Reklama

Równo rok temu Lizzie Hines zaczęła rodzić. Choć zgłosiła się do szpitala, lekarze uznali, że zrobiła to zbyt wcześnie. Ostatecznie pół godziny późnej kobieta urodziła maluszka na chodniku niemalże pod szpitalem. Jak do tego doszło?

Reklama

Za wcześnie na poród

Niestety nadal bardzo często lekarze uważają, że rodzące przesadzają. Ból porodowy jest czymś nowym, więc skąd pierworódki mogą wiedzieć, czy to już czas? Dokładnie z takim nastawieniem spotkała się Lizzie. Gdy poczuła, że rodzi, zgłosiła się do University College London Hospital. Lekarze uznali jednak, że jest zbyt wcześnie, by przyjąć ją na oddział położniczy. Kobieta rodziła „zaledwie” 2,5 godziny, zasugerowano jej więc, by zgłosiła się dopiero za 6 godzin. Aby nie męczyć żony, mąż Lizzie wynajął pokój w hotelu blisko szpitala, jednak gdy para dotarła do pokoju rodząca poczuła, że poród postępuje znacznie szybciej.

Świąteczny cud

Para postanowiła niezwłocznie wrócić do szpitala, ale kobieta nie była w stanie iść. Przysiadła na chodniku z nadzieją, że ból za chwilę przejdzie i... urodziła maluszka na ulicy. Bardzo pomocni okazali się przechodnie, a wśród nich lekarz, który pomógł maluszkowi przyjść na świat. Lizzie określiła to wydarzenie mianem „świątecznego cudu.”

Dziecko i mama zostali przyjęci do szpitala już po porodzie. Szpital przyjął się do błędu i przeprosił za to, że kobieta została odesłana do domu. Lizzie ma nadzieję, że rodzące już wkrótce nie będą tak ignorowane przez personel medyczny. Liczy na rewolucję w tej kwestii.

W pierwszą rocznicę tego wydarzenia kobieta postanowiła umieścić post na Facebooku i odnaleźć człowieka, który oddał swój szalik, by owinąć maluszka w ten grudniowy poranek. W swoim poście kobieta podziękowała przechodniom, którzy okazali jej tak dużo życzliwości i wsparcia. W sieci umieściła zdjęcie dziecka, by ci anonimowi ludzie dowiedzieli się, że jej synek czuje się dobrze i zdrowo rośnie.

Słyszeliście o podobnej sytuacji? Napiszcie w komentarzach.

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama