Pewnie zastanawiasz się, czy jesteś dobrą mamą. Znowu nie przyjdziesz do przedszkola na przedstawienie córki, bo w pracy masz akurat obowiązkowe szkolenie, a ostatni tydzień spędziłaś przecież na L4, bo dziecko miało zapalenie oskrzeli... Nie masz czasu uszyć kostiumu na bal przebierańców, bo te cztery popołudniowo-wieczorne godziny to za mało czasu, by sprostać obowiązkom matki, żony, człowieka i jeszcze wyciągnąć maszynę do szycia.

Reklama

Syn potrzebuje na jutro bibuły do szkoły, ale już jest 19.00 i nie zdążysz kupić. "Powiedz pani, że mama kupi bibułę w weekend" – mówisz dziecku, które tylko przewraca oczami i w ciszy pakuje tornister. W weekend, czyli za cztery dni. Wtedy zrobisz też zakupy spożywcze, opłacisz rachunki, pójdziesz z córką do dentysty, zwieziesz syna na urodziny kolegi, upieczesz ciasto i przygotujesz raport do pracy. O tak, weekendy są świetne, tyle można wtedy zrobić! Nawet jeśli tak naprawdę chciałabyś tylko wyłożyć się na kanapie i nie myśleć, nie mówić, nie ogarniać, tylko oglądać "House of Cards" i pić kakao...

Pani wychowawczyni prosi, żeby rodzice pomogli w trakcie święta szkoły. Patrzy wyczekująco. Odwracasz wzrok, przecież nie weźmiesz urlopu, te 26 dni musi ci wystarczyć na całe wakacje (43 dni) i ferie (10 dni), dni wolne od nauki w trakcie roku szkolnego (tu i tam, sporo tego), przerwy świąteczne (kto by to zliczył?). Udajesz więc, że cię nie ma i patrzysz na swoje paznokcie - przydałby się manicure, skórki można by obciąć, lakier znowu odpryśnięty – dobra, lakier wieczorem, reszta w weekend. Za dwa tygodnie, w ten już nie zdążysz.

I tak sobie żyjesz od weekendu do weekendu, ciągle na najwyższych obrotach: zdążyć do placówek edukacyjnych, zdążyć do pracy, wykonać zadania, zdążyć przed zamknięciem placówek, zdążyć być mamą, dać uwagę, załatwić, wykonać, przegadać, przełożyć. Życie matki pracującej, ikony wielozadaniowości. I tylko czasem nagły wybuch złości, i ten dzień, kiedy rano nie masz siły zwlec się z łóżka, i ten wyrzut teściowej, że nie upieczesz ciasta na przedszkolny Dzień Babci, a do tego spojrzenie niepracującej mamy, kiedy mówisz, że nie pamiętasz, kiedy ostatnio ważyłaś dziecko i niestety nie będziesz mogła spotkać się z nią i jej dziećmi na placu zabaw w czwartek o 13.00.

I patrzysz w lustro i myślisz, że wyglądasz na zmęczoną, cera poszarzała, włosy dawno niepodcięte i naprawdę nie wiesz, czy te kilka godzin dziennie to wystarczająco, by być mamą, odrzucasz więc propozycję awansu, bo kto będzie wtedy matkować twoim dzieciom? I ocierasz zakatarzone nosy, martwiąc się, że nie ma cię w pracy, i odbierasz telefon w środku dnia, że dziecię z gorączką, i patrzysz pełna winy na szefa, bo znowu musisz wcześniej, a potem patrzysz z wyrzutami sumienia na dziecko, bo pakujesz w nie syrop i posyłasz do szkoły. I ciągle chciałabyś być bardziej i lepiej: bardziej zaangażowana, lepiej zorganizowana, bardziej dostępna, lepiej zorientowana.

Zobacz także

Dlatego, droga pracująca mamo, zanim znowu zaczniesz kwestionować swoje kompetencje jako matki i pracownika, wiedz, że jesteś wielka. Jesteś mistrzynią organizacji, jesteś silna, zdolna i najlepsza w tym, co robisz. Nieważne, czy jesteś tą, która ma czas na fryzjera, czy tą, która od dwóch lat nie była na zakupach ciuchowych: robisz rzeczy wielkie. Składam ci hołd i podziwiam!

Przeczytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama