Reklama

Mój mąż był moim pierwszym, poważnym chłopakiem. Jesteśmy razem od liceum, ślub braliśmy jeszcze w ubiegłym stuleciu. Mamy dwójkę dzieci, mnóstwo nas łączy. Ale nadal są sprawy, które przed sobą... ukrywamy.

Reklama

Myślę, że tak właśnie powinno być. Że nawet wspólny poród, wspólne życie i wspólne wstawanie do chorego dziecka w nocy nie powinny oznaczać też wspólnego chodzenia do toalety.

Uwaga! To bardzo szczery tekst. Choć jednocześnie trochę z przymrużeniem oka. Ale mojemu mężowi go... nie pokażę.

Oto 5 rzeczy, których lepiej, nie pokazywać ojcu swojego dziecka:

  1. Krocze po porodzie. Nawet trochę nieciekawie to brzmi, prawda? Jeszcze mniej ciekawie to wygląda. Jasne, że wygląda tak przez narodziny waszego, czyli też Jego, dziecka. Ale spokojnie, wszystko wróci do normy. I za jakiś czas pewnie będzie nadal uwielbianym (i pieszczonym) przez niego miejscem.
    Niech będzie - jeśli tylko chce - z Tobą przy porodzie. Ale nie musi stać między nogami i tam patrzeć. Mój mąż, dopiero za drugim razem, był ze mną cały czas w trakcie porodu, ale stał obok mojej głowy. I tak było świetnie.
  2. Bielizna na czas miesiączki. Chyba każda kobieta ma majtki, w których nie chciałaby iść na rozbieraną randkę. Wiesz, o czym mówię, prawda? Nie chodzi o to, żeby udawać, że całe życie nam najwygodniej w niewygodnych koronkowych stringach, ale...
    Bawełniane, lekko odbarwione, czasem takie, których nie da się idealnie doprać, majtki niech nie trafią w ręce faceta. Nawet, gdy wiesza pranie.
    O zostawianiu podpasek w łazience, nie wspominam.
  3. Korzystanie z toalety. Szczególnie chodzi o "numer dwa". Pewnie po jakimś czasie każdy narzeczony godzi się z tym, że jego wybranka też musi się wypróżniać, ale nie wierzę, że bycie świadkiem tego, jest potrzebne. Zresztą to działa w obie strony.
  4. Rachunki przed świętami. Mamy wspólne konto od lat. Ale staram się przed świętami lub urodzinami mojego ukochanego, tak płacić za prezenty, by nie widział w dniu dokonania transakcji, że dostanie książkę o Ameryce lub torbę na laptopa. Można to zrobić. Wypłacić gotówkę z bankomatu i nie płacić kartą za prezenty. Przecież choć odrobina tajemnicy jest potrzebna! Potrzebna i... ekscytująca.
  5. Płatki do oczyszczania porów na nosie. Wiem, że on też ma pory, też powinien je oczyszczać. Ale nie chcę nigdy widzieć, jak oczyszcza skórę, nie chcę widzieć, tego, co wychodzi z jego nosa. Po prostu. Wątpię, żeby on chciał patrzeć na to, co wychodzi z mojego. Choć oczywiście chodzenie po domu w szlafroczku z maseczką (nawilżającą!) na buzi to już całkiem co innego. Moim zdaniem może być nawet seksowne.

PS Jesteśmy naprawdę fajnym małżeństwem. Jestem gotowa być z moim mężem na dobre i złe. Ale skoro nadal chcę (a chcę!), żebyśmy traktowali się, jak świeżo zakochani, jak po kilku randkach, będę dbała o nasze... tajemnice. Póki śmierć nas nie rozłączy.

Warto przeczytać:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama