W całej Polsce do szkół wrócili uczniowie klas 1-3. Na Podhalu jednak w szkolnych ławkach zasiadły też starsze dzieci. Rodzice zbuntowali się i wspólnie złożyli oświadczenia, że ich dzieci nie mają odpowiednich warunków do nauki w domu. Zdarzyło się to m.in. w szkołach podstawowych w Ostrowsku, Ludźmierzu i Krempachach.

Reklama

„Mieli już dość tej zdalnej nauki”

Dyrektor ma obowiązek zapewnienia nauki dziecku w szkole, gdy nie ma ono do tego odpowiednich warunków w domu. Wystarczy złożenie odpowiedniego oświadczenia. Rodzice wykorzystali ten fakt i tłumnie złożyli takie oświadczenia u dyrektorów placówek.

„Mieli już dość tej zdalnej nauki. Byli na skraju wytrzymałości. Łącza internetowe się rwały, dzieciaki miały coraz większe zaległości. Umówili się, ruszyli szturmem na szkołę i złożyli nam takie oświadczenia. My ich nie sprawdzamy, bo to oni biorą odpowiedzialność za to, co podpisują. A że podpisała większość rodziców z klas 4-8, to mamy je teraz prawie wszystkie w szkole” – powiedziała osoba pracująca w sekretariacie szkoły w Ostrowsku.

Powrót do szkół już 5 tygodni temu

Na podstawie oświadczeń o braku odpowiednich warunków do nauki w trybie zdalny, najmłodsi uczniowie w Ludzimierzu wrócili jeszcze 5 tygodni przed świętami Bożego Narodzenia. Później naukę stacjonarną rozpoczęły kolejne roczniki. Sanepid skontrolował szkołę, czy przestrzegany jest reżim sanitarny. „Mamy dużą szkołę, z przestrzeganiem zaleceń sanitarnych nie mamy kłopotu” - powiedział dyrektor Edward Pazdur.

Z przestrzeganiem odpowiednich zaleceń nie ma problemu także szkoła w Krempachach. „Co miałam poradzić, jak mi rodzice przynieśli oświadczenia? Podważyć ich nie mam prawa, nawet jakbym wiedziała, że są lekko naciągane. To nie moje zadanie. Poza tym mamy dużą szkołę z czterema wejściami i 12 toaletami. Zalecenia sanitarne to dla nas nie problem” - powiedziała Lidia Kamoń, dyrektorka.

Zobacz także

Problem pojawia się w małych szkołach

Duże szkoły nie mają problemów z przestrzeganiem zaleceń sanitarnych, pojawia się on jednak w małych placówkach, gdzie budynek nie jest przystosowany do tego typu wymagań. Jacek Zoń, dyrektor małej szkółki w Dębnie otrzymał oświadczenia od prawie wszystkich rodziców uczniów z klasy 6. Obawia się jednak, że gdy zgodzi się na ich powrót do szkoły, niedługo tego samego będą oczekiwać rodzice dzieci z innych klas.

„Tymczasem klasy 4 i 5 mają część łączonych lekcji, mamy siedem sal lekcyjnych i dziewięć oddziałów, wspólną toaletę tylko na parterze. O standardach sanitarnych w takich warunkach nie może być mowy. Nie wiem, jaką podejmę decyzję, ale jak się wszystkie szkoły naokoło otworzą, a wygląda na to, że tak się stanie, nie będę się wygłupiał i też tak zrobię” - powiedział dyrektor szkoły w Dębnie.

Brak zgody dyrektora

Zdarzają się jednak też takie sytuacje, że dyrektor nie wydaje zgody na powrót uczniów do szkół. Dzieje się tak w przypadku, gdy oświadczenie złoży zbyt mało rodziców z jednej klasy. Dalej prowadzone jest nauczanie zdalne, a ci uczniowie, którzy naprawdę nie mają warunków, by uczyć się w domu – korzystają ze świetlicy.

Źródło: krakow.wyborcza.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama