Reklama

Podobno stan pani Malwiny po porodzie był dobry – rodzina nie rozumie, co się stało. Załamany mąż i ojciec pięciorga dzieci tłumaczył w programie „Interwencja”, że na krótko przed operacją rozmawiał z żoną. Po zabiegu kobieta już nie odzyskała przytomności.

Reklama

Zmarła po cesarce, zostawiła 5 dzieci

Pani Malwina trafiła do szpitala 27 listopada 2021 roku. Wcześniej miała wykonać w domu szybki test na COVID-19, który dał wynik pozytywny. Cesarskie cięcie przebiegło bez zakłóceń, kobieta urodziła córeczkę. Niestety trzy dni później lekarze nagle zabrali młodą mamę na blok operacyjny, bo, jak wynika z dokumentacji szpitalnej, nastąpił krwotok wewnętrzny.

„Napisała, że jest już po wszystkim i wysłała zdjęcie małej. Niby było wszystko dobrze. Dzwoniłem do żony, rozmawialiśmy, pisaliśmy. Później, we wtorek, do niej zadzwoniłem, rozmawialiśmy 13 minut. Powiedziała, że musi się rozłączyć, bo będzie miała jakiś zabieg” – mówił pan Jan, mąż pani Malwiny, w telewizji Polsat.

33-latka nie obudziła się już operacji. Dla jej bliskich wciąż nie jest jasne, co wydarzyło się w szpitalu, zwłaszcza że jako przyczynę śmierci podano COVID-19.

„Czekałem do 22:00, nie było odzewu, pisałem, dzwoniłem, nic. Znalazłem na internecie telefon do gabinetu lekarskiego. Odebrała jakaś pani i mówi, że jest bardzo ciężki stan, krytyczny można powiedzieć, ale krwotok ustąpił, zmian na płucach nie widać. Mówię no to: może będzie dobrze, może wyjdzie z tego. Ale nie udało się jej uratować” – opowiadał mąż zmarłej.

Rodzina czeka na ustalenia prokuratury. Bliscy próbują wspomóc pana Jana, organizując zrzutkę na niezbędne potrzeby pięciorga osieroconych dzieci.

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama