Kiedy mieć dziecko? – czytaj felieton Rafała Witka
Błagam, tylko nie mów, że jeszcze do tego nie dojrzałeś. Gdyby twoi szanowni mamon et papon czekali, aż dojrzeją do posiadania ciebie, prawdopodobnie zdążyłbyś się zestarzeć, zanim byś się urodził.
- Rafał Witek
Stawianie sprawy w ten sposób jest błędem logicznym, a w dodatku może cię kosztować mnóstwo straconego czasu. Otóż sprawa wygląda tak: nikt, kto nie posiada dziecka, nie jest dojrzały do jego posiadania. Dojrzewanie do posiadania dziecka zaczyna się w momencie, w którym dowiadujesz się, że będziesz je miał. Więc po co zamartwiać się na zapas? Albo pójdźmy jeszcze dalej: po co w ogóle się zamartwiać? Natura da ci kilka ładnych miesięcy, żebyś sobie wszystko poukładał. Pomyśl tylko: zajmiesz swoje ulubione, najbardziej wygniecione miejsce na sofie, otworzysz napój bezalkoholowy i z satysfakcją oddasz się kontemplacji faktu, że oto w niepodważalny sposób potwierdziłeś swoją męskość. Przyjemnie jest oddać jeden idealnie trafny strzał w światło bramki. Mówię ci, poczujesz się jak Leo Messi. Ale zacznijmy od ustalenia rzeczy podstawowych: kiedy mieć dziecko?
Na pewno warto mieć je przed śmiercią. Opcje typu „potomek po sześćdziesiątce” lub „gdy tylko spłacimy kredyt hipoteczny” nie wchodzą w grę. Dziecko potrzebuje ojca, a nie zakurzonego portretu na ścianie. Co więcej, dziecko potrzebuje też wzorca mężczyzny. Szczególnie córka. Podobno dziewczęta poszukujące kandydata na męża preferują kochasiów podobnych do swojego ojca. Synowi też przyda się silna męska ręka, a nie zwiotczały implant. Współczesny świat nie oferuje zbyt wielu wzorów męskości. Nawet człowiek, który grał Supermana, już nie żyje. W tej sytuacji masz do wyboru: albo twój dzieciak będzie się wzorował na tobie, albo na jakimś z metra ciętym idolu z kolczykami w łuku brwiowym. Z wszystkimi twoimi wadami i nałogami wydajesz się jednak być lepszym typem.
Wracając do tematu: według mnie najlepiej mieć dziecko wiosną. Gdzieś tak pod koniec kwietnia. Zazwyczaj jest już wtedy dostatecznie ciepło, żeby komfortowo przewieźć maleństwo ze szpitala do domu. Pielęgnacja niemowlęcia, pierwsze wizyty u lekarza i spacery też przebiegają lepiej, kiedy na zewnątrz świeci słońce. No i wiosną masz o połowę mniej ciuchów do kupienia, bo w pierwszych miesiącach życia dziecko wyrasta z ubranek, zanim jeszcze zdąży je przymierzyć. Tak więc aspekt zdrowotny i finansowy przemawia za tym, żeby mieć dziecko wiosną. Równie ważny jest aspekt organizacyjny. Przy terminie porodu ustalonym na kwiecień nie tracicie sylwestra. W szóstym miesiącu twoja dziewczyna będzie jeszcze na tyle w formie, żeby spokojnie gdzieś wyjść, a nawet trochę się pogibać. Odpadnie wam też stres związany z obawą, że TA chwila nastąpi w środku Świąt lub w innym terminie, kiedy lekarze są na urlopach, a przyjmowaniem porodów zajmuje się odźwierny. W najgorszym wypadku trafisz na Wielkanoc, ale – jeśli idzie o organizacyjne rozprężenie – Wielkanoc to nic w porównaniu z Bożym Narodzeniem.
Jak już pewnie obliczyłeś, żeby mieć dziecko w kwietniu, trzeba dopełnić formalności w lipcu poprzedniego roku. Na naszej półkuli lipiec to piękny i ciepły miesiąc sprzyjający wyprawom na łono natury. Albo na jakiekolwiek inne.
Najnowsze felietony Rafała Witka znajdziesz w aktualnych numerach miesięcznika „Twoje Dziecko”.