Reklama

Przed Franćois-Henrim Salma miała aż czterech narzeczonych. Ale gdy stawali się zbyt zaborczy, pakowała walizki i odchodziła. To samo spotkało Pinaulta. „Miło jest być w związku, ale żaden facet nie będzie mi mówił, co mam robić. Lubię silnych mężczyzn, ale sama też jestem silna. Jeszcze nie znalazłam takiego, który by miał większe jaja ode mnie”, mówi bez ogródek.

Reklama

Od zerwania jej zaręczyn z Franćois-Henrim minęło zaledwie kilka tygodni. Ale Salma już otrząsnęła się po tym rozstaniu. Jej ostatnie zdjęcia mówią zresztą same za siebie. Podczas zakupów w centrum handlowym w Miami na początku sierpnia Salma wyglądała równie wspaniale jak wtedy, gdy była z Pinaultem. Jak zwykle piękna, seksowna, zadbana i uśmiechnięta szukała wraz ze swoją roczną córeczką Valentiną ubrań i butów z nowych, jesiennych kolekcji. Proszona przez dziennikarzy o komentarz w sprawie odwołanego ślubu, stwierdziła jedynie, że „nigdy nie czuła się szczęśliwsza niż teraz”. A urodzenie córki było najlepszą rzeczą, jaka ją w życiu spotkała.

Książę i aktoreczka
Zastanawiające wyznanie w ustach kogoś, kto jeszcze kilka tygodni temu szykował się do pięciodniowego bajecznego ślubu za trzy i pół miliona dolarów w St. Tropez. Kto zamawiał suknię ślubną za 500 tysięcy, planował wystawne weselne menu i przygotowywał listę znamienitych gości. A narzeczonego, Franćois-Henriego, uważał za mężczyznę życia, z którym dobrze będzie się zestarzeć. Dla Salmy była to przecież miłość od pierwszego wejrzenia! Już kiedy przystojny francuski biznesmen, właściciel grupy luksusowych marek PPR, wiózł ją motorówką w świetle księżyca na otwarcie Pinault Foundation’s Modern Art w weneckim Arsenale, w kwietniu 2006 roku, nie mogła oderwać od niego oczu. Przez cały wieczór chłonęła każde jego słowo, łapała każde spojrzenie. Dziewięciuset gości, którzy byli świadkami tego zauroczenia, może to potwierdzić. Od początku liczył się tylko on.
Gdy następnego dnia okazało się, że Pinault proponuje następne spotkanie, nie wahała się ani chwili. Nie przeszkadzało jej, że za biznesmenem ciągnie się zła sława uwodziciela. Na liście jego „zdobyczy” były najpiękniejsze kobiety świata, ponoć zaręczony był nawet z Nicole Kidman. Prawdopodobnie to on jest ojcem syna modelki Lindy Evangelisty. Pinault ma za sobą także jedno nieudane małżeństwo. Samotnie wychowuje dwoje dzieci. Od lat starannie pilnuje, by informacje na ten temat nie przedostały się do mediów. Jednak Salma była tak pewna uczuć swoich i swojego mężczyzny, że zdecydowała się na urodzenie dziecka. W sierpniu ubiegłego roku na świat przyszła Valentina, a światowa prasa porównywała romans Salmy z Franćois-Henrim do romansu, jaki połączył Grace Kelly z księciem Rainierem. Z tą tylko różnicą, że Pinault to nie arystokrata krwi, lecz... pieniądza.

Dodatek do kariery
Co więc kryje się za tym nagłym rozstaniem? Z oficjalnego oświadczenia rzeczniczki aktorki, które brzmi: „Z wielkim żalem oświadczamy, że zaręczyny Salmy Hayek z Franćois-Henrim Pinaultem zostały zerwane. Nie będzie więcej komentarzy w tej sprawie”, nie można wyciągnąć żadnych wniosków. „To zapewne niewierność Pinaulta”, spekuluje światowa prasa. Ale przyjaciele Salmy rozwiewają te podejrzenia. „Ten facet zrobił naprawdę wszystko, by uszczęśliwić i zatrzymać przy sobie Salmę. Jest załamany zerwaniem. Kocha narzeczoną i ich córeczkę. Trwało rok, zanim przekonał ją do tego małżeństwa. Nie stawiał żadnych warunków. Kupił jej bajeczną rezydencję w Bel Air za 15 milionów euro”. Jeśli więc w ogóle można mówić o winie, to bez wątpienia leży po jej stronie. Niektórzy opisują Salmę jako faceta w spódnicy. Przed Pinaultem seksowna Meksykanka miała wielu mężczyzn. Wśród jej zdobyczy są między innymi tacy przystojniacy jak Josh Lukas, Edward Norton czy Javier Bardem. Z kilkoma była już nawet zaręczona i bliska ślubu. Ale żaden z tych związków nie przetrwał.
Wszystko było dobrze, dopóki Salma nie musiała zaciągać zobowiązań i nie ponosiła żadnych kosztów. Kiedy jednak tylko wyczuła u swoich partnerów słabość albo zbytnią zaborczość, porzucała ich bez żalu. Tylko Nortona wspomina z sympatią do dzisiaj. „Był pierwszym mężczyzną, który pozwolił mi czuć się kochaną bez obaw, że utracę samą siebie”, wspomina aktorka. I dodaje: „Miło jest być w związku, ale kobiety zbyt często się od tego uzależniają. Zostały nauczone, że o ich wartości decydują mężczyźni. Ja mocno stoję na ziemi i nie muszę się wspierać na męskim ramieniu. Uwielbiam silnych mężczyzn. Sama jednak jestem silną kobietą i żaden facet nie będzie mi mówił, co mam robić. Wciąż szukam takiego, który by miał większe jaja ode mnie”.

Na dwóch krańcach świata
To samo spotkało Pinaulta. Na początku Salma rozkochała w sobie przystojnego biznesmena. Nigdy jednak nie przeprowadziła się z Los Angeles do Paryża, by być bliżej ukochanego. Ich spotkania były więc sporadyczne. A to, że paparazzi tak rzadko mieli okazję fotografować ich wspólnie, nie wynikało bynajmniej z dyskrecji pary. Podczas pierwszego wspólnego spaceru z Valentiną w Central Parku wiosną tego roku, Salma i Franćois-Henri byli już tak za sobą stęsknieni, że okazywali sobie czułość, nie zważając nawet na czających się niemal za każdym drzewem i krzakiem paparazzich. Być może więc ten ognisty romans trwałby nadal, gdyby nie to, że Pinault oświadczył się Salmie i zaczął gorąco namawiać ją do ślubu. Ona w pierwszej chwili uległa. Kiedy jednak dotarło do niej, co oznaczałoby w praktyce małżeństwo, rozsądek wziął górę nad uczuciami.
O przeprowadzce Franćois-Henriego do Los Angeles nie mogło być przecież mowy. Jego życie prywatne i zawodowe trwale związane jest z Francją i Europą. Dla Salmy przeprowadzka do Paryża oznaczałaby zaprzepaszczenie wszystkiego, co osiągnęła dotychczas. Jako Meksykanka z pochodzenia bardzo ciężko pracowała na swoją pozycję. A to, co osiągnęła, robi naprawdę imponujące wrażenie. Dziś Hayek jest nie tylko latynoską seksbombą, ozdobą ekranu. Gra coraz poważniejsze role. Za kreację meksykańskiej malarki Fridy Khalo dostała nominację do Oscara. Jest także wziętą producentką, a jedna z jej produkcji, serial „Uggly Betty” („Brzydula Betty”) przyniósł jej wiele nagród, w tym Emmy. „Cudownie być 41-letnią Latynoską w Ameryce”, podsumowuje.

Reklama

Lepiej już hodować kwiaty
Kiedy więc wizja ślubu nabrała realnego kształtu, Salma niczym uciekająca panna młoda znów „dała nogę” sprzed ołtarza. Przyjaciele Hayek są jednak dobrej myśli. „Salma i Franćois-Henri to dwoje dorosłych, inteligentnych ludzi. Mają wspaniałą córeczkę, więc z pewnością jakoś to sobie poukładają”. A sama Salma dodaje dosadnie: „Wierzcie mi, że tak jest najlepiej. Kocham i zawsze będę kochać ojca mojego dziecka. Ale kiedy związek zamienia się w g...o, lepiej dać sobie spokój i zająć się hodowlą kwiatów. Bo i tak nic by z tego nie było”.

Reklama
Reklama
Reklama