Reklama

Wiadomo już, że mężczyzna wyszedł wieczorem na samotne polowanie. Strzelał, bo był przekonany, że celuje do dzika buszującego w kukurydzy. Trafił jednak 14-latka, ucznia szkoły, w której pracuje. Chłopiec został postrzelony w nogę. Myśliwy natychmiast wezwał pomoc do chłopca. Niestety, to nie pierwsza taka pomyłka w Polsce.

Reklama

Wszyscy zszokowani

Zdarzenie poruszyło nie tylko środowisko szkolne. Zaskoczeni i pełni niedowierzania są też łowczy, którym nie mieści się w głowie, że coś takiego mogło przytrafić się podłowczemu z 35-letnim stażem, człowiekowi szanowanemu, spokojnemu i w dodatku dyrektorowi szkoły.

Polski Związek Łowiecki zapewnił, że myśliwy był trzeźwy, i że posiadał wszystkie wymagane pozwolenia na odstrzał dzików w ramach walki z epidemią afrykańskiego pomoru świń (ASF). Mężczyzna nie musiał informować mieszkańców okolicy, w której miał zamiar polować, że udaje się na odstrzał dzików. Taki obowiązek istnieje tylko w przypadku polowań grupowych.

Jak to było?

Podobno chłopiec wszedł na pole kukurydzy około godz. 20:00, żeby zebrać pokarm dla swoich królików. Dyrektor jego szkoły miał wcześniej widzieć dziki i strzelając, był przekonany, że celuje do jednego z nich. Broń myśliwego miała noktowizor, więc tym bardziej trudno jest zrozumieć, jak mogło dojść do pomyłki.

Obecnie śledztwo jest prowadzone w kierunku spowodowania obrażeń na okres powyżej siedmiu dni. Ważną okolicznością jest to, że mężczyzna sam udzielił chłopcu pierwszej pomocy i zadzwonił po policję i pogotowie.

Takie wypadki zdarzają się co jakiś czas. Nie wszystkie kończą się niezbyt groźnym postrzałem w nogę. Np. w listopadzie ubiegłego roku myśliwy śmiertelnie postrzelił 16-latka. On też tłumaczył się tym, że myślał, że strzela do dzika.

Przeczytaj też:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama