Jeśli idzie o pierwsze trzy z tych pytań, to nie mam na ich temat nic do powiedzenia. Z kolei jeśli idzie o pytanie numer cztery, to obawiam się, że jest bez sensu. Równie dobrze mógłbyś pytać, czy warto mieć oczy albo nogi. Albo wiesz co. Dlatego moja odpowiedź brzmi następująco: jeśli jeszcze nie masz dziecka, miej je jak najszybciej!

Reklama

Nie daj się przekonać argumentom zestrachanych singli, nie bądź człowiekiem wyzwolonym od miłości, nie słuchaj specjalistów od alternatywnych stylów życia, duchowych wegetarian, przebojowych kidultów i korporacyjnych pracoholików. Puść ich brednie mimo uszu i miej dziecko. Natychmiast, w tym roku, w tym życiu. A kiedy już będziesz je miał, zaczekaj na ten moment (to może potrwać parę miesięcy), kiedy wejdziesz do pokoju malucha, a on – z policzkami zaróżowionymi od snu – spojrzy na ciebie, uśmiechnie się i powie: – Tato! Wtedy będziesz wiedział.

A teraz przejdźmy do spraw praktycznych. Według mnie całe wyzwanie związane z ojcostwem polega na tym, że musisz robić rzeczy, których nie potrafisz robić, po to, aby nauczyć się je robić. To jak z nauką języka obcego: zaczynasz się nim posługiwać, choć wcale go jeszcze nie znasz. Dla faceta to szczególnie trudne wyzwanie, bo implikuje proszenie o pomoc (pamiętasz, jak wolałeś krążyć autem po Ursynowie, zamiast spytać kogoś o drogę?).

Jednak w przypadku opieki nad niemowlakiem sprawy mają się nieco inaczej. Nie będziesz musiał nikogo prosić o pomoc, gdyż otrzymasz ją i tak. Chcesz czy nie. Wszystkie babki, ciotki i kuzynki natychmiast przybędą ci z odsieczą. Każda sąsiadka i nieznajoma z warzywniaka udzieli ci miliona świetnych rad. Twoim zadaniem będzie jedynie oddzielenie ziarna od plew. Jeśli ty i dziecko przeżyjecie pierwszy rok, to znaczy, że wszystko robiliście dobrze. Jeśli zaś nie przeżyjecie... no cóż, nie ma takiej opcji. Dlatego uzbrój się w cierpliwość i odrobinę dystansu. Błędów nie popełniają tylko święci oraz policja drogowa.

Czy z niemowlakiem będzie łatwo? Nie.
Czy będzie przewidywalnie? Bynajmniej.
Czy będzie cicho? W żadnym wypadku.

Zobacz także

Ale z drugiej strony… Pamiętam taką chwilę. Nawet więcej niż pamiętam. Noszę ją w sobie i wciąż w niej od nowa występuję, choć przecież jest to chwila sprzed kilku lat. Stałem przy łóżeczku mojej kilkumiesięcznej córki, patrzyłem na nią, jak śpi, słuchałem jej oddechu, delikatnie dotykałem policzków, poprawiałem kołdrę. I wtedy przez uchylone okno do pokoju wleciała osa. Wielka, wściekła, ruchliwa osa z wielkim, wściekłym, ruchliwym żądłem na pokładzie. Był to moment, w którym pojąłem, że w moim życiu nic już nie będzie takie samo. I że są tylko dwa wyjścia: albo unicestwiam osę i zostaję superbohaterem, albo uciekam przed tą osą do końca mojego marnego, tchórzliwego życia.

Zaraz, zaraz, cofnij! Tak naprawdę wyjście było tylko jedno: zostać superbohaterem.

Reklama

Najnowsze felietony Rafała Witka znajdziesz w aktualnych numerach miesięcznika „Twoje Dziecko”

Reklama
Reklama
Reklama