Reklama

Rodzice niemowlaków - uwierzcie mi - kolka i nieprzespane noce to małe miki. Prawdziwy hardcore dopiero się zacznie. Hardcore to szkoła. Zaczyna się 1 września, co roku!

Reklama

Kto najbardziej płacze po wakacjach? Mama!

Nigdy nie byłam kujonem. Lubiłam wakacje. Moje dzieci też lubią wakacje. Ale to nic, w porównaniu z tym, jak ja teraz kocham wakacje. I oczywiście urlop mam zwykle tylko dwutygodniowy, normalnie chodzę do pracy. Ale nigdy tak nie martwiłam się końcem wakacji, jak teraz. Już pod koniec sierpnia czuję się, jak skazaniec, jak Syzyf, jak człowiek, który wie, że przez wiele miesięcy będzie pracował na dwa etaty. Z tym, że tylko jeden za kasę.
O co chodzi? Chyba najgorsze są te kanapki, poranne wstawanie i klej.

Kto ma nowe obowiązki? Mama!

Klej to moja obsesja. Tak, obsesyjnie kupuję klej. W każdym sklepie/kiosku/empiku czy innym designerskim tigerze – wszędzie tam, zawsze, kiedy tylko go widzę – kupuję klej. W zasadzie dwa kleje. Dwójka dzieci to dwa kleje. I kiedy, nie daj boże, potrzebuję coś w domu przykleić, potrzebuję kleju odrobinę. Nie ma, nikt nie ma. W piórnikach jedynie jakieś pomazane, oblepione kawałkami kredek po temperowaniu, zatyczki od tubek z klejem. Kleju nie ma. Pożyczony, zostawiony, zgubiony, zawsze nieobecny, zawsze potrzebny – Pan Klej.

Albo te kanapki. Ja je lubię robić i robię najlepsze w domu. Ale ten przymus mnie wykańcza. Te koszmarne pytania, które nie pozwalają przysnąć w autobusie, kiedy wracam z pracy:

  • jest w domu coś na kanapki na jutro?
  • jest jeszcze chleb? (eee, jest, przecież kupiłaś zdrowy, z ziarnami, ciemny, jest na pewno)
  • wczoraj była sałata, dziś ogórek, co zdrowego na jutro?
  • a może jakaś zdrowa przekąska dla mózgu? dlaczego te orzechy takie drogie i tak szybko się kończą?
  • a może raz dasz im kilka złotych na tego niezdrowego rogala z czekoladą w foliowym opakowaniu, o którym tak marzą?

Niby nic wielkiego, ale codzienne myślenie o zdrowych kanapkach „na jutro” mnie wykańcza. Szczególnie, gdy się okaże, że wracam z pracy tak późno, iż w osiedlowym sklepiku zostały tylko te białe, sztuczne bułki. I te dzieci się tak z nich cieszą!

Poranne wstawanie to kolejna rzecz, za którą zwykle odpowiedzialna jestem ja. Najpierw muszę sama wstać wcześniej. Potem miło, z uśmiechem (żeby nie popsuć nikomu dnia) budzę dzieci. One bez uśmiechu i wcale nie tak miło, zwyczajnie nie chcą wstawać. Więc oczywiście daje im pięć minut jeszcze. W tym czasie biegnę wstawić mleko, ubrać się lub nawet powiesić pranie, które od wczoraj w pralce leży...
Po 5 minutach, które okazały się 10, nikt nadal nie chce wstać. Bo buro i zimno. Jagoda zwykle przychodzi do stołu w kołdrze. Czasem - jak na zdjęciu - je śniadanie w polarowym szlafroku i czapce. Bo zimno!

Zajęcia dodatkowe? Zajęcie dla mamy!

W szkole nie zawsze są takie, jak dzieci, i my chcemy. W klubikach na osiedlu i w domu kultury - do 15. Albo nie ma miejsc już 1 września o godz.12. Więc zaczynasz kombinować. Kto kogo zawiezie (może sąsiadka)? Jak odebrać syna i córkę z różnych zajęć o tej samej godzinie (może babcia pojedzie taksówką)? To się nigdy łatwo nie układka. Bo kiedy już wydaje się, że wszystko dopięte - zmieniają plan lekcji w szkole. Mieli w końcu tylko dwa miesiące na jego ustalenie.

Reklama

Zebrania, konkursy i wycieczki klasowe dopiero przed nami. Na pewno coś o nich napiszę.
Dziś wiem jedno, bez względu na plany, kanapki i wszystko inne - wracam na jogę dla początkujących. Tylko to mi pomoże!

Reklama
Reklama
Reklama