Reklama

Dwuletni Marcel został pobity. Nie. Został skatowany. Obrażenia wewnętrzne i zewnętrzne pokazują, że był wielokrotnie bity. Po miesięcznym pobycie w szpitalu, na oddziale intensywnej terapii - zmarł w sobotę 15 marca. Choć lekarze robili co mogli...

Reklama

Tragiczna historia

16 lutego 2015 Marcel trafił nieprzytomny do szpitala. Karetkę wezwał konkubent matki. Mówił ponoć, że dziecko spadło z wersalki. Czytałam też inną wersję: że pobił dziecko, bo się zdenerwował, gdy się okazało, że nie dostał przelewu z opieki społecznej. Czy te tłumaczenia mają jakieś znaczenie?
18 lutego rozmawiałam pierwszy raz z rzecznikiem szpitala w Toruniu, do którego Marcel trafił. Dr Janusz Mielcarek mówił, że obrażenia, które wykryli lekarze, nie były po jednorazowym pobiciu. Ten chłopczyk był w swoim krótkim życiu bity wielokrotnie...

Nie ma zgody na bicie!

Człowiek, który pobił Marcela, nie trzeba napisać jaśniej, człowiek przez którego dziecko zmarło, jest w areszcie. Grozi mu kara 10 lat pozbawienia wolności. W sieci wrze. Matki i ojcowie piszą za co należy go powiesić i co zrobić zwyrodnialcowi. Nie chcę o tym pisać.
Chcę kolejny raz napisać: jak to możliwe, że nikt nie zareagował, kiedy Marcel był bity?! Matka dziecka. Sąsiedzi. Nikt.

Rozmawiałam kilka dni temu z tatą Karolinki, dziewczynki z Torunia, która często jest leczona w szpitalu, do którego trafił Marcel. Tata Karolinki powiedział, że może sąsiedzi się bali donieść na policję? Bo potem mieliby sami problemy.

Tak nie można! Przecież chodzi o życie człowieka. Niewinnego, małego dziecka, którego rodzice nie potrafią zapewnić mu bezpieczeństwa.

Nie mam gotowych rozwiązań, recept. Nie jestem politykiem. Piszę teraz jako mama, obywatel. Nie chcę i nie umiem w takim świecie żyć, gdzie umiera dwuletni maluch skatowany przez kogoś, kto powinien dać mu ciepło, miłość i słodkie kakao... Nie umiem tego wytłumaczyć moim dzieciom! Po prostu z nimi razem płaczę.

I proszę wszystkich - reagujcie na przemoc! Nie bądźcie obojętni. Nigdy.
Wstydzicie się? Nie chcecie się wtrącać w cudze życie? Rozumiem. Ale jednak uważam, że lepiej przesadzić, niż nie zrobić nic.

Pod moim poprzednim tekstem o Marcelu, kiedy jeszcze walczył o życie, kilka osób opisało swoje doświadczenia w tym temacie. Reagowanie nie jest łatwe. A kiedy nawet to się zrobi, często ludzie, którzy powinni pomóc, źle reagują. To nie pomaga. Ale nie poddawajcie się. Dopóki się nie poddajemy, zawsze może być happy end. Jak w historii, którą opisała w komenatrzu Kasia...

Reklama

Polecamy też: Nie bądź ofiarą przemocy w rodzinie

Reklama
Reklama
Reklama