


Lale Gaje
Lale Gaje
Są uszyte z mięciutkiej bawełny. Mają sukienki z dzianiny dresowej i dodatki robione na szydełku. Ich buzie są wyszywane ręcznie. Każda z nich jest inna.
Idealne do przytulania: są pełne wdzięku i nie ma w nich grama plastiku!
(Cena: 79 zł)
Uszyła je, podobnie jak pozostałe przedstawione przez nas zabawki, Anna Suchecka, dobrze zorganizowana mama dwójki małych dzieci, która wraz z mężem prowadzi pracownię szkła artystycznego. Oprócz lal, szyje także misie, króliczki i inne zwierzaki, a także ekologiczne termoforki z pestkami wiśni, woreczki do ćwiczeń i zabawy z fasolką, breloczki, grzechotki i wiele innych niepowtarzalnych drobiazgów (np. apaszki i wkładki do wózków).
Jej prace można znaleźć na stronie www.SucheccyArt.pl (zakładka EkoFantasmagorie)
Sprawdź także jak zrobić latawiec

Króliczki
Króliczki do przytulania
Można je nie tylko przytulać, ale i tarmosić. Są przeznaczone dla najmłodszych. Uszyto je z wzorzystych materiałów, a wypełniono antyalergiczną kulką silikonową.
(Cena: 37 zł)

Lale malowane
Lale malowane
Mają twarze malowane nietoksycznymi farbami do tkanin. Włosy są z filcu lub wełny. Detale zostały zrobione na szydełku. Każda z nich jest inna i niepowtarzalna.
(Cena 149 zł)

Zwierzaki
Każde dziecko powinno mieć takiego przyjaciela! Zabawki uszyto z miękich materiałów, niektóre wzbogacono o elementy z grubego filcu. Owieczki i osiołki mają na brzuszkach kieszonki na smoczek albo inne dziecięce skarby.
(Cena: od 39 do 49 zł)

Misie Lovki
Misie Lovki
Trudno ich nie kochać. Są mięciutkie i nieduże - w sam raz dla dziecięcych rączek.
(Cena: 38 zł).

Misie Pestusie
Mają brzuszki wypełnione pestkami wiśni, dzięki czemu lekko grzechoczą. Jeśli położymy misia na chwilę na kaloryferze, pestki się zagrzeją i zabawka będzie emanowac ciepłem.
(Cena: 39 zł).



Choć nosimy dzieci w chustach i kangurujemy, mamy problem z dotykiem – mówi Izabela Chlewińska, która jest twórczynią instalacji performatywnej „MaMoMi” dla dzieci do 2 lat i ich opiekunów w Nowym Teatrze w Warszawie. W rozmowie z nami opowiada, jak dla całej rodziny ważna jest bliskość i zwykłe wygłupy na dywanie. Jako rodzice za mało przytulamy swoje dzieci, za rzadko je dotykamy? Pracujemy dziś ciężko i coraz dłużej, dlatego czas na nawiązywanie fizycznej więzi z dzieckiem bardzo się skurczył. Problem jednak nie dotyczy jedynie relacji z dzieckiem, ale również nas, dorosłych. Można powiedzieć, że rodzinnie mamy za mało czasu na bliskość. A może winien jest nie tylko brak czasu? Gdy patrzę na rodziców w naszej instalacji „MaMoMi”, to mam wrażenie, że dotyk jest im obcy. Nie mają z nim problemu, gdy chcą dziecko przesunąć, postawić czy podnieść. Kłopot pojawia się, gdy chodzi o dotyk bezinteresowny, o bliskość, która płynie z serca, a nie z głowy . Zaczęłam zastanawiać się, dlaczego tak się dzieje. Dzieci przecież są otwarte na bliskość, są skomunikowane ze swoim ciałem w sposób oczywisty, a my, dorośli, nawet wobec siebie i naszych partnerów zachowujemy duży dystans i powściągliwość, jeśli chodzi o kontakt fizyczny. Z czego Pani zdaniem to wynika? W Polsce ciało jest tematem tabu. Być może wstydzimy się, być może nie mamy takich doświadczeń bliskościowych, bo sami byliśmy wychowywani z dystansem . Dzisiejsi rodzice, 30-, 40-latkowie, to pokolenie, które raczej wypłakiwało się w łóżeczkach . Nie noszono nas często, nie przytulano... Martwimy się o rozwój intelektualny swoich dzieci. Często słyszę, jak ogromną wagę rodzice przywiązują do nauki czytania, już gdy dziecko ma dwa latka. Mocno zwracają uwagę, aby od wczesnych lat znało języki. Próbują zabezpieczyć przyszłość maluchów...