Naukę zdalną w części szkół trudno było nazwać nauką. Nauczyciele, zamiast prowadzić lekcje, zadawali tylko dzieciom prace domowe. Nikt uczniom niczego nie tłumaczył, bo lekcje po prostu się nie odbywały. Prowadzenie prawdziwych zajęć było rzadkością, choć niektóre szkoły podejmowały się tego zadania. Jednak większość rodziców naukę zdalną swoich dzieci ocenia bardzo krytycznie.

Reklama

Nauka zdalna czy realna?

Nie wiadomo, czy od września dzieci pójdą do szkoły – to będzie zależało od sytuacji epidemicznej w kraju. MEN nie potrafi w tej chwili udzielić odpowiedzi, jak będzie wyglądała nauka w kolejnym roku szkolnym, ale zapowiada, że w przypadku konieczności kontynuowania nauki zdalnej, proces jej przeprowadzania zostanie uporządkowany. Zapowiedzi, że we wrześniu nastąpi koniec z fikcją zdalnej nauki, nie spotyka się jednak z przychylnymi opiniami rodziców.

Co ma się zmienić od września

Nauczyciele i dzieci mają mieć do dyspozycji platformę do przeprowadzania zdalnych lekcji. Niedawno został ogłoszony przetarg na jej zbudowanie. Kolejnym etapem ma być narzędzie do wideokonferencji. Minister Piontkowski zapewnia, że oba narzędzia będą gotowe jeszcze przed nowym rokiem szkolnym. Zapowiedzi te jednak nie uspokajają rodziców.

Matki i ojcowie przeciw zdalnej nauce ich dzieci

Na FB powstały grupy "Strajk rodziców" oraz "Strajk Rodziców i Nauczycieli", które w sumie liczą prawie 10 tysięcy członków. Rodzice grożą, że wyjdą we wrześniu na ulice w całej Polsce, jeśli rządzący nie otworzą szkół, przedszkoli i żłobków bez obostrzeń sanitarnych.

„Jeśli można być na dużym weselu, w sklepie to można też wrócić do szkoły’’ – piszą.

Zobacz także

Nie wszyscy rodzice są jednak tak nastawieni. Część rozumie, że w przypadku rozprzestrzeniania się koronawirusa w naszym kraju na większą skalę, powrót dzieci do szkół może nie być najlepszym pomysłem. Jednak i oni mają obawy, czy zdalna nauka będzie dobrze działała. A jeśli nawet zadziała na poziomie technicznym i organizacyjnym, to czy będzie dostępna dla wszystkich dzieci i czy każdy uczeń będzie mógł z niej korzystać:
„Rozumiem, że od września wszystkie dzieci będą miały swój komputer, Internet i własne miejsce do pracy, żeby nie przeszkadzać rodzeństwu’’ – pisze Ula.

Obecnie rządzący tak sobie wyobrażają rozwiązanie tych problemów: szkoła ma wypożyczać sprzęt komputerowy dzieciom, którego go nie mają. A jeśli w szkołach zabraknie komputerów, samorządy powinny je dokupić z rządowych dotacji. Jednak sprzęt to nie wszystko. Część dzieci podczas zdalnej nauki stała się „zagubionymi dziećmi’’ – nie logowały się do szkolnych systemów, nie było z nimi kontaktu. Być może to wina braku internetu w domu, a być może poważniejszy problem. Rządzący jednak unikają tego tematu jak ognia.

Część rodziców obawia się też o zdrowie swoich pociech, jeśli dzieci będą zmuszone siedzieć godzinami w domu przy komputerze:
„Nie ma to jak podpiąć dzieciaki na 5-7 godzin do komputera. Lekarze od kręgosłupów, okuliści i specjaliści od uzależnień będą mieli ręce pełne roboty. Ale kogo to obchodzi’’ – oburza się rodzic.

Nie sposób też nie wspomnieć o tym, że w przypadku kontynuowania nauki zdalnej, nawet jeśli będzie lepiej zorganizowana, to nadal może być problem dla części rodziców. Niektórzy będą zmuszeni wrócić do pracy. Kto przypilnuje ich dziecka w domu, żeby o czasie usiadło do zdalnych lekcji? Jak długo inni zdołają łączyć pracę zdalną z nadzorowaniem zdalnej nauki?

Trudny start dla pierwszaków

Rodzice dzieci, które dopiero mają rozpocząć naukę w szkole, zupełnie nie wyobrażają sobie, jak ich dzieci mają zafunkcjonować w warunkach zdalnej nauki. Nie poznają osobiście wychowawcy ani kolegów z klasy. Nie zaczną nawiązywać nowych relacji, nie będą częścią grupy. Problem dotyczy też starszych uczniów, którzy w tym roku szkolnym rozpoczną naukę w nowych szkołach – liceach, technikach, szkołach zawodowych.

Trudności nie tylko dla uczniów i rodziców

Niewielu rodziców pamięta, że zdalne nauczanie to nie jest komfortowa sytuacja dla nauczycieli. Ich też nikt nie pytał, czy mają w domu odpowiedni sprzęt. Wielu z nich deklaruje, że nauka zdalna, wbrew pozorom, wymaga od nich więcej przygotowań i więcej czasu na sprawdzanie prac domowych. Powrót do szkoły dla części z nich byłby więc korzystny, ale nie wszyscy nauczyciele mają taki sam punkt widzenia:

„A ja jestem emerytowaną nauczycielką, osiągnęłam odpowiedni wiek, ale muszę dorabiać nadal żeby mieć z czego się utrzymać. Dla mnie zdalne nauczanie nareszcie pokazało którzy uczniowie są zainteresowani nauką , a którzy do szkoły chodzą w celach towarzyskich. Jestem po 60 i lekcje prowadziłam w normalny sposób, z użyciem podręcznika na ekranie. Zrealizowałam cholerną podstawę programową i nie wyobrażam sobie chodzenia do szkoły będąc w grupie wysokiego ryzyka z chorobami współistniejącymi. O czym państwo myślą chcąc abyśmy wrócili do dwudziestki zakichanych dzieci, które na siłę chore przyprowadzacie do szkoły? Jestem nauczycielką z powołania, ale jeśli będę musiała wrócić do wylęgarni chorób, zrezygnuję’’ – deklaruje Belfer2 [pisownia oryg. - przyp. red.].

Jak widać, problem jest wielowymiarowy i budzi wiele emocji. A ty, co sądzisz o kontynuowaniu nauki zdalnej?

Źródło: edukacja.dziennik.pl

Więcej o życiu w dobie pandemii:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama