Reklama

Kto jak kto, ale ona doskonale wie, jak bardzo w kości potrafią dać bliźniaki i ile siwych włosów na głowie może się pojawić dzięki wybrykom dwóch łobuziaków. Czy to był powód, dla którego Joanna Brodzik zgodziła się ponownie zostać ambasadorką marki Garnier i farm do włósów Garnier Color Naturals? Na te i inne pytania aktorka odpowiada w wywiadzie.

Reklama

Jak się czujesz wracając do współpracy z Garnierem po 10 latach?
Biorąc pod uwagę, że jestem już dojrzałą kobietą, fakt że dostałam propozycję współpracy z marką kojarzącą się z pięknem działa na mnie niezwykle inspirująco (śmiech). A zupełnie poważnie, jest to dla mnie ogromna przyjemność i zaszczyt móc współpracować z marką, z którą łączy mnie tak wiele i która reprezentuje ważne dla mnie wartości. Jestem niezwykle dumna z tego, że przez 10 lat, które minęły od pierwszej mojej kampanii dla Garniera, zapracowałam sobie na to, że marka obdarzona tak silnym zaufaniem konsumentek, mając wiele innych możliwości postanowiła wrócić do współpracy ze mną. Jest to dla mnie najlepszy dowód na to, że nie zmarnowałam tych 10 lat.

Wspomniałaś o wartościach, które łączą Cię z marką Garnier. Jakie to wartości?
Myślę, że przede wszystkim to co nas łączy, co przyświeca marce Garnier i jest bardzo ważne dla mnie, zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym, to autentyczność. Nie udaję nikogo, kim nie jestem – chyba że idę do pracy udawać chłopaka, tak jak w spektaklu „Di, Viv i Rose”. Ale i wtedy staram się zachować maksymalną autentyczność, obdarzając swoje postacie cechami, które sprawiają, że można się z nimi utożsamiać.
Ponadto jestem osobą, dla której szklanka jest zawsze do połowy pełna. Cechuje mnie taki rodzaj optymizmu, który nie zakłamuje rzeczywistości, tylko pozwala ją odbierać z poczuciem humoru, które jest dla mnie bardzo ważne. Staram się otaczać ludźmi, którzy to poczucie humoru mają oraz angażować się w projekty, w których będę mogła stać po tej „słonecznej stronie życia”. Filozofia pełnej szklanki wydaje mi się bardzo bliska Garnierowi. Zresztą zanim jeszcze zaczęłam współpracę z Garnierem zwróciłam uwagę na to, że ich spoty reklamowe różnią się od innych – nie są napuszone i sztuczne, pokazują, że można być „fajnym” powierzchownie nie tracąc „fajności” wewnętrznej.

Skoro już przy tym jesteśmy – opowiedz o Twoich przeżyciach z kręcenia nowych spotów reklamowych farby Garnier Color Naturals.
Kręciliśmy spoty reklamowe w Pradze, tuż przed samymi świętami. [...] Z wielką radością stwierdziłam, że mimo upływu lat spotkałam tam osoby, z którymi pracowałam przy poprzedniej kampanii Garniera. Było mi niezmiernie miło przejrzeć się w oczach tych ludzi po tych 10 latach i zobaczyć, że tkwi w nas taka sama pasja i energia. Dużym zaskoczeniem było dla ekipy to, jak bardzo długie mam włosy. Nie mogli uwierzyć, że w międzyczasie urodziłam dzieci i musiałam ostrzyc włosy na krótko. Dzięki tym rozmowom rzeczywiście uświadomiłam sobie jak wiele się zmieniło w ciągu tych ostatnich lat, ale zarazem jak fantastycznie było powtórzyć tę przygodę. Jestem przekonana, że w spocie reklamowym będzie dało się odczuć ten klimat radości i niekłamanej sympatii z obu stron.

Reklama

To dla Ciebie dość intensywny czas – oprócz współpracy z Garnierem występujesz w teatrze, a także prowadzisz własną fundację.
Tak, powrót do teatru jest wyjątkowo intensywny, ponieważ spektakl „Di, Viv i Rose” gramy nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce. Czeka mnie w tym roku jeszcze bardzo dużo wyjazdów. Nie ukrywam, że z jednej strony destabilizuje to życie rodzinne i wymaga nie lada logistyki, ale z drugiej mogę ze spokojną głową i sumieniem powiedzieć „Panowie, wychodzę do pracy”, a potem zamknąć się w busie z moimi dwiema przyjaciółkami i odrobić zaległości (śmiech). Ta praca sprawia mi ogromną przyjemność – także to, że mogę spotykać się z ludźmi w całej Polsce, co jest dla mnie nowym i bardzo budującym doświadczeniem.
W tym roku zamierzam także skupić się na budowaniu mojej fundacji „Opiekun Serca”, którą założyłam w grudniu zeszłego roku. Fundacja ma swoje źródło w moim 17-letnim doświadczeniu, które zdobywałam w czasie Festiwalu Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski w Lubsku – moim rodzinnym miasteczku. Mam głębokie przekonanie, że jestem w tej chwili w takim miejscu życiowym i zawodowym, że mogę zrobić coś dla ludzi, którzy dali mi tak wiele – mówię o uczestnikach tego festiwalu, jego organizatorach i ludziach, których przez te wiele lat tam spotkałam. Z wielkim entuzjazmem planuję pierwszy projekt naszej fundacji i z niekłamaną radością mogę też powiedzieć, że Garnier jest gotów mnie wspierać.

Reklama
Reklama
Reklama