Reklama

Do matki ucznia chodzącego do szkoły podstawowej w Wilkowicach zadzwoniła wychowawczyni z pytaniem, dlaczego dziecko kobiety nie chodzi na religię. Pytanie uzasadniała tym, że została zobowiązana przez dyrektora do uzyskania takich informacji od wszystkich rodziców, a dyrektora zobligowało do tego Ministerstwo Edukacji. Jednak jak się okazało, informacje te zbiera Urząd Gminy. Matka ucznia odpowiedziała, że nie udzieli odpowiedzi na to pytanie. Jednak na tym nie poprzestała.

Reklama

Dlaczego nie posyłacie dzieci na religię?

Kobieta poszła do dyrektora szkoły, aby porozmawiać z nim na temat pytań o powody, dla których dzieci nie chodzą na religię. Nie zastała go, jednak sekretarka poinformowała ją, że dyrekcja została zobligowana przez Urząd Gminy do zbierania takich informacji od rodziców, stąd pytania o to, czy powodem do rezygnacji z zajęć religii jest to, że rodzina jest niewierząca, czy wyznaje religię inną niż rzymskokatolicka.

Informacje te są gminom potrzebne, gdyż to one muszą zapewnić dzieciom zajęcia z religii każdego wyznania, na które znajdą się chętni i za nie zapłacić. Gdyby w klasie znalazło się mniej niż siedmioro uczniów jakiegoś wyznania, lekcje tej religii mogłyby odbywać się w ramach zajęć międzyklasowych, a nawet międzyszkolnych.

„Według słów pani sekretarki gmina ze względów finansowych musi wiedzieć, ile dzieci jest chętnych do udziału w takich zajęciach. Ale przecież jeśli chciałabym, żeby moje dziecko uczestniczyło w zajęciach jakiejkolwiek religii, to zgodnie z przepisami złożyłabym stosowną deklarację w szkole. Skoro tego nie zrobiłam, to jasny sygnał, że nie jestem zainteresowana” – powiedziała mama ucznia dziennikarzowi katowice.wyborcza.pl.

Dlaczego takie pytania są niezgodne z prawem?

Konstytucja mówi o tym, że „nikt nie może być obowiązany przez organy władzy publicznej do ujawniania swojego światopoglądu, przekonań religijnych lub wyznania”. Dlatego zadawanie pytań o przyczyny niechodzenia na religię, a nawet rozdawanie karteczek wymuszających złożenie deklaracji, czy dziecko będzie chodziło na religię, czy nie, jest niezgodne z prawem.

O przyczyny niechodzenia na religię można by zapytać w anonimowej ankiecie podczas zebrania w szkole, jednak sposób, w jaki obecnie szkoły i gminy chcą uzyskać te informacje, nie zapewnia anonimowości.

„Na rozpoczęciu roku szkolnego nauczycielka pytała uczniów, kto był na porannej mszy z tej okazji. Na dwudziestoosobową klasę zgłosiło się tylko dwoje dzieci. Pozostałe były pytane na wyrywki, czemu nie poszły do kościoła. Uważam, że to rolą dyrekcji jest uwrażliwić nauczycieli, by nie zadawali takich pytań” – powiedziała.

Źródło: katowice.wyborcza.pl

Piszemy też o:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama