„Babcia każdego roku robiła gwiazdę na czubek choinki...” Najpiękniejsze rodzinne wspomnienia świąteczne
Istnieją elementy wieczerzy wigilijnej, które odnaleźć można w każdym domu. Sianko położone pod obrusem, dodatkowe puste nakrycie dla niespodziewanego gościa, dzielenie się opłatkiem. Ale w każdej rodzinie rodzą się jej własne tradycje, pielęgnowane przez kolejne pokolenia…
Udało wam się kiedyś zapytać babcię, dziadka, bliską ciocię lub rodziców, jak wyglądały święta, gdy byli dziećmi? Większości tych historii z pewnością słuchaliście z zapartym tchem…
Nietypowe zabawki
Nie jest tajemnicą, że jeszcze kilkanaście lat temu ozdoby choinkowe jakie dziś możemy kupić w sklepach były tylko marzeniem. Ale… wiele mam i babć podkreśla, że sprzyjało to kreatywności i wiązało pokolenia.
Anita: „Moja mama każdego roku wspomina, jak razem z babcią owijały orzechy w kolorowe ścinki materiałów i wieszały na choince. Babci nie ma już z nami, ale moja mama każdego roku przygotowuje przynajmniej kilka takich bombek. Robię to razem z nią, a dwa lata temu dołączyła do nas moja córeczka. To nasz czas. Mama zawsze robi pyszną, korzenną herbatę, śpiewamy wtedy kolędy i wspominamy święta sprzed lat, porównując je do tego, co jest teraz. Zadziwiające, że każdego roku mamy inne wnioski! Ale chyba mogę powiedzieć, że to nasza tradycja”.
Na choinkach jeszcze kilka lat temu wisiały – oprócz orzechów – cukierki zawinięte w kolorowe papierki, pierniczki i dekoracje robione na szydełku.
Xymena: „Kiedy moja ukochana babcia była małą dziewczynką (czasy II wojny światowej), ozdób na choinkę nie było prawie wcale. Wycięła więc z tektury aniołka, pomalowała i powiesiła. Wciąż go mamy i w tym roku kolejny raz zawiśnie na samej górze choinki”.
Przy wigilijnym stole
Oktawia: „Święta spędzamy zawsze w bardzo dużym gronie. Od kiedy moje siostry mają mężów, „obszar terytorialny” tradycji świątecznych się powiększył. Uwielbiam słuchać historii o tym, jakie tradycje królują na Dolnym Śląsku, a jakie nad morzem. Nawet te historie, które panowie znają z opowieści swoich babć są zupełnie inne niż nasze, z serca Wielkopolski. To rokrocznie niezwykła podróż w czasie”.
Rzeczywiście, w wielu domach to zastawiony stół zbliża, skłania do rozmów, wywołuje tematy. To czas, kiedy odkłada się telefony na bok i skupiamy się na tym, co naprawdę ważne.
Marta: „W domu u moich dziadków podczas wigilii na stole wszystkie potrawy nigdy nie stały od razu. Wieczerzę zaczynało się od opłatka (kawałki, które zostały po złożeniu życzeń jadło się z miodem i czosnkiem), potem na stół wjeżdżał barszcz czerwony, a następnie każda potrawa miała własne „wejście”. Na czym ono polegało? Babcia mówiła kilka słów o każdym przysmaku: że uszka zrobiła ciocia Grażynka, a tradycja pochodzi stąd i stąd… Kolacja trwała przez to kilka godzin, bo po każdej potrawie była przerwa na kolędy. Ale dzięki temu każdy mógł spróbować wszystkich 12 potraw. Babcia kontrolowała, czy nikt nie odpuścił choć jednej!”.
Sentymentalnie i radośnie
W niejednym domu świąteczne historie koncentrują się wokół lampek choinkowych. Od historii poplątanego przewodu (kto ich nie zna), przez przepaloną żaróweczkę sprawiającą, że cały sznur nie świeci, aż po świeczki, które stawiane były na choinkach w wielu domach zanim jeszcze pojawiły się elektryczne światełka.
Natalia: „U mnie w domu regularnie przytaczana jest historia klasycznych świec i tego, jak pięknie... zapłonęła od nich choinka. Ale to ponoć często zdarzało się w latach 70. i 80. Jednak nie to jest wyjątkowe w tej historii, a to, że płonąca choinka była gościem w naszym domu kilka lat z rzędu!”.
Nie tylko świeczki były obowiązkowym elementem choinki sprzed kilku dekad. Kto pamięta „anielskie włosy”?
Oktawia: „Od kiedy pamiętam, dekorowanie choinki w rodzinnym domu należało do mnie i mojej siostry. Tata uroczyście otwierał ten moment świąt, wieszając lampki i osadzając czub. Później całość należała do nas. Kiedy choinka była już praktycznie udekorowana, jak spod Ziemi wyłaniała się moja mama z naręczem anielskich włosów, czyli tych cieniutkich, lśniących w różnych kolorach tasiemek. Mój tata ich nie znosi, z kolei mama twierdzi, że bez nich choinka jest pusta. I tak od ponad 30 lat spierają się o obecność świecidełek na choince. Każdego roku dochodzi do kompromisu – zostaje kilka symbolicznych włosów. Niemniej od kilku lat, jak tylko skończymy ubierać choinkę wołamy mamę, że czas już na świecące nici (tak mówi moja córka) i rytualną dyskusję o ich obecności na choince”.
Hej kolęda, kolęda!
Śpiewanie kolęd i pastorałek to tradycja w wielu domach. Niektórzy śpiewają je przed wieczerzą, inni dopiero po kolacji. Jeszcze inni czekają do pasterki.
Oktawia: „Zawsze rozpoczynamy kolację od odśpiewania pierwszej zwrotki . Dopiero później dzielimy się opłatkiem i siadamy do stołu”.
To, co nasze
Najważniejsze w tradycjach świątecznych jest ich pielęgnowanie i kultywowanie. W jednej rodzinie może to być wspólne pieczenie ciast, w innej wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, w jeszcze innej uroczyste bożonarodzeniowe śniadanie i spacer tymi samymi ścieżkami. Ważne, żeby nie zapominać, dlaczego spotykamy się w tym wyjątkowym czasie, w wyjątkowym miejscu i w gronie wyjątkowych ludzi.
Marta: „Dziadkowie wspominają, że w ich czasach w domu pachniało choinką, bo ta zawsze była świeża z lasu. Ubierali ją we własnoręcznie przygotowane łańcuchy, wieszali na niej rajskie jabłuszka, cukierki, cukrowe laseczki, włosy anielskie. W dniu wigilii zapalali na choince świeczki. Ale jednym z ważniejszych zwyczajów było przygotowanie szopki – mój pradziadek był stolarzem, więc tworzył małe dzieła sztuki, która moja babcia malowała farbkami i ubierała, jak małe laleczki”.
A jakie są wasze rodzinne wspomnienia?
Zobacz więcej inspiracji na świąteczny czas z dzieckiem.
Artykuł powstał z udziałem marki Kinder