Reklama

Dynamicznie przybywa nowych zakażeń koronawirusem. Coraz częściej i głośniej mówi się o tym, że brakuje karetek i miejsc w szpitalach. Boleśnie przekonała się o tym rodzina z miejscowości Kożuszki-Parcel pod Sochaczewem.

Reklama

Niewolę przetransportowano do szpitala

Czterotygodniowe niemowlę zachłysnęło się i straciło przytomność. Mimo że życie dziecka było zagrożone, zabrakło dla niego karetki pogotowania. Na miejsce zostali wezwani strażacy. Ostatecznie w Kożuszkach-Parceli wylądował śmigłowiec, który zabrał niemowlę do szpitala.

„Na szczęście po pewnym czasie dziecko odzyskało świadomość, jednak decyzją lekarza zostało przetransportowane do szpitala” – podają druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej Budki Piaseckie.

Czekała na karetkę pogotowia 4,5 godziny

Podobnych historii jest wiele i nie wszystkie z nich kończą się szczęśliwie. W ubiegłym miesiącu zmarła 75-letnia kobieta z Tczewa. Czekała na pomoc aż 4,5 godziny. Z relacji jej wnuczki wynika, że seniorka odczuwała silny ból pleców i wymiotowała. Kiedy dowiedziała się, że nie ma wolnych karetek, usiłowała skontaktować się z pobliską przychodnią, jednak bezskutecznie. Powiedziano jej, że nie ma miejsc i że babcia może zgłosić się na teleporadę za... trzy dni.

Już mówi się, że ratownictwo medyczne w Polsce jest w zapaści. W wielu szpitalach pacjenci czekają w karetce na śmierć innego, żeby zająć jego łóżko. Lekarze apelują, żeby dzwonić po karetkę tylko w przypadku zagrożenia życia i dbać o nasze wspólne dobro, nosząc maseczki, zachowując dystans i przestrzegając obostrzeń.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama