Reklama

Specjalistka działająca w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę - Jolanta Zmarzlik zwróciła uwagę na problem zwiększającej się przemocy wobec dzieci w czasie pandemii. Zdaniem ekspertki, koronawirus zmusza nas do częstszego pozostawania w domu i izolowania się od innych osób. Może to spowodować odcinanie się od relacji społecznych.

Reklama

Krzywdzeni rodzice krzywdzą dzieci

„Pracuję z dziećmi krzywdzonymi 25 lat. Kiedy mam przed sobą rodzica dziecka, czyli osobę dorosłą, która kiedyś był dzieckiem i sama doświadczała przemocy, to widzę, że rany, które czynimy krzykiem, złym słowem, przekleństwem, odrzuceniem, chłodem emocjonalnym dają dużo głębsze i trwalsze ślady niż te po uderzeniach fizycznych” – mówi Zmarzlik.

Aż co 10 dziecko doświadczyło przemocy ze strony bliskiego dorosłego

Z badań przeprowadzonych przez fundację od połowy marca do końca czerwca wynika, że aż 27% dzieci i młodzieży doświadczyło przynajmniej jednej z 12 form przemocy (do badanych sytuacji wliczają się m.in.: przemoc fizyczna, psychiczna, seksualna, bycie świadkiem przemocy, przemoc rówieśnicza). Co dziesiąte dziecko doświadczyło jednej z form przemocy ze strony bliskiej osoby dorosłej, tyle samo – wykorzystania seksualnego. Co najważniejsze, a jednocześnie najbardziej wstrząsające – 1 na 11 dzieci przyznało, że nie ma nikogo, kto mógłby je wesprzeć w obliczu takiej sytuacji.

Nie umiemy reagować na przemoc

Kampania społeczna zaplanowana przez fundację ma zwrócić uwagę na problem i pokazać, jak można reagować na przemoc. Hasła nawiązują do zasad bezpieczeństwa pandemicznego np. „Zakrywaj usta, ale nie milcz, gdy widzisz przemoc”.
Zmarzlik podkreśla także, że zachowania takie jak krzyczenie, poniżanie, przezywanie czy szantażowanie kaleczą psychikę dziecka na całe życie, a straty, które powodują, są często nie do odrobienia, nawet z pomocą terapii. Dzieci, które są krzywdzone w domu przez swoich bliskich, są „najbardziej bezradnymi osobami na świecie”.

Co powstrzymuje świadków przemocy przed reagowaniem? Ekspertka twierdzi, że często mamy wewnętrzne przekonanie, że rodzice mają prawo wychowywać dziecko po swojemu i nie powinniśmy się wtrącać, a także po prostu nie lubimy być „donosicielami”.

„Nie umiemy interweniować, nie wiemy co z tym zrobić. Oczywiście jeżeli słyszymy, że ktoś za kimś biega z nożem, albo słyszymy odgłosy przewracanych mebli, wybijanych szyb, to niechybnie się zwrócimy do policji.(...) Natomiast jeśli widzimy dziecko, które jest apatyczne, smutne, na które bez przerwy jest podnoszony głos, nie wiemy co z tym zrobić” – podkreśla Zmarzlik.

Jednak kampania „Pandemia przemocy” ma na celu nie tylko zwiększenie świadomości, ale także promocję Centrów Pomocy Dzieciom należących do Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. W placówkach tych dzieci, które są obiektem przemocy lub wykorzystywania seksualnego mogą otrzymać bezpłatną pomoc psychologiczną, prawną i medyczną.

„Nasze centra wzorowane są na nowoczesnych ośrodkach działających na świecie i funkcjonują w oparciu o najskuteczniejszy interdyscyplinarny model pomocy dzieciom krzywdzonym Barnahus. Oznacza to, że sprawę dziecka, które trafi pod opiekę centrum, prowadzi od początku do końca zespół tych samych profesjonalistów - psychologów, pedagogów, psychoterapeutów, psychiatrów prawników i lekarzy. Wspólnie opracowujemy plan pomocy dziecku i rodzinie, przy zachowaniu najważniejszej zasady, czyli podmiotowości dziecka” – mówi koordynatorka jednego z takich punktów w Starogardzie Gdańskim – Aurelia Jankowska.

Obecnie centra funkcjonują w pięciu miastach. Trzy z nich są prowadzone samodzielnie przez fundację: w Warszawie, Starogardzie Gdańskim oraz Gdańsku. Placówki w Głogowie i Białymstoku prowadzą organizacje partnerskie.

Źródło: Interia

Zobacz też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama