Baby blues to nie jest temat tabu, przekonuje Paulina Sykut-Jeżyna, prezenterka i mama półrocznej Róży. Poród, zmęczenie, niewyspanie i poporodowa burza hormonalna może sprawiać, że młoda mama czuje się gorzej niż zwykle – i to normalne! Każda kobieta po porodzie ma prawo czuć się przytłoczona nową rzeczywistością – i zwykle właśnie tak się czuje, bez względu na to, czy jest zupełnie anonimową mamą czy znaną gwiazdą telewizyjną.

Reklama

My, kobiety, wszystkie jesteśmy podobne, niezależnie od tego, jakim zawodem się paramy i ile zarabiamy. To są rzeczy zupełnie nieistotne w kontekście porodu i macierzyństwa – mówi Paulina Sykut-Jeżyna. – Odbieramy tylko na różne sposoby to wszystko. Niektóre kobiety boją się o tym mówić, wstydzą się, myślą, że przez to, że przyznają do tego, że czuły się gorzej po porodzie, to przyznają się do jakiegoś błędu? Albo że są gorszymi matkami?

Baby blues to stan, który czeka każdą z nas!

Paulina uważa, że warto przełamywać to największe macierzyńskie tabu i głośno mówić, że pierwszy okres po porodzie wcale nie zawsze wygląda różowo:

To ciężki okres w życiu kobiety i piękny jednocześnie – mówi prezenterka. – Kiedy ja miałam burzę hormonów, a przecież każda z nas ją ma w mniejszym czy większym stopniu, to czułam się gorzej, aczkolwiek czułam też miłość, która mnie uskrzydlała. Czułam radość, patrząc na moją córkę, ale rzeczywiście warto też mówić o tym, że organizm musi wrócić do równowagi i to trochę potrwa.

Przekonuje, że głośne mówienie o ciężkich chwilach po porodzie pomoże nie tylko samej młodej mamie, lecz także innym kobietom, które dopiero spodziewają się dziecka.

Zobacz także

– Dla niektórych to jest bardzo duże zaskoczenie. Rozmawiam z młodymi matkami o tym, że powinnyśmy sobie tę wiedzę przekazywać, wspierać się i jak najwięcej mówić o tym, że baby blues to stan, który czeka niemal każdą dziewczynę po porodzie, który mija i który musimy po prostu jakoś przetrwać.

Baby blues to nie depresja poporodowa!

Paulina Sykut-Jeżyna uczula jednak młode matki, aby obserwowały się uważnie i zwracały uwagę na to, czy to, co czują, to jeszcze baby blues, czy może już depresja poporodowa.

– Trzeba odróżnić te dwa pojęcia. Baby blues to stan przejściowy, związany z burzą hormonalną. To normalność, z którą można spokojnie się zmierzyć np. przy wsparciu męża i najbliższych. Depresja to stan dużo poważniejszy, który trzeba leczyć – mówi. – Ja miałam to szczęście, że nie dopadła mnie depresja, a sam baby blues jest możliwy do przetrwania.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama