Reklama

„Mus jabłkowy” to książka obrazkowa o ojcu i synu, którym zdarzają się zarówno dobre, jak i gorsze dni, a także o tym, co z tego wynika. To historia bez lukru.

Czasem trudno być dzieckiem. Tak jak trudno być rodzicem. Pochodzimy z różnych światów i zdarza się, że trzeba sporo wysiłku, by osiągnąć porozumienie. To proste. My, rodzice, wiemy więcej i ta wiedza nas paraliżuje. Sprawia, że boimy się o bezpieczeństwo naszych dzieci. Tu upatruję źródło konfliktu.

Reklama

Z jednej strony my, rodzice, chcemy być przyjaciółmi dla naszych dzieci, ale z drugiej nie możemy się uwolnić od roli nadzorców.

Nie jest łatwo zaakceptować tę różnorodność ról – ani dziecku, ani dorosłemu. To dlatego w "Musie jabłkowym" syn odwraca się od swojego ojca. To doświadczenie jest mi bliskie, bo mój syn robił podobnie, gdy okazywałem się surowym i karzącym szefem. Zresztą kto nie miał podobnych doświadczeń? Bycie ojcem jest skomplikowane i nielogiczne.

Pokazał Pan ojca nieidealnego, który złości się na syna. Ale też syn, który mówi o swoim ojcu, że jest głupi, i który – po kłótni z nim – zagroził, że poszuka sobie nowego ojca, nie jest dzieckiem idealnym.

O to mi chodziło! Byśmy zaakceptowali to, że tacy jesteśmy, że tacy są prawdziwi ojcowie i prawdziwi synowie, którym zdarza się odtrącić rękę wyciągniętą do zgody albo powiedzieć „nie kocham cię”... Dzieci nie są aniołami, zdarza im się być upartymi i złośliwymi. Nie ma potrzeby chronić ich przed każdym konfliktem, wychowywać w złudzeniu, że życie to świat jak w domku lalki Barbie.

Udało się Panu zrobić książkę i dla dzieci, i dla dorosłych.

To książka o szacunku. O tym, że lepiej przyznać się do słabości, niż narzucać swoje poglądy, „bo ja tak mówię”. Przyznanie się do tego, że czegoś się nie wie, nie oznacza, iż stracimy w oczach dziecka, wręcz przeciwnie. Ta zasada sprawdziła się, gdy wychowywałem swoje dzieci. Dlatego też nie ukrywałem przed synem tego, że zdarza mi się płakać. Jednak zawsze rozmawiałem z nim o przyczynie płaczu. Wierzę, że to, iż wdział mnie w chwili słabości, będzie dla niego pocieszeniem. Bo widział też, że wyszedłem z tego, że da się to zrobić. „Mus jabłkowy” to znak dla innych, dzieci i dorosłych, że nie są sami. Mam nadzieję, że znajdą pocieszenie, czytając moją książkę, bo prawdziwe historie pomagają radzić sobie w prawdziwym życiu.

W Pana ilustracjach jest dużo emocji, mówią one więcej niż sam tekst, którego zresztą jest niewiele w „Musie jabłkowym” wydanym przez Wydawnictwo Dwie Siostry. To Pan powiedział, że nie sztuka jest narysować krzesło, sztuką jest narysować krzesło, które wyraża emocje.

Tekst może ograniczać. Im mniej go, tym większe pole dla wyobraźni. Dzięki temu historia jest otwarta, można ją odczytywać na wiele sposobów. Inna sprawa, że mamy obsesję na punkcie tekstu, a przecież rodzimy się z umiejętnością czytania.... znaków, obrazów, a nie liter. Najpierw rozpoznajemy twarz mamy, a dopiero kilka lat później, gdy nauczymy się czytać, dowiadujemy się, że mama to m-a-m-a. Picturebook, w którym z założenia nie ma wiele tekstu, a czasem nie ma go w ogóle, może być początkiem ciekawej rozmowy między dorosłym a dzieckiem. Wystarczy spytać dziecko, dlaczego bohater jest smutny? Proszę mi uwierzyć, niektóre odpowiedzi mogą zaskoczyć. Rodzice czasem utrudniają, skupiając się na edukacyjnych walorach książek. Niepotrzebnie.

„Mus jabłkowy” pozwolił wytłumaczyć mojemu synowi, skąd biorą się konflikty między nami. Łatwiej przy okazji czytania książki opowiedzieć o swoich emocjach, niż zapowiedzieć dziecku, że właśnie teraz będziemy rozmawiać. Dlatego na warsztatach z dziećmi proszę je, by narysowały swoje relacje z rodzicami. Jestem przekonany, że za pomocą ilustracji można powiedzieć więcej niż słowami.

Czy picturebook dla dzieci jest sztuką?

Twórczość i kreatywność polega na tym, by rzeczy oczywiste pokazać w inny sposób. Tę samą rzecz można przedstawić na milion razy, bo każdy z nas ma inna wyobraźnię, inaczej widzi. Picturebook pozwala odczytywać tę samą historię na nowo i znowu na nowo. W sztuce ilustrowania chodzi o to, by odbiorca wyobraził sobie, że obraz ma swoja własną wyobraźnię. Zastanowił się, co wydarzyło się przed opisaną czy też zilustrowaną historią i co było po niej, co jest za obrazem, który widzi. Ta ciekawość jest nagradzana, bo nagle zauważa rzeczy na obrazie, których na pierwszy rzut oka nie zobaczył. Patrzeć znaczy czuć, a czuć znaczy wierzyć.

Reklama

Klaas Verplancke, flamandzki ilustrator i autor książek dla dzieci i dorosłych. Ukończył grafikę reklamową i fotografię w akademii sztuk pięknych w Gandawie. Uczy ilustracji w Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych w Antwerpii. Zdobył wiele nagród, których ukoronowaniem jest nagroda BolognaRagazzi (2001), nominacja do Nagrody im. Hansa Christiana Andersena w kategorii ilustracji (2006) oraz dziewięć nominacji do Nagrody im. Astrid Lindgren za całokształt twórczości. W Polsce ukazała się jego najsłynniejsza książka "Mus jabłkowy" (przetłumaczono ją na 14 języków).

Reklama
Reklama
Reklama