Reklama

Dzieci kochają odpusty, ich rodzice pewnie też, bo przypominają im własne dzieciństwo. Rodzinie Kamila Dybicha, radnego z Dąbrowy Górniczej, odpust będzie się teraz kojarzył źle, bo to na odpustowym straganie pod kościołem św. Maksymiliana Marii Kolbego, pan Dybich kupił swoim dzieciom balony z helem. Nie przeczuwał nawet – bo skąd? – na jakie niebezpieczeństwo naraził tym samym swoje dzieci. Teraz ostrzega innych rodziców na Facebooku: uwaga na balony! Ten feralny zakup mógł się skończyć dla jego córki bardzo źle, na szczęście tata był w pobliżu, by ją uratować.

Reklama

Balon jak bomba

Kupiony na odpuście balon zapłonął w rękach 5-letniej córki radnego. Dziewczynka ma poparzone ręce, spalił się też kawałek dywanu: - Był wieczór, dzieci przekomarzały się między sobą, próbowały nawzajem odebrać sobie mocno już sflaczały balon. W pewnym momencie Marcel odbił go w stronę Ani, a balon stanął w płomieniach, zaczął fruwać po pokoju. Złapałem palące się tworzywo i pobiegłem ugasić je w łazience. Gdy wróciłem, zobaczyłem, że córka ma nadpaloną grzywkę i poparzone palce – opowiada "Gazecie Wyborczej" Kamil Dybich.

Dlaczego balon się zapalił?

Najprawdopodobniej nie był wypełniony helem, lecz innym gazem – tak uważa tata dziewczynki. Jest poruszony i trudno się dziwić jego oburzeniu: - Kiedy pomyślę, że dzieci przez tydzień bawiły się tymi kolorowymi bombami na sznurkach, że one wisiały w ich pokoju, tuż przy firankach, jestem przerażony – mówi gazecie. Być może, jak twierdzą niektórzy komentatorzy, balon był wypełniony wodorem lub tworzywo, z którego był wykonany nie miało odpowiednich atestów bezpieczeństwa i doszło do zapalenia pod wpływem ładunku elektrostatycznego.

Policja zbada sprawę

Ojciec dziewczynki natychmiast zniszczył drugi balon, by zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Postanowił jednak dowiedzieć się, dlaczego doszło do zapalenia balonu, zebrał więc od sąsiadów balony, które oni kupili podczas odpustu i przekazał je policji. Przesłuchano świadków i sprzedawcę balonów, trwają poszukiwania biegłych, którzy mają sprawdzić, czy substancja znajdująca się w balonach jest tą samą, która jest w butli zabezpieczonej u sprzedawcy. Butla ta zawiera bezpieczny gaz, a sprzedawca miał pozwolenie na handel.

Balony nie są bezpiecznymi zabawkami

Mimo że to pierwszy taki nagłośniony przypadek, policja z Dąbrowy Górniczej przestrzega, żeby zachować ostrożność podczas kupowania balonów i nie zbliżać się do nich z papierosami. Majówka i wakacje to czas festynów i rozmaitych atrakcji dla dzieci, podczas których na pewno będą sprzedawane takie kolorowe i kuszące balony. Lepiej nie kusić losu!

Balony, chociaż uwielbiane przez dzieci, nie są bezpiecznymi zabawkami! Dlatego nigdy nie pozwalaj dziecku bawić się jakimkolwiek balonem, nie tylko tym napełnionym helem, bez opieki kogoś dorosłego.

Niebezpieczeństwa związane z balonami:

  • wdychanie helu – zabawa, która sprawia, że mówi się śmiesznym głosem, też może być niebezpieczna. Wdychając hel, możemy doprowadzić do niedotlenienia. Dziecko może stracić przytomność, mieć zawroty głowy. Hel wdychany w dużych dawkach może nawet doprowadzić do śmierci!
  • grożą zadławieniem – lateksowe balony są jednymi z najczęstszych przyczyn zadławień u dzieci - jeśli dziecko połknie kawałek pękniętego balonu, może on zablokować jego drogi oddechowe i doprowadzić do śmierci. Z amerykańskich danych wynika, że 1/3 śmiertelnych zadławień wśród dzieci spowodowana jest właśnie balonami.
  • mogą uszkodzić słuch – pęknięcie balonu jest tak głośne, że może doprowadzić do trwałego uszkodzenia słuchu u dzieci – ostrzegają naukowcy z Uniwersytetu w Alabamie (USA).

źródło: "Gazeta Wyborcza", Facebook/Kamil Dybich

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama