Reklama

Oczywiście nie omieszkała pokazać mi rachunku. I przekazać, że musiała wziąć chwilówkę. Bo nie starczyłoby jej na badania i lekarza. Leczy się prywatnie (nerki, endometrioza, zęby). Rzeczywiście, jeden zestaw dla Kubusia to koszt jednej wizyty u lekarza… Ale dlaczego to ja mam czuć się winna z tego powodu?

Reklama

Prezent to drugie imię babci

Kiedy Kubuś się urodził, bardzo się cieszyłam, że tak go pokochała. Widać było, że uchyliłaby mu nieba. Teściowa pracowała, więc nigdy specjalnie nie pomagała mi przy dziecku. Ale kiedy już się pojawiała (najczęściej w weekendy), to obładowana prezentami.

Myślałam, że to tylko tak na początku. Żeby wynagrodzić mi i synkowi, że nie ma tyle czasu co druga babcia. Już w pierwszym roku życia Kuby zorientowałam się, że Irena rywalizuje z moją mamą o względy wnuczka. Kiedy na roczek zamówiła gigantyczny tort jak z bajki i zestaw balonów z helem, postanowiłam z nią porozmawiać. Że wydaje za dużo pieniędzy, że przecież nie trzeba. Usłyszałam tylko, że gdyby siedziała w domu, to by miała czas upiec tort… Ale że pracuje i ma pieniądze, to na pewno nie będzie żałować dla jedynego wnuczka.

Aż zaczęły się problemy…

Teściowa prowadzi agencję ubezpieczeniową. Ma dużo znajomych. Jak wspomniałam, leczy się prywatnie. Sporo inwestuje nie tylko w zdrowie, ale i wygląd. Fryzjer, kosmetyczka, markowe ubrania, buty. Bardzo łatwo mi sobie wyobrazić, że kiedy wszystko zaczęło drożeć (benzyna, żywność), budżet przestał się jej spinać…

Pierwszy raz zaczęła narzekać zimą. Rozmawiałyśmy o drożyźnie i Irena powiedziała, że w sklepach podrożały już i tak piekielnie drogie zabawki.

– Przecież nie musisz mu kupować najdroższych zestawów – zauważyłam.

– Ale nie chcę kupować mu też badziewia – zaperzyła się.

Miałam na końcu języka, żeby w takim razie nie kupowała nic, ale znając Irenę, wiedziałam, że jej słowo musi być ostatnie. Odpuściłam. Ale powiedziałam o wszystkim mężowi – Bartek ma chyba na nią największy wpływ. Mąż niestety powiedział, że chyba jego matka powinna sama wiedzieć, jak zarządzać pieniędzmi.

Prezenty na kredyt

Niestety, kolejne weekendy upływały pod znakiem kolejnych upominków. Markowe T-shirty, drogie klocki, samochodziki…

W czerwcu wprost powiedziała mi, że wzięła chwilówkę. I że chyba faktycznie przystopuje z tymi prezentami. A potem pojechała do przyjaciółki nad morze i wróciła z ogromnym pudłem dla Kubusia… Po co zwierzała mi się, że jest spłukana? Nie wiem. Ale czułam się winna!

Faktem jest, że Kuba lubi obie babcie. Ale inaczej. Z babcią Tereską jest po prostu bardziej zżyty. Nic dziwnego, bo to z nią więcej się bawi, razem chodzą do parku i w ogóle. Obawiam się jednak, że babcia Irena kojarzy mu się tylko z upominkami… Kiedy teściowa ma przyjść – cieszy się, bo chyba już wie, że przyjdzie… prezent.

Teraz już za każdym razem słyszę od teściowej o drożyźnie. Dochodzą uwagi typu, że co będzie, jak zacznie przychodzić bez prezentów. Czy też będzie tak bardzo kochana… Że wtedy to już nie będzie się liczyć jako babcia.

Szczerze? Nie wiem, co mam jej odpowiadać. Wiem, że nie mam ochoty słuchać o jej problemach finansowych wypowiedzianych tak, jakby odpowiedzialność za nie po części ponosił mój syn, ja a może i jeszcze moja mama?

I jeszcze jedno: po co pokazuje mi te paragony? Myśli, że będę oddawać jej pieniądze? Czy ktoś był w podobnej sytuacji?

Olga

Zobacz także:

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama