicami. Tata-mąż chodził do pracy, po pracy jadł, odpoczywał, pobawił się z dzieckiem, najczęściej w wannie, bo już był czas kładzenia dziecka spać. Ja, mama-żona, zajmowałam się dzieckiem, potem bawiłam się z dzieckiem i zasypiałam z dzieckiem. W końcu, mimo że w sercu ściskało, a sumienie powtarzało, że dziecko mnie potrzebuje, pomyślałam, że mój wolny czas, jak sugerował mąż, nie powinien być przeznaczany tylko na jedzenie czy prysznic. Że ta wolna chwila mi się po prostu należy.

Zdecydowana wytrwać w swoim postanowieniu wybrałam się z rodziną do parku. Umowa była prosta: ja siedzę na ławce i czytam książkę, a tata-mąż bawi się z dzieckiem. Gdzieś daleko. Niech na chwilę znikną mi z oczu. Oboje. Cisza. Powiew wiatru. Szum drzew. Aż tu nagle ryk: „Mama!”. Tup, tup. „Mama!”. Tup, tup. „Mama!”. W tle „Wracaj!”, ale jakieś nieśmiałe, bez przekonania. I o wiele pewniejsze: „Ono chyba woli do ciebie!”. Ale ja wolę co innego! Umowa to umowa. – Idźcie stąd! – mówię, opędzając się książką. – Mama! – wrzeszczy dziecko. – Sama widzisz – dodaje tata-mąż. – Mama! – potwierdza dziecko. – Próbuję czytać – jeszcze się bronię.

I wtedy zobaczyłam ją. Kilka lat przed dzieckiem. Może kilka lat przed planowaniem dziecka. Tak dziwnie patrzyła, jakby z wyrzutem. Nie wiedziała, że mam umowę, nie sądziła, że należy mi się odpoczynek. Z jej oczu wyczytałam, że teraz to ja jestem ta wyrodna. Głęboki oddech. – Idźcie stąd – powtórzyłam. A w myślach dodałam: „Ania, ale mi głupio”.

Zobacz także
Reklama

Felieton nagrodzony w „Twoim Dziecku” nr 2/2015
Zobacz zasady Konkursu na Felieton w miesięczniku „Twoje Dziecko”

Reklama
Reklama
Reklama