Reklama

25 lat temu "Gazeta Wyborcza" rozpoczęła akcję "Rodzić po Ludzku", która miała odmienić polskie porodówki. Wówczas normą było rodzenie w bólu, upokorzeniu i strachu. Była duża nadzieja, że nastąpi przemiana. Czy to się udało?

Reklama

Rodzić po Ludzku w liczbach

Patrząc na wnioski płynące z analizy blisko 50 tysięcy ankiet, które mamy z całej Polski wypełniły w ramach akcji "Głos matek ma moc zmiany", zainicjowanej przez Fundację Rodzić po Ludzku, można powiedzieć, że nie do końca. Owszem porodówki lśnią czystością, są wyposażone w wygodne fotele, worki sako, piłki, drabinki. Ale nie to daje kobiecie poczucie bezpieczeństwa, ale lekarze i położne pomagający urodzić dziecko.

Z badań przeprowadzonych przez fundację wynika, że przy połowie porodów dochodzi do niedopełnienia procedur, nadużyć i przemocy. Chodzi przede wszystkim o krzyk, straszenie, poniżanie i wyśmiewanie rodzących. Chociaż są także przypadki przemocy fizycznej: poszturchiwania, policzkowania, rozkładania nóg na siłę.

"Dawał mi odczuć, że jestem śmieciem, bo jestem gruba"

"Anastezjolog krzyczał na mnie, że nie wypełniłam ankiety anastezjologicznej, chociaż kilka razy powtarzałam mu, że to zrobiłam, aż w końcu ją znalazł. Dawał mi odczuć, że jestem śmieciem, bo jestem gruba. Był bardzo chamski. Siedział na krześle pod ścianą i śmiał się ze mnie" - napisała kobieta rodząca w łódzkim szpitalu Matki Polki.

- Chociaż skala nadużyć i przemocy w szpitalach jest mniejsza niż 25 lat temu, to nie znaczy, że boli nas to mniej, boli bardziej - powiedziała "Newsweekowi" prezes fundacji Joanna Pietrusiewicz. Podkreśliła, że ćwierć wieku temu, pogardliwe traktowanie było normą w sklepach czy urzędach, ale dzisiaj trudno to zaakceptować.

“Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli"

Teraz nikt w sklepie z obsługi nie powie, że klientka jest tłusta, ale na porodówce już tak. Kobiety w ankietach napisały, że usłyszały o sobie, że są grube, gówniarami, kretynkami. Często mówiono do nich na "ty" lub bezosobowo: "No i czego ryczy". Słyszały chamskie komentarze: "Po co się chciało mieć dzieci? Trzeba było najpierw dupę odchudzić", "500 plus robi swoje, prawda".

O tym, co dzieje się na polskich porodówkach pokazała w reportażu "Newsweeka" Małgorzata Świętowicz. Są to wstrząsające opisy porodów kilku kobiet. Jedna z nich - Sylwia Biały (finalistka telewizyjnego show “Hell’s Kitchen") w trakcie bardzo bolesnego badania ginekologicznego była wyzywana, krwawiła. Usłyszała, że ma “Nie ryczeć" i “Nie robić histerii", a także: “Zamknij mordę, bo nie mogę zebrać myśli".

Kiedy pokazała segregator z badaniami i wskazaniem do cesarskiego cięcia (kobieta była dwa razy na podtrzymaniu ciąży w szpitalu, ma też wadę serca) usłyszała: "Nie mów mi, co mam robić", "Zaraz przyjdzie położna, będziesz rodzić naturalnie". Jej dziecko cudem zostało uratowane. Kobieta złożyła zawiadomienie do izby lekarskiej i prokuratury.

Dramatyczny finał braku cesarki

- Nie chciałam od nich wiele, tylko żeby poród nie był dla mnie traumą do końca życia - opowiedziała pani Marlena Załęcka z Warszawy. Rodziła 11 godzin, licząc od odejścia wód płodowych. Nie czuła skurczy, ale kazano jej przeć, bo "jak to pani nie ma skurczy". Mijały kolejne godziny. Kobieta straciła oddech, parła z maseczką tlenową na twarzy.

Narzędzia dla rodziców mamotoja.pl

Kalkulator terminu porodu Czytaj więcej

Synek urodził się z zerową liczbą punktów w skali Apgar. Od razu przewieziono go karetką do Centrum Zdrowia Dziecka. W wyniku niedotlenienia ma najgorsze z możliwych porażenie mózgowe - czterokończynowe, spastyczne, z wiotką szyją, więc głowa leci mu na boki.

W reportażu pojawia się więcej bohaterek, których dzieci urodziły się niepełnosprawne, z porażeniami kończyn. Obojętność lekarzy dla rodzącej kobiety czasami jest szokująca. Najwięcej takich dramatycznych przypadków wynika z tego, że zbyt późno podjęto decyzję o cesarskim cięciu. Położnicy, chociaż są do tego wyraźne wskazania, ignorują je i zwlekają z decyzją.

Na portalu http://GdzieRodzic.info znajdziecie wyniki ankiet kobiet biorących udział w akcji "Głos matek ma moc zmiany" i można sprawdzić, jak wypadł szpital, w którym rodziłyście lub zamierzasz urodzić dziecko. Akcja trwa nadal i można ocenić szpital na http://ankieta.rodzicpoludzku.pl. Nie bądź obojętna, każdy głos jest ważny i wpływa na ocenę szpitala i zmianę.

Reklama

Źródło: Newsweek, Ofeminin

Reklama
Reklama
Reklama