Lekcje zdalne w Polsce z powodu wojny w Ukrainie? To możliwe
Ministerstwo Edukacji i Nauki wydało rozporządzenie, które może wpłynąć na pracę polskich szkół w ośmiu powiatach. Dyrektorzy placówek samodzielnie podejmą decyzję, czy lekcje będą odbywać się zdalnie, czy stacjonarnie.
W związku z napaścią Rosji na Ukrainę MEiN podjęło decyzję o oddaniu w ręce dyrektorów placówek szkolnych decyzję, czy mają one pracować stacjonarnie, czy zdalnie. Decyzja dotyczy powiatów: bieszczadzkiego, hrubieszowskiego, chełmskiego, jarosławskiego, lubaczowskiego, przemyskiego, tomaszowskiego i włodawskiego oraz miast: Chełm i Przemyśl.
Będzie tak, jak w roku ubiegłym
Resort edukacji tłumaczy, że przepisy będą analogiczne do tych, jakie obowiązywały jesienią ubiegłego roku w gminach graniczących z Białorusią. Wtedy jednak wyjątkowa sytuacja wynikała z napływu imigrantów na białorusko-polską granicę. Teraz możliwość wprowadzenia nauki zdalnej w powiatach sąsiadujących z Ukrainą spowodowane są napaścią Rosji na Ukrainę i olbrzymią falą uchodźców.
MEiN podkreśla, że chodzi o możliwość, a nie konieczność wprowadzenia nauki zdalnej. Po uzyskaniu zgody organu prowadzącego i organu sprawującego nadzór pedagogiczny dyrektor szkoły, np. na wniosek rodziców, może zdecydować o zawieszeniu części zajęć stacjonarnych, całkowitym przejściu na naukę zdalną lub wysłaniu na nią niektórych oddziałów klasowych.
Trudna sytuacja na granicy
Wciąż napływają uchodźcy z objętej wojną Ukrainy. Są to głównie kobiety, dzieci i osoby starsze. W pomoc uciekającym przed rosyjską agresją zaangażowane jest całe polskie społeczeństwo. Organizowany jest transport, posiłku, odzież i noclegi, także w niektórych budynkach szkolnych. Na razie Polacy zdają ten trudny egzamin celująco, pamiętając, że Ukraińcy stanęli do walki z agresorem, który mógłby zagrozić i naszej ojczyźnie.
Slava Ukraini!
Piszemy też o: