Reklama

Pamiętasz, co poczułaś, gdy dowiedziałaś się, że będziesz mamą?

Zawsze jest to zaskoczenie, nawet jeśli przygotowujemy się do macierzyństwa. Mój organizm jest punktualny, więc szybko zorientowałam się, że coś się dzieje. W zasadzie od razu, kiedy zaszłam w ciążę, czułam się inaczej. Pamiętam, że pierwszego dnia cyklu jechałam do pracy rowerem. Przystanęłam i zaczęłam liczyć dni. Oczywiście czułam, że „ciągnie” mnie brzuch, mam obolałe piersi, ale to były pierwsze objawy ciąży, a nie zbliżającego się okresu. Jeszcze tego samego dnia mój mąż kupił dwa testy ciążowe, które tylko potwierdziły przeczucia.

Reklama

Kiedy spełnia się marzenie o ciąży, wiele kobiet najpierw jest przerażonych. Jak było u ciebie?

Dokładnie tak samo (śmiech), choć do macierzyństwa szykowałam się już od jakiegoś czasu. Gdy ochłonęłam, oboje z Piotrem byliśmy bardzo szczęśliwi i przejęci. Wiem, że będzie to dla mnie duże i najważniejsze życiowe wyzwanie, i bardzo mnie ono cieszy!

Przed ciążą startowałaś w maratonach i triatlonie. Jak dziś wygląda twoja aktywność?

Nie chciałam rezygnować ze sportu. Zanim jednak zdecydowałam się na ćwiczenia, skonsultowałam się z lekarzem. Musiałam wyhamować i teraz wszystko robię z myślą o córeczce, która reaguje na wszystkie bodźce: moje samopoczucie, na to, co zjem, ile wypoczywam i jak się ruszam. Postawiłam na aktywność, która nie wymaga wysiłku i nie obciąża organizmu. Chodzę na basen, który nie tylko odpręża, ale także świetnie przygotowuje ciało do porodu. Pływam krytą żabką, żeby się nie forsować, i wykonuję ćwiczenia z płetwami, by wzmocnić nogi i pupę. Swoje aktywności konsultuję też z profesjonalną trenerką i dietetykiem kobiet w ciąży, Edytą Litwiniuk.

Jesteś w szóstym miesiącu ciąży, a wciąż masz perfekcyjną sylwetkę. Jak to robisz?

To na pewno zasługa genów, ale i odpowiedniej diety. Wielu dziewczynom wydaje się, że ciąża to czas, kiedy można jeść za dwoje, a taka liczba kalorii nie jest nam potrzebna. Dostosowałam menu do mojego stanu. Jem zdrowo, więc nie mam prawa się roztyć, choć brzuszek na pewno mi jeszcze urośnie. Całe szczęście nie mam zachcianek, więc nie wysyłam w nocy męża do sklepu po lody czy czekoladę. Liczę kalorie i dbam, by posiłki były pełnowartościowe. Kiedy nie mam czasu na ich przygotowywanie, korzystam z cateringu pudełkowego dla ciężarnych i mam karmiących. Jakiś czas temu wieprzowinę zastąpiłam drobiem, ale mięso jem dwa razy w tygodniu. Stawiam głównie na kasze, ryż i dużą ilość warzyw. Jeśli mam ochotę na słodkie, sięgam po owoce, a nie batoniki. Od kilku lat nie jem produktów zawierających gluten.

Jak wygląda śniadanie przyszłej mamy?

Kiedyś zaczynałam dzień od szklanki ciepłej wody z cytryną. Teraz szybko robi mi się niedobrze, więc nie zwlekam z posiłkiem. Często jem gotowane na wodzie płatki ryżowe z dodatkiem malin, bananów
i miodu. W ciągu dnia wyciskam sobie sok z buraków, do którego dodaję pietruszkę, marchewkę lub jabłko. Uwielbiam też warzywa na parze i sezonowe owoce. Staram się dostarczyć mojej Róży jak najwięcej naturalnych witamin.

Imię dla córki wymyśliliście razem z mężem?

Imiona naszych dzieci ustaliliśmy już dawno, w końcu jesteśmy z Piotrem od 18 lat. Synowi dalibyśmy na imię Stanisław, po moim zmarłym tacie. Imię Róża zawsze mi się podobało. Piotrowi też. Żartujemy sobie czasem, że dziewczynka o tak wdzięcznym imieniu musi być równie wyjątkowa jak ten kwiat.

Masz 35 lat i wykonałaś dodatkowe badania genetyczne.

Zaproponował mi je lekarz. Stwierdziłam, że jestem w wieku progowym i skoro mam możliwość ich przeprowadzenia, to z niej skorzystam. Wykonałam najnowocześniejsze obecnie na rynku badanie z krwi, które zostało wysłane do analizy do USA. Na jego podstawie już po dwóch tygodniach specjaliści nie tylko wskazali płeć naszego dziecka, ale także wykluczyli choroby i nieprawidłowości. Różyczka jest zdrowa, pięknie się rozwija. To najwspanialsza wiadomość.

Zastanawiałaś się już nad formą porodu?

Nie jest jeszcze wiadomo, czy uda mi się urodzić siłami natury. Wiem natomiast, że będę rodzić w państwowym szpitalu, pod okiem mojego lekarza, a przy okazji świetnego specjalisty. Za dodatkową opłatą możemy też wynająć pojedynczy pokój, żeby po narodzinach Róży mieć trochę spokoju i czasu dla siebie. Nie wyobrażam sobie, że Piotra mogłoby nie być w tak ważnym momencie. Chcemy przeżyć cud narodzin razem. Na razie jednak zastanawiamy się nad szkołą rodzenia i powoli kompletujemy wyprawkę.

Kto jest dla ciebie największym autorytetem w temacie macierzyństwa?

Jestem Zosią samosią i sama lubię dochodzić do pewnych rzeczy. Czytam książki, artykuły w internecie, rozmawiam z koleżankami. Dużo praktycznych informacji przekazała mi moja mama, która jest skarbnicą wiedzy. Wiele razy opowiadała nam o naszym dzieciństwie i zdradzała sposoby m.in. na uporczywe kolki i wypryski na niemowlęcej skórze. Tę wiedzę mam w małym palcu!

Reklama

Paulina Sykut-Jeżyna Karierę telewizyjną zaczynała w programie muzycznym „Idol”. Jest pogodynką Polsatu, ale także gospodynią „Tańca z Gwiazdami” i prowadzącą „Must Be the Music”. Jej mężem jest biznesmen Piotr Jeżyna. W grudniu (2016) zadebiutuje w roli mamy.

Reklama
Reklama
Reklama