Blog Jureczka: te pierwsze dni
Witajcie, jestem Jurek. Tak mi się do was spieszyło, że przyszedłem na świat dwa miesiące za wcześnie. Skoro już się tak stało, poznajmy się. Oto co działo się na początku...
- Blog Jureczka
Poniedziałek
Podobno "kiedy zobaczy się czarny tunel, nie należy iść w stronę światła". Łatwo powiedzieć, ale co zrobić, kiedy cały twój świat od rana zaciska się wokół ciebie i wpycha w głąb czarnego tunelu? Właśnie w stronę tego światła i głosów? Ale walczę. Bo na przechodzenie przez tunel jest jeszcze za wcześnie! No, po prostu nie jestem na to przygotowany! Tyle, że ja nie mam już siły się opierać... Jeszcze jeden potężny skurcz i... Poddaję się i wypadam prosto w ręce... czarnego lekarza!
Nooo... pięknie. Nie dość, że zjawiam się przed czasem, to prawdopodobnie do tego pomyliłem adres. Chyba jestem bardzo zdenerwowany. Chociaż to dziwne, ale nikt się nie dziwi. Wszyscy raczej się cieszą. Widocznie kolory nie są takie ważne. Bo na przykład, lekarz jest czarny, a ja i taka pani w okularach – fioletowi.
Ludzie w zielonych fartuchach przekazują mnie sobie z rąk do rąk. Mierzą, ważą, wycierają... Się dzieje! Mam 52 cm długości i 2640 g masy ciała. Uspokajam się dopiero, kiedy owijają mnie ciasno w kocyk. Przyznali mi 10 punktów w skali Apgar, czyli jest dobrze. Na chwilę dają mnie do potrzymania fioletowej pani, potem jakiemuś rozradowanemu panu – dla odmiany mocno zaczerwienionemu. A później gdzieś mnie wiozą... Nareszcie mogę się zdrzemnąć.
Czwartek
Budzę się na dużej i oświetlonej sali. Leżę w plastikowej skrzynce, w nosie mam rurkę, inne rurki poprzypinane są do rączek i nóżek. Nie widzę wyraźnie, ale wydaje mi się, że jest nas tu więcej... Co chwila coś gdzieś dzwoni albo ktoś płacze. Zdaje się, że w nocy były ze mną pewne problemy. Jestem taki zmęczony, że mimo hałasu śpię bez problemu. Zresztą, cóż można tu robić innego?
No, może jeszcze jeść. Bo pojawił się głód. Jeść trzeba samemu, z butelki. Obowiązuje system – karmią zawsze po przewijaniu, na szczęście często.
Na razie to, co mi dają, mieści się w smoczku, ale i tak trzeba się nieźle namachać. Dobrze, że potem mogę odpocząć, chociaż co chwila ktoś mnie odwiedza. Najczęściej przychodzi ta pani w okularach. Siedzi i patrzy albo robi mi zdjęcia komórką. Nie jest już fioletowa, tylko taka blada i trochę jakby zielona. Ja też zmieniłem kolor – teraz jestem żółciutki, a właściwie pomarańczowy.
Polecamy: Blog Jureczka - Czas ruszać w świat