Reklama

Podziwiam dziewczyny, które odważyły się zostać we własnym mieszkaniu, żeby urodzić w sposób najbardziej naturalny z możliwych. Poród w domu wspominają jak rodzinne święto. Mówią o spokoju, jaki im wtedy towarzyszył, o wzruszeniu, gdy pokazywały starszym dzieciom kilkuminutowego braciszka lub siostrzyczkę. I o przyjaźni z położną. Decydując się na takie narodziny, trzeba jednak rozważyć wszystkie argumenty za i przeciw.

Reklama

Zastanówcie się

Powinniście to wielokrotnie, na spokojnie, przegadać. Oboje musicie być na sto, ba – na tysiąc procent pewni tego, że dobrze robicie. Jeśli twoje zdanie na temat porodu domowego różni się od opinii taty dziecka, jedźcie do szpitala. Jest to lepsze rozwiązanie także wtedy, gdy coś ogranicza waszą prywatność, np. wrażliwi na hałas sąsiedzi.

U siebie, czyli bezpieczniej?

W domu rodzice czują się swobodniej, są spokojniejsi i bardziej odprężeni, ponieważ wybrana przez nich położna nie kieruje się standardami czy rutyną. Towarzyszy, bez narzucania określonych zachowań. Dzięki temu kobieta ma szansę wsłuchać się w to, co jej podpowiada intuicja. Jeśli ma ochotę chodzić – chodzi, chce, by mąż wziął ją w ramiona, to się do niego przytula. Może włączyć ulubioną muzykę, zapalić kadzidełko lub świecę. Jeśli jednak jesteś przekonana, że poczucie bezpieczeństwa daje ci szpitalny sprzęt i opieka lekarzy, to wybierz ten wariant.

Poszukiwania położnej

Będziesz miała czas i okazję zaprzyjaźnić się z położną, bo spotkacie się kilka razy (także u was w domu). Pomoże wam przygotować się do tego rodzinnego wydarzenia merytorycznie i psychicznie. Wyjaśni nie tylko, jak przygotować mieszkanie, co kupić (wystarczy folia, do rozłożenia na podłodze, zapas ligniny, podkłady jednorazowe, worki foliowe), ale też ustali, co robić, jeśli okaże się, że trzeba skorzystać z wyjścia awaryjnego. Musi być wyznaczona osoba, która zadzwoni w odpowiedniej chwili do położnej. Samochód powinien stać pod domem, gotowy do wyjazdu. Trzeba wcześniej wybrać szpital i przejechać trasę z domu na porodówkę. Pozostaje jeszcze wynagrodzenie położnej. Musicie być przygotowani na wydatek około dwóch tysięcy złotych (kwota obejmuje dodatkowe wizyty po przyjściu dziecka na świat).

Chwile we dwoje

Wiele mam, które rodziły w domu, opowiada też, że ich dzieci nie płakały. Przyglądały się wszystkim rozumnym wzrokiem, nim zaczęły ssać. Takimi momentami można się długo rokoszować, tym bardziej że nikt nie zabiera od razu dziecka na badania. Położna cierpliwie czeka na urodzenie łożyska, upewnia się, że mama i jej dziecko są bezpieczni. Musi też wypełnić potrzebne dokumenty, m.in. książeczkę zdrowia dziecka. A potem... zabiera się za sprzątanie, by nie zostawić rodziców z „poporodowym” bałaganem. W pierwszej dobie życia dziecko odwiedza jeszcze umówiony wcześniej pediatra. Bywa, że to on szczepi malucha przeciwko gruźlicy i wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (odpłatnie).

Reklama

Pytanie do eksperta: Narodziny w domu – TAK czy NIE?

Każda kobieta ma prawo wyboru, jak i gdzie chce rodzić. Trzeba jednak pamiętać, że w szpitalu za prawidłową opiekę odpowiada w znacznej mierze personel medyczny, w domu zaś odpowiedzialność za bezpieczeństwo dziecka spoczywa tylko na rodzącej i położnej. Czy jesteście na to gotowi? Postęp wiedzy oraz rozwój metod monitorowania matki i płodu doprowadziły do zminimalizowania umieralności okołoporodowej noworodków i matek w domu, ale jednak to zaplecze szpitala daje możliwość natychmiastowego ukończenia porodu (które jest czasem jedynym bezpiecznym rozwiązaniem). Najważniejszą rzeczą w położnictwie jest bezpieczeństwo matki i dziecka, a nie indywidualne wrażenie i atmosfera z nim związana.

Konsultacja merytoryczna

dr n. med. Bożena Kowalska-Raczyńska

Specjalistka ginekologii i położnictwa, pracuje w klinice leczenia niepłodności Bocian
Reklama
Reklama
Reklama