Reklama

Skąd to się bierze, że każdemu wydaje się, że jest ekspertem? Niedawno mówiło się, że Polacy są ekspertami od epidemii, potem, że od wojny… Ale odkąd urodziłam córkę, mam wrażenie, że wszyscy wokół uważają się za znawców od wychowania dzieci. Uwaga: nie swoich dzieci.

Reklama

Babcia do niemowlęcia: „Ty manipulatorko”

Zaczęło się, jak tylko wróciłam z córeczką do domu ze szpitala po porodzie. Kiedy brałam Różyczkę na ręce, córka „słyszała”, jak babcia nazywała ją „małą manipulatorką”. Wtedy nie miałam głowy do tego, by reagować i to był błąd. Teściowa od 7 lat nazywa moje dziecko różnymi idiotycznymi określeniami: „manipulatorka” (kiedy płacze), „brudas” (kiedy wraca z placu zabaw z brudnymi rękami), „żarłok” (kiedy prosi o dokładkę podczas obiadu). Oczywiście każde z tych wyzwisk (bo dla mnie to są wyzwiska) okraszone są uwagami, typu: „przestań wymuszać”, „nie możesz się tak brudzić”, „nie jedz tyle zupki, bo nie zjesz kotlecika”.

Gada bzdury, których nie mogę słuchać. I wprowadza zamęt w główce mojej córki, bo z mężem staramy się uczyć ją, że: każdy ma prawo płakać, kiedy mu bardzo źle. Że w ubrudzeniu się nie ma nic złego, bo przecież po zabawie można się umyć. Że nie zmuszamy się do jedzenia rzeczy, których nienawidzimy jeść (córka nie znosi mielonych kotletów).

Oficjalnie teściową rozpiera duma, że nigdy nie wtrącała się do tego, jak wychowuję Różę…

Dziadek wystraszony o zdrowie i życie wnuczki

Kolejną osobą, która paskudnie wtrąca się w wychowanie Róży, jest mój tata. On tak się o nią boi, że na nic jej nie pozwala. Mała go uwielbia. Tylko że jak są razem, to wciąż słyszy: „Oj, nie wchodź tam, bo wysoko”, „Oj, to ostre, nie rusz”, „Oj, bo tu mogą być pszczoły/osy/kleszcze/mrówki”. Hitem było, kiedy nie pozwolił jej temperować kredek i robił to za nią, żeby się nie pokaleczyła…

Rozczula mnie ta troska, ale… zależy nam, żeby nasze dziecko nie patrzyło na świat jak na jedno wielkie skupisko czyhających na nią niebezpieczeństw. Rozmawiałam wiele razy z moim tatą – na próżno.

Siostra, bratowa i koleżanki: po co się wtrącają?

Najbardziej jednak dziwię się mojej siostrze, bratowej i moim koleżankom. Same są matkami, a mimo to nie zdają sobie sprawy, że wszystkie ich durne uwagi są po prostu nie na miejscu.

„Fajny ten kwiatek, ale patrz, ja ci zaraz narysuję lepiej” (jak można mieć satysfakcję z tego, że się rysuje kwiatka lepiej od pięcioletniego dziecka?).

„Nie no, ta koszulka nie pasuje, załóż jakąś jasną. Musisz już się uczyć, co do czego pasuje” (córka sama wybiera sobie rzeczy do ubrania, warunkiem jest jedynie to, by były czyste i odpowiednie do pory roku, pogody).

„Chodź, zrobimy sobie selfie. Ale przytul się i uśmiechnij się, nie stój jak drewno, Róża!” (czy moja córka ma obowiązek przytulania się i szczerzenia się na rozkaz?).

Już nie wspomnę o wszystkich wykładach na placu zabaw, które dotyczyły: karmienia, odpieluchowania, edukacji, najlepszych metod wychowawczych. Przez te wszystkie lata spodobał mi się tylko jeden wykład: na temat tego, żeby nie dawać się pouczać…

Przestańcie się wtrącać!

Oczywiście obcy ludzie też wiedzą lepiej, jak wychować moją córkę.

„Ściągnij tę maseczkę, co ta matka ci robi?” (matka założyła maseczkę, bo musiała jechać z chorym dzieckiem do lekarza autobusem i nie chciała, żeby cię zaraziło, bucu).

„Nie, ty nie możesz jeść pączków. Tamta dziewczynka też nie powinna, ale jej mama chyba nie wie, jakie to paskudztwo” (zasłyszane „przypadkiem” w sklepie kiedy kupiłam córce pączka).

„Jak pani może pozwalać, żeby ten pies lizał pani dziecko po rękach?” (normalnie, bo nie widzę w tym nic złego, lubimy psy).

Błagam, po prostu przestańcie się wtrącać. Skoro ja wytrzymuję (mimo że krew mnie zalewa jak dajecie niemowlakom smartfony lub przykrywacie pieluchami wózki w największy skwar), to wy też możecie spróbować wytrzymać. Reagujmy na widok dziecka zamkniętego w samochodzie lub kiedy obawiamy się, że jest katowane lub bez opieki. Ale dorosła, trzeźwa matka z reguły nie potrzebuje żadnych durnych wskazówek ani komentarzy.

Olga

Od Redakcji: Jeśli chcesz się podzielić swoją historią, napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl. Czytamy wszystkie listy i zastrzegamy prawo do wyboru najciekawszych oraz do ich redagowania lub skracania.

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama