Pakowanie to część podróży, zwykle zajmowało nam 15 minut. Sytuacja zmieniła się, gdy pojawił się Jaś. Po dwóch miesiącach postanowiliśmy udać się na pierwszą dłuższą wyprawę, do rodziców.

Reklama

Rano prasuję ciuszki Maluszka, pakuję do torby rzeczy moje i Męża, osobno te dla Jasia, kolejna torba to miski, jedzenie i inne akcesoria dla kota. Gotowe. Wynik całkiem niezły, bo uwinęłam się w niecałe pół godziny. Ha, a znajomi narzekają, że pakowanie się z dzieckiem to prawdziwy poligon!

Po południu Mąż wraca z pracy, obiad i wrzucanie rzeczy do auta. Torby do bagażnika, Jasiu w foteliku z tyłu, ja obok, z przodu obok kierowcy kot w wiklinowym koszyku. Jakie to proste! Ostatni rzut oka na dom, radio cicho przygrywa. Ruszamy.
– Wiesz, w weekend ma być ładna pogoda, może wybierzemy się z Jasiem na długi spacer do lasu? – szczebioczę.
– Pewnie! A wzięliśmy aparat?
– Oj, nie. Pożyczymy od taty.

Cholera! Wózka też nie wzięliśmy. Zawracamy do domu. Z garażu wytaczamy wózek – największą na rynku gondolę na kółkach. Z bagażnika wyfruwają torby, całą przestrzeń zajmuje złożony w dwóch częściach pojazd naszego Maluszka. Z nieba zaczynają spadać pojedyncze krople deszczu, a my biegamy wokół samochodu z wypchanymi torbami. Kot zaczyna nerwowo pomiaukiwać. Bagaże lądują na tylnym siedzeniu, kot bez zmian, Jasiu w foteliku.

– A gdzie ja mam usiąść?
Wyciągamy torby. Torba dziecka mieści się na podłodze przed przednim siedzeniem, kocia torba na podłodze za przednim siedzeniem, ja z tyłu, wózek w bagażniku. Co zrobić z naszą torbą? Deszcz przybiera na sile.
– Musimy ją rozpakować.

Zobacz także

Koszulki, spodnie, bluzy, buty wtykamy między koła wózka, kosmetyki luzem w gondoli. Atmosfera robi się gęsta. Dobrze, że w przeszłości byłam mistrzem tetris. Wsiadamy, trzaskając drzwiami. Trzask, trzask. Cisza. Jak pauza w V Symfonii Beethovena,
gdy po pierwszym „ta da da dammm” na bezdechu czekasz na drugie.

Deszcz bębni o maskę samochodu, radio już nie gra, ale charczy, kot przestał pomiaukiwać, teraz drze się jak obdzierany ze skóry, Maleństwo robi się purpurowe i już jest gotowe wydać z siebie prawdziwy ryk. Siedzimy w zapakowanym jak cygański tabor aucie i zastanawiamy się, jak to się mogło stać... Najważniejsze jednak, że się udało. Ruszamy.

Reklama

Felieton nagrodzony w „Twoim Dziecku” nr 1/2015
Zobacz zasady Konkursu na Felieton w miesięczniku „Twoje Dziecko”

Reklama
Reklama
Reklama