Reklama

Metoda usypiania "Cry It Out" wzbudza wiele kontrowersji i oburza tysiące mam. "Wypłacz się sam" polega na pozostawieniu dziecka w łóżeczku i niereagowaniu na jego płacz. Rodzic może podejść do dziecka, jednak nie może go wziąć na ręce i przytulić. Dzięki temu niemowlęta uczą się samodzielnego zasypiania już od pierwszych miesięcy życia.

Reklama

Dla nas to całkowicie niezrozumiała metoda usypiania. Gdy dziecko płacze, potrzebuje bliskości i wsparcia rodziców. Płacz to jedyny sposób komunikacji maluszka z rodzicami.

Alana Romain, mama bliźniaków i pisarka, opublikowała wpis, w którym tłumaczy, czym dla niej był trening snu i dlaczego wciąż ma wyrzuty sumienia, że wybrała taką metodę usypiania. Przeczytajcie:

„Wypłakiwanie się podziałało, ale czuję się winna”

„Zanim zostałam mamą, nie sądziłam, że sposób usypiania dziecka może być tak kontrowersyjnym tematem. Jak się okazało, ludzie mają swoje zdanie w kwestii treningu snu i nie boją się go wyrażać na głos. Tak naprawdę, przez to, że trening snu (czy też metoda wypłakiwania) jest uznawany za nieludzki i przerażający, sama zaczęłam wątpić w to, że podjęłam dobrą decyzję, kiedy bliźniaki były niemowlętami. W naszej rodzinie metoda wypłakiwania zdała egzamin, ale przez te wszystkie osądy czuję się winna, że ją wybraliśmy, chociaż wiem, że to było najlepsze rozwiązanie.

Doszliśmy z mężem do wniosku, że nauczenie dzieci samodzielnego zasypiania będzie naszym priorytetem. Tak naprawdę wcale nie trwało to długo i maluchy nauczyły się spać nocą we własnych łóżeczkach.

Przez większość czasu, Maddie i Reid nie mieli problemów ze snem. Nigdy nie naginaliśmy ustalonych granic. Wcześnie kładliśmy ich do łóżeczek, nigdy z nami nie spali, chyba że byli chorzy albo bardzo smutni. Tak, czasem oznaczało to płacz w porze snu, ale sen był ważny dla ich rozwoju, łóżeczka były bezpieczne, mogły czuć się w nich nocą komfortowo. Zaczęłam o tym myśleć jak o podawaniu lekarstw – gdyby maluchy były chore, podawałabym im leki nawet wtedy, gdyby nie lubiły ich smaku. Pokazanie im, że mogą same spać, było dla nich dobre. [...]

Czytaj także: List dziecka pozostawionego przez mamę w łóżeczku

Wysłuchiwanie, że trening snu jest okrutny i samolubny, jest dla mnie bolesne, bo w naszym przypadku trening snu był czymś zupełnie innym. Komentarze innych, że nigdy nie zrobiliby swoim dzieciom czegoś takiego, sprawiły, że zaczęłam mieć paranoję. Bałam się, że moje dzieci będą miały jakąś emocjonalną traumę. Słyszałam od innych rodziców, że dzieci usypiane w ten sposób czują się niekochane. Chociaż nie uważam, że te rzeczy są prawdą, nie oznacza to, że nie czuję się winna. W razie, gdybym jednak się myliła.

Powinniśmy pamiętać, że wszyscy staramy się ze wszystkich sił. Wszyscy kochamy nasze dzieci i chcemy dla nich jak najlepiej. [...] Co z rodzicami, którzy po prostu próbują ustalić pewne granice związane z porą snu? Może powinniśmy powstrzymać się od osądzania”.

Normalne czy kontrowersyjne?

Wpis Alany pokazuje, że nawet stosując metodę wypłakiwania, można mieć z tego powodu wyrzuty sumienia. Jesteście zwolennikami tej metody usypiania czy uważacie, że jest "okrutna i samolubna"?

Czytaj także: Gdy dziecko nie chce samo spać

Reklama

źródło: romper.com

Reklama
Reklama
Reklama