Reklama

Wiadomo – to dziecko biegnie do mamy z życzeniami. Jednak inicjatywa, logistyka i organizacja tej operacji należą do taty. Maluszki i tak nie zrozumieją sensu Dnia Matki – przecież codziennie się ją kocha i daje buziaki. Dla nieco starszych dzieci najważniejsze stanie się namalowanie laurki i „bycie grzecznym” w tym dniu. Te bardziej gorliwe nauczą się w przedszkolu wierszyka, który wyrecytują, a mamom ze wzruszenia zaszklą się oczy.
Ale niech ojcowie kilkulatków nie myślą, że uda im się wykpić wiechciem kwiatów i laurką. Nic z tego. Nie po to kobieta została matką, by rezygnować z przywilejów, które chciałaby czerpać z okazji swojego majowego święta. Tak więc kwiatki i laurka są OK, ale jedynie jako przystawka. Tylko co powinno być głównym daniem?

Reklama

Wariant 1 – wielkie porządki
Niespodzianka dla młodej mamy będącej na urlopie macierzyńskim i siedzącej w domu to rzecz niełatwa. I z góry skazana na dekonspirację. Nawet gdy jesteście już na szczęśliwym etapie przedszkola. Facet nie weźmie przecież dnia wolnego, by w pocie czoła wysprzątać dom, wyprasować stertę ciuchów, skosić trawnik, ugotować obiad albo opłacić rachunki. A wieczorem wydyszeć jak posłaniec spod Maratonu: „To dla ciebie, kochanie. Nic nie musisz robić. To twoje święto”. Po wszystkim padnie zresztą na twarz. Wiadomo, że choć potrafi przeżyć dwie doby na siłowni, to godzina z odkurzaczem to zbyt wiele. Zaś cały ten domowy heroiczny bój i tak pójdzie na marne.
Dlaczego? Bo w ten sposób po prostu darowuje wybrance swego serca jednodniowy matrix. W dodatku nieprzekraczający granic kuchni i łazienki. Daje wirtualną rzeczywistość, o której każda kobieta marzy, ale też jednocześnie wie, że na co dzień jest kompletnie niemożliwa. Poza tym głupio jakoś w imieniu dziecka ofiarować kochanej żonie sprzątanie (czy też jego brak).

Wariant 2 – gosposia na rok
A może zaskoczyć młodą mamę opłaconą na rok panią do zajmowania się domem? „Od dziś, kochanie, pani Zosia zajmie się praniem i sprzątaniem. A ty króluj przed toaletką”. Pomysł niegłupi... Ale niebezpieczny. Bo skoro do tej pory nie zatrudnialiście pani Zosi, to pewnie nie było was na to stać. Albo nie byliście pewni, że chcecie. Obdarowana gosposią młoda mama zapyta więc, o ile skurczy się w związku z tym domowy budżet. I nie wiem, jak inne panie, ale moja żona miałaby za złe, że podczas castingu na gosposię nie była w jury.

Wariant 3 – podjazd dla wózka
Więc może walka z barierami? W stolicy skrzykiwane są ostatnio „Wózkowe Masy Krytyczne”. To marsz matek w proteście przeciw barierom architektonicznym utrudniającym jazdę wózkiem w mieście. Może więc zamontować na schodach pochylnię dla wózka lub okleić gąbką róg kredensu, o który żona obija się podczas przewijania córeczki? Ale to prezent z gatunku: „Kochanie, zamiast starych taczek na metalowym kółku daję ci nowe, na ogumionym. Do roboty”.

Wariant 4 – podróż kabrioletem
Ponoć sporo kobiet o niej marzy. Zrobiłem więc krótki research w wypożyczalniach samochodów. I… nie jest to szczególnie popularny model w naszym klimacie. Dlatego takie auta można spotkać niemal wyłącznie w wypożyczalniach z górnej półki cenowej. Co tam z górnej – z pawlacza po prostu!
Ale klient nasz pan. Wypożyczenie sportowego kabrioletu BMW Z4 (podobnym jeździł James Bond) to siedem stówek. Razy dwa dni – to minimum, na jakie się go wypożycza. Aha, i kaucja – dwa tysiące. I niech wam nie przyjdzie do głowy złamać wajchy od kierunkowskazów lub zarysować błotnika. Bo wtedy trzeba pokryć szkody i pogodzić się z trzycyfrową karą w euro. Już widzę, jak tatuś pakuje ślubną do BMW i mówi: – Tylko, kochanie, niczego nie dotykaj, bo drogie...

Wariant 5 – osobisty nauczyciel
Ostatecznie wsiadamy do tego, co mamy, i jedziemy. Dokąd? – Niespodzianka – odpowiada zalotnie mąż i steruje autem ku... No właśnie: ku czemu? Czego pragną kobiety? Matki zwłaszcza? Odpowiedź znał bohater grany przez Mela Gibsona, ale tylko dlatego, że zaczął słyszeć babskie myśli. Ja też je usłyszałem dzięki koleżankom z redakcji.
Zabieramy więc najlepszą przyjaciółkę żony i jedziemy do klubu fitness. Zostawiamy tam obie panie pod opieką osobistego trenera na dowolnie długo. Można dołączyć prywatne lekcje języka włoskiego z przystojnym native speakerem. To oczywiście żart. Mąż-Ojciec-Polak już na samą sugestię dobędzie szabli i spadnie czyjaś głowa. Najpierw native speakera.

Wariant 6 – rozkosze spa
Zamiast do klubu fitness może lepiej pojechać do dobrego spa na Słowacji lub – raz się żyje! – we Francji. Na trzy dni kosmetycznego dopieszczania, kolacji przy świecach, zwiedzania romantycznych miejsc, relaksu w szumie wód termalnych. A podczas kolacji… pod spodeczkiem powinno znaleźć się pudełko z pierścionkiem lub z pendrive’em od Swarovskiego.
Pianista gra ulubione melodie Żony-Matki. Mąż szarmancki, gdzieś uciekły troski i zmęczenie rzucające cień na jego lica. Szybki rzut oka w lustro... tak! „Dziś jestem piękna i spełniona. Taka zawsze chciałam być!”. Czerwień wina kołysząca się na długich kryształowych szyjkach ponad śnieżnobiałym obrusem zdaje się szeptać: „To dopiero wstęp. Ten wieczór będzie trwać całą wieczność. Jestem kobietą i do mnie należy świat…”. – Tylko gdzie, do licha, jest moje dziecko?! – Z babcią, kochanie. Z babcią.

PS
Prawidłowy scenariusz błąka się zapewne po niejednej męskiej głowie: dobrze schłodzony szampan marki Peiper Heidsieck, sushi, aromatyczna kąpiel w płatkach róż, kojąca muzyka, delikatny masaż stóp i komunikat: „Odpręż się, kochanie, sprzedałem dzieciaki...”.

Babciu, S.O.S.!
Cokolwiek mężczyzna zaplanuje na ten dzień i wieczór, najlepiej byłoby zacząć od negocjacji z mamą lub teściową. Nie będzie fajnego Dnia Matki bez radosnego zawołania męża: „Kochanie, zmniejszyłem dzieciaki!”. Na tyle że nie będą przeszkadzać. Są pod dobrą opieką. Oczywiście można wymyślać scenariusze typu: laurka, wspólna kolacja z dzieckiem, gra w Monopol, zapewnienia, że wszyscy najbardziej na świecie kochamy naszą mamę... Ale my, faceci, dobrze wiemy, że „nasza mama” chciałaby zamiast partyjki domina z rodzinką skoczyć ze spadochronem, pojechać do Brukseli na koncert Robbiego Williamsa lub przynajmniej dostać kartę kredytową i sześć godzin wolnego w centrum handlowym. Sama.

Tekst: Marcin Przewoźniak, pedagog, dziennikarz, pracuje w „Dzienniku”. Tata sześcioletniego Ryśka.

td_dopisek.gif

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama