Reklama

Jedna z czytelniczek przesłała do nas list z rozterką na temat wychowania w wierze. W jej rodzinie pojawił się konflikt dotyczący nieuczestniczenia dziecka w życiu Kościoła. Jak ta sprawa wygląda u was i co mogłybyście doradzić autorce (która prosiła o zachowanie anonimowości)?

Reklama

Jeśli również chcecie podzielić się swoimi historiami, bądź poprosić o poradę, piszcie na: redakcja@mamotoja.pl.

LIST: „Nie chcemy być częścią Kościoła. Czemu dziadkowie tego nie rozumieją?”

„Mamy z mężem jedno dziecko – 7-letnią córkę. Mieszkamy w rodzinnej miejscowości męża, to nieduże miasto, dlatego kwestia ateizmu i odłączania się od Kościoła jest tu nadal bardzo kontrowersyjna. Mąż jest nauczycielem w szkole średniej, a ja pracuję jako bibliotekarka. Od dobrych kilku lat bardzo nie podoba nam się wpływ Kościoła Katolickiego na nasze społeczeństwo. Jesteśmy przerażeni historiami o przypadkach pedofilii i tym, w jaki sposób duchowni tuszują podobne skandale. Coraz częściej pojawiają się także historie o brutalnych nadużyciach władzy i autorytetu ze strony księży i sióstr zakonnych – zwłaszcza wobec bezbronnych dzieci.

Już w wieku nastoletnim, zarówno ja, jak i mój mąż, doszliśmy do wniosku, że jesteśmy ateistami. Nie wierzymy w Boga, nie chcemy być częścią Kościoła. Jednak moi teściowie, którzy mieszkają w tym samym mieście, co my, są bardzo głęboko wierzący. Nie mam nic przeciwko temu, ale zaczęli teraz wpajać „swoje zasady” mojej córeczce, która często spędza z nimi czas. Teściowa codziennie chodzi do kościoła, prosiliśmy ją więc, żeby nie zabierała ze sobą córki. Kilka razy zrobiła to potajemnie, do czego dziecko przyznało nam się w domu, ale postanowiliśmy odpuścić.

Teraz jednak dowiadujemy się, że regularnie uczy małą pacierza i innych modlitw i każe jej je recytować! Powiedziała jej też, że jeśli zje czekoladę w Wielki Post, to pójdzie do piekła. Nie chcę, żeby straszyła moje dziecko takimi zabobonami. Staramy się wychować córkę na dobrego i empatycznego człowieka, chcemy, żeby umiała rozróżniać dobro od zła, ale nie potrzebujemy do tego grzmiącego księdza znad ambony. Wszystkie próby nawiązania rozmowy kończą się zgryźliwymi, a nawet obraźliwymi komentarzami: słyszymy, że jesteśmy bezbożnikami, nie mamy zasad i nic nie wiemy o życiu. Co mamy zrobić?”

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama