Szczęśliwe mamy domowe
Od robienia kariery wolą spędzanie czasu ze swoimi dziećmi. Niemodne? Nierozsądne? Pod prąd potrzebom domowego budżetu? One nie żałują.
- Edipresse
Od robienia kariery wolą spędzanie czasu ze swoimi dziećmi. Niemodne? Nierozsądne? Pod prąd potrzebom domowego budżetu? One nie żałują.
Przecież ten etap w życiu już nigdy się nie powtórzy, mówią.
Kinga, Monika i Joasia są pełne energii. Krzątają się po domu, nic sobie nie robiąc ze stereotypu sfrustrowanej kury domowej. Śmieją się, że to wymysły zawistnych facetów, którzy zazdroszczą im, że mogą być w domu z dziećmi. Pewnie, że każdej z nich zdarzają się gorsze dni, ale gdy patrzą na maluchy, humor im się poprawia. I znów chce się walczyć z monotonią codzienności. Dla siebie, dla bliskich. Bo warto, naprawdę.
Ważna decyzja
Joasia i Kinga decyzję, że zostaną w domu z dziećmi, podjęły jeszcze w ciąży. Obie przedyskutowały to z mężami. Wiedziały, że najlepsza praca nie zwróci im tego, co minie bezpowrotnie. Chwil, gdy ich dzieci postawią pierwsze kroki, powiedzą „mama”. Banalne? Nie dla matki.
Monika była w innej sytuacji. Pracowała w koncernie farmaceutycznym. Po porodzie poszła na macierzyński. Gdy urlop jej się kończył, była rozdarta. – Chciałam wracać do pracy, ale też zostać z dzieckiem. Było mi ciężko – opowiada. Podjęła trudną decyzję: wróciła do pracy. Ale po kilku miesiącach została zwolniona. Nie rozpaczała. Pomyślała, że los tak chciał. – Poczułam ulgę, że zajmę się synkiem – wspomina. Poza tym chcieli z mężem mieć drugie dziecko.
Praca nie zając
Opiekują się dziećmi, zajmują domem. Ale żadna z nich nie traktuje tego jako poświęcenia. Przecież to świadomy wybór. Chciały być z maluchami. Dać im swoją miłość, czułość, energię. Czy można to rozpatrywać w kategoriach rezygnacji z siebie, ze swojego życia?
Joasia przed urodzeniem dzieci często zmieniała pracę, była bezrobotna, więc teraz nie boi się, że wypadnie z rynku. – Są chwile, gdy myślę, że coś mnie omija. Kolega, który przyszedł na moje miejsce, rozwija się. Czasem mu tego zazdroszczę. Ale i mnie to kiedyś też spotka – mówi.
Monika nawet gdyby chciała pracować, musiałaby znaleźć odpowiednią nianię. Ale choć wierzy w uczciwych ludzi, to wie od koleżanek, że ciężko znaleźć fajną opiekunkę, więc na razie nie wybiera się do pracy. – Niekiedy denerwuję się, że nie mam czasu na rozwój, szlifowanie angielskiego. Wiem, że mogę mieć problemy ze znalezieniem pracy, ale wierzę, że dam radę – mówi z niezachwianą pewnością siebie.
I Monice, i Kindze po głowie chodzą pomysły otworzenia własnego biznesu. To dawałoby im niezależność od wymagających szefów i sztywnych godzin pracy. Ale jeszcze nie teraz. – Wiktorek już drugi raz nie będzie taki, a ja zdążę popracować – uśmiecha się Kinga.[CMS_PAGE_BREAK]
Czas na oddech
Zajmują się domem i dziećmi od rana do wieczora. Irytują się, gdy słyszą, że przecież siedzą w domu. Na szczęście mężowie doceniają ich wysiłki. Mąż Moniki kiedyś nie do końca rozumiał, jak ważna jest mama w domu. Odkąd mają dwójkę dzieci, zmienił podejście. Bardzo jej pomaga. Zajmuje się nimi, gdy Monika wychodzi z przyjaciółmi. Ale wychodzą też razem, na kolację czy do kina, a dziećmi opiekuje się babcia lub ciocia. – To bezcenne dla nas chwile – mówi Monika. Choć kiedyś prowadziła intensywne życie towarzyskie, nie cierpi z powodu ograniczenia rozrywek. – Teraz wielką radość daje mi bycie z dziećmi – dodaje.
Mąż Kingi po pracy zabiera Wiktorka na spacer lub bawią się w domu. Wtedy ona może iść na aerobik czy odsapnąć. Gdy chcą wyjść razem, pomagają im babcie, choć raczej rzadko. Często za to wszyscy wyjeżdżają za miasto, do lasu.
Joasia dawno nie wychodziła tylko z mężem, ale wierzy, że jeszcze będą mieli dla siebie dużo czasu. Mama Joasi pomaga jej, zabierając Zosię na spacery. Ona może zająć się wtedy małym Jasiem lub odpocząć, gdy synek śpi.
Kiedy jestem sama
Są chwile, gdy w ciągu dnia pełnego wrażeń i emocji, często tych trudnych, gdy dzieci dają popalić, trzeba jakoś odzyskać równowagę. Monika ogląda wtedy zdjęcia, układa je. Wspomina zdarzenia, które się z nimi wiążą. I na jej twarzy pojawia się uśmiech, a z nim dystans do problemów.
Joasia najchętniej wyszłaby z domu, ale przecież nie może. By więc zmyć zmęczenie, bierze gorący prysznic. A kiedy dzieci bawią się lub śpią, ćwiczy. Gimnastyka ją odpręża. Niekiedy się modli. Lubi patrzeć za okno – latem wokół jest pełno zieleni. Czasem dzwoni do przyjaciółek.
Kinga najchętniej zabiera synka na spacer. Spotyka się z zaprzyjaźnionymi mamami. Wędrują po osiedlowych uliczkach, porozmawiają, pożartują. Wpadają do siebie na herbatkę. Dobrym relaksem bywa też lektura gazety czy książki.
Bawimy się fajnie
Monika chodzi z Ignasiem na zajęcia z angielskiego i na basen. Joasia lubi z Zosią czytać książeczki i krzątać się po kuchni. Zosię cieszy tłuczenie kotletów, robienie sałatki czy ugniatanie ciasta. Wiktorek chce, by ciągle z nim rozmawiać. – Czasami buzia mnie od tego boli – śmieje się Kinga. – Ale dzięki temu synek rozwija się wspaniale.
Kinga i Monika spotykają się z innymi mamami na placach zabaw. Dzieci uwielbiają bawić się razem, a one mogą porozmawiać. Nie tylko o dzieciach, choć to najwdzięczniejszy temat. Mogą pogadać o tym, że bycie kurą domową daje szczęście, jeśli umie się to dostrzec. Że praca w domu jest niewdzięczna, bo niemal jej nie widać. Ale kiedyś miłość, jaką dało się dziecku, zwróci się. I to wielokrotnie!
Agnieszka Trojan