Wielu z nas z dzieciństwa pamięta, że babcia była do dyspozycji. Odbierała po szkole, zabierała na weekendy, a czasem nawet do pracy, czy na wakacje. Każdy z nas ma piękne wspomnienia i takie same chcielibyśmy zapewnić naszym dzieciom, jednak czasy się zmieniły. Dziś często nie możemy liczyć na swoich rodziców, bo ci jeszcze nie są na emeryturze lub stan zdrowia na to nie pozwala. Wielu z nich podkreśla, że gdyby tylko miało taką możliwość, to z pewnością zajęłoby się ukochanymi wnukami. Jednak nie wszystkie babcie i dziadkowie mają takie podejście. Dla niektórych życie po 50-tce dopiero się zaczyna. Nie zamierzają niańczyć wnuków, bo mają własne sprawy, "zostawiając młodych na lodzie."

Reklama

Sławne babcie na salonach

Niedawno Katarzyna Grochola po raz drugi została babcią i w jednym z wywiadów przyznała, że nie jest i nie będzie babcią na pełen etat. Przeszkodą z pewnością jest odległość, ale jak zaznaczyła pisarka, nie zamierza rzucać wszystkiego, by zająć się dzieckiem, gdy Szelągowska postanowi wrócić do pracy. Pisarka wyznała także, że zdecydowanie nie jest tradycyjną babcią, a z Antkiem (starszym synem Szelągowskiej) łączą ją kumplowskie relacje i liczy, że tak samo będzie z Wandą. - Wandę też będę zabierać na strzelnicę i uczyć jazdy. Antek dobrze jeździ autem, choć nie ma jeszcze prawa jazdy - mówi Grochola, dodając: - Czasy się zmieniły. Dziś babcie mają swoje życie. Ciągle pracuję. Wolę spontaniczne wizyty u wnuków!

To nie pierwsza sławna babcia, która otwarcie mówi, że ma swoje życie. Zapracowana Katarzyna Dowbor, także nie jest babcią na pełen etat. Gdy urodziła się jej pierwsza wnuczka, prezenterka dostała propozycję prowadzenia programu "Nasz nowy dom," którą przyjęła bez wahania. Podobno było to kością niezgody między Koroniewską a Dowbor. Czy teraz będzie podobnie, gdy Joasia urodziła drugie dziecko? Zapewne niedługo się dowiemy. Podobną filozofię wyznaje Teresa Rosati. Mimo wielkiej miłości do wnuczki nie zamierza porzucać swojego modowego imperium.

Babcie, które nie kochają?

Wielu z nas wydaje się, że nasi rodzice mają obowiązek kochać, rozpieszczać i... zajmować się naszymi dziećmi. I tu na wstępie popełniamy ogromny błąd. Kochać tak, ale czy być nianią za darmo? W niektórych rodzinach dochodzi nawet do konfliktów, bo dziadkowie odmówili opieki nad własnym wnuczkiem. A powodów może być wiele.

Po pierwsze są aktywni zawodowo. Jeśli nawet mogliby sobie pozwolić na emeryturę lub wykonują wolny zawód, ale kochają to, co robią, mają prawo sami podjąć decyzję, kiedy z tej pracy postanowią zrezygnować.

Zobacz także

Po drugie mają prawo zadecydować, jak chcą spędzić emeryturę. Dziś osoby po 50-tce są bardzo aktywne towarzysko, odkrywają swoje pasje i chcą spełnić swoje marzenia, na które do tej pory nie mieli czasu. To zdecydowanie nie idzie w parze pełnoetatową opieką nad dzieckiem, tym bardziej że swoje pociechy już odchowali.

Po trzecie coraz później decydujemy się na założenie rodziny i nie jest to bez znaczenia dla wieku babć i dziadków. Nie każdy ma zdrowie i siłę, by zająć się malutkim dzieckiem. Mam zaprzyjaźnioną babcię z placu zabaw, kobieta jest po 70-tce i stara się wnuczce zapewnić dużo atrakcji, jednak nie ma już siły, by nadążyć za 2,5-latką. Ma rozdarte serce, bo uważa, że to za małe dziecko, by we wrześniu poszło do przedszkola, ale nie jest w stanie już pomagać swoim dzieciom, bo sama potrzebuje odpoczynku.

Warto pamiętać, że zajmowanie się dzieckiem to odpowiedzialna i wycieńczająca praca, za którą nianie biorą niemałe pieniądze. Bez względu na powód odmowy, warto taką decyzję uszanować i nie utożsamiać z brakiem miłości do wnucząt. Bo kto jak kto, ale każdy rodzic zasługuje, by w końcu pomyśleć tylko o sobie, a my rodzice powinniśmy to rozumieć najlepiej.

A jakie są Wasze doświadczenia? Napiszcie w komentarzach.

Źródło: Życie na gorąco, slowoseniora.pl

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama