Kiedy Monika zaszła w ciążę, wiedziała, że po porodzie może być ciężko. Była przygotowana na zmęczenie, brak snu, kłopoty z karmieniem piersią. Ale Monika nie spodziewała się, że nie będzie miała sił zwlec się z łóżka… Kiedy synek zaczynał płakać, płakała razem z nim: z bezsilności, rozpaczy – i wyrzutów sumienia. Bo przecież, gdy zostałaś mamą, nie powinnaś być taka nieszczęśliwa

Reklama

Depresja poporodowa może pojawić się nagle

Do ostatniego dnia ciąży Monika czuła się świetnie. Leżenie w łóżku? Nie miała na to czasu: kończyła studia i przygotowywała dom na przyjęcie dziecka. Najbliższe miesiące miała zaplanowane w każdym szczególe. Poród w prywatnej klinice, oczywiście z mężem, po dwóch dniach wyjście do domu i rodzinna sielanka.
– Jasiek urodził się bez żadnych komplikacji: piękny, duży, zdrowy. Moje rany poporodowe goiły się szybko. Położne śmiały się, że jestem jak działo przeciwpancerne: odporna na ból i zmęczenie. Mój synek cały czas był ze mną. Dwa dni po porodzie wypisali nas ze szpitala. Przyjechałam do domu. I dokładnie, gdy przekroczyłam próg, wszystko się zaczęło – opowiada.

”Smutek po porodzie? Jest jak lawina”

– Powinnam być szczęśliwa. Ale nie byłam. Wmawiałam sobie, że to tylko baby blues albo zmęczenie. Ale depresja pogłębiała się z każdym dniem. Najpierw przyszedł lęk o to, że nie poradzę sobie z opieką nad noworodkiem. Potem pojawiły się zawroty głowy i nudności. Wstawałam rano i zaczynałam płakać. Nagle, ja dotąd zawsze silna i aktywna, leżałam jak odwłok, obolała i nieszczęśliwa. Ciągnęły mnie szwy, piersi pękały od nadmiaru mleka, a w głowie chaos i przerażenie – mówi Monika.

Ginekolog przekonywał, że to zwykła poporodowa gra hormonów. I rzeczywiście, kiedy Monika zaczęła kurację hormonalną, smutek na kilka dni zelżał, ale jadłowstręt i mdłości jeszcze się nasiliły.

– Potrafiłam przez dwie i pół godziny jeść jeden tost z dżemem. Każdy kęs rósł mi w ustach. W dodatku nie cierpiałam karmić naturalnie. Wiedziałam, że to ważne, ale czułam się fatalnie podczas przystawiania synka do piersi. Miałam wtedy wrażenie, jakby mi ktoś wbijał w mózg śrubokręt. To było obrzydliwe uczucie: zrozumie je tylko ta kobieta, która przeszła przez to samo.

Zobacz także

Zaburzenia łaknienia, kłopoty ze snem, napady paniki to charakterystyczne cechy depresji poporodowej. Poważnej choroby, która, jeżeli będzie nieleczona, może się pogłębić i stać się koszmarem. Monika przeszła przez jej wszystkie etapy: od smutku i bezsilności, po obsesję o zdrowie synka i myśli samobójcze.

”Depresja jest wtedy, gdy wyobrażasz sobie, że synek spada z 7. piętra…”

– Zaczęłam bać się o życie Jaśka. Kiedy kroiłam chleb w kuchni, wyobrażałam sobie, że ktoś zabija go tym samym nożem. Zamiast okruszków na blacie widziałam kropelki krwi. Gdy wyglądałam przez okno, widziałam jego ciałko lecące w dół. Nie bałam się, że Jaś dostanie kataru albo biegunki. To był strach o jego życie – opowiada Monika.

Wyczerpana, nie wyobrażała sobie, żeby synka z kimś zostawić, choć na godzinę. Marzyła, aby zaszyć się z nim gdzieś z daleka od rodziny i znajomych:
– Przyjeżdżali do nas przyjaciele obejrzeć Jaśka, a ja zamykałam się w łazience i czekałam, aby wszyscy już sobie poszli. Chciałam być sama.

Jednak na tym etapie depresji poporodowej lepiej nie zostawiać mamy samej. Wystarczy chwila, by doszło do tragedii.
– Obsesyjnie myślałam o tym, że nie chce mi się żyć. Patrzyłam na okno i tylko ostatkiem sił powstrzymywałam pokusę. Ale w tym okresie wciąż ktoś był obok mnie. Najpierw mąż wziął urlopu, potem na zwolnienie poszła moja mama – opowiada mama Jaśka.

Jak leczyć depresją poporodową?

W następnych dniach pojawiły się kolejne symptomy fizyczne depresji: arytmia serca, suchość w ustach, sinienie paznokci.
– Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że nerwy mogą dać takie objawy, nie uwierzyłabym! – mówi Monika. I dodaje: – W końcu poszłam do psychiatry. Lekarka przepisała mi lek na depresję. Przerwałam karmienie piersią. Razem z mamą i Jaśkiem wyjechałam na działkę nad Liwiec. Tam wreszcie odbiłam się od dna.

Ale zanim leki zadziałały prawidłowo, najpierw nasiliły się objawy choroby:
– Widziałam, jak moja depresja wykańcza moich najbliższych, ale nie umiałam tego przerwać. Któregoś dnia zobaczyłam mamę płaczącą do telefonu. Ona też już traciła nadzieję na mój powrót do zdrowia. Na szczęście w końcu nadszedł przełom.

Ucieczka z tunelu

– Czułam, jak toczy się we mnie walka. Raz było dobrze, raz źle. Góra–dół, góra–dół, jak zepsuta winda. Na szczęście powoli wszystko zaczęło wracać do normy. Leki zaczęły działać. Strach zaczęła wypierać miłość do dziecka. Polepszenie przychodziło powoli – ale przychodziło.

Od tamtego czasu minęły już 3 lata, ale Monika nadal pamięta to, co przeszła.
– Drugie dziecko? Gdybym miała gwarancję, że depresja się nie pojawi, to na pewno. Ale raczej się nie zdecyduję... To prawda, umiem już wygrać z depresją, lecz nie chcę rozpoczynać tej walki na nowo.

Reklama

Czytaj także: Co to jest depresja poporodowa?

Reklama
Reklama
Reklama