Reklama

Nie musi wcale dojść do wielkich dramatów, żeby w człowieku urosło przekonanie, że świat jest przeciwko niemu. Wystarczą powtarzane codziennie zdania, drobne docinki, niby niewinne komentarze. Dzieci łapią je jak gąbka, a potem noszą pod skórą dużo dłużej niż nam się wydaje.

Nie chodzi o to, żebyśmy teraz bali się każdego słowa. Wychowanie to żywa relacja, pełna emocji, potknięć, przeprosin. Chodzi o uważność na komunikaty, które wtłaczają dziecko do roli kogoś słabszego, gorszego, skazanego na porażkę.

Słowa, które podcinają dziecku skrzydła

  1. „Zawsze wszystko psujesz.”
    To zdanie wpycha dziecko do pudełka z napisem „nieudacznik”. Nawet jeśli były to tylko nerwy po rozlanej herbacie, ono usłyszy wyrok na swoją osobę, nie ocenę sytuacji.

  2. „Nic z ciebie nie będzie.”
    Dla dorosłego to czasem skrót myślowy w złości. Dla dziecka – informacja, że nie ma sensu próbować. Po co się starać, skoro wynik jest z góry przesądzony.

  3. „Ty się do tego nie nadajesz.”
    Zamiast pomóc znaleźć sposób, odbieramy odwagę do eksperymentowania. A przecież dzieci uczą się właśnie przez próby i błędy.

  4. „Inni potrafią, tylko ty nie.”
    Porównanie boli bardziej niż zakaz. Nawet jeśli mówimy to „motywacyjnie”, dziecko dostaje przekaz: jest gorsze od reszty świata.

  5. „Co z tobą jest nie tak.”
    To pytanie nie otwiera rozmowy, tylko zawstydza. Pod spodem siedzi sugestia, że problemem jest ono, nie sytuacja.

  6. „Przestań się mazgaić.”
    W ten sposób uczymy, że emocje są niewygodne i trzeba je chować. A potem dorosły człowiek nie umie powiedzieć, że jest mu smutno lub trudno, więc dusi to w sobie.

  7. „Nie przesadzaj, to nic takiego.”
    Dla nas „drobiazg”, dla dziecka ważna sprawa. Unieważnianie emocji podcina zaufanie do własnych odczuć: „Skoro mama mówi, że nic się nie stało, to może ja przesadzam w każdej sytuacji”.

  8. „Taki już jesteś.”
    Brzmi łagodnie, ale jest jak stempel. Zamykamy dziecko w stałej roli: nieśmiałego, bałaganiarza, marudy.

  9. „Nie rób wstydu.”
    Wstyd to jeden z najsilniejszych hamulców rozwoju. Dziecko zaczyna żyć pod ocenę innych i boi się być sobą.

  10. „Jak nie zrobisz, to zobaczysz.”
    Groźba wisi w powietrzu jak ciężka chmura. Zamiast uczyć odpowiedzialności, uczymy lęku przed karą.

Wiem, że czasem te zdania same wylatują z ust. Też mi się zdarzyło je powiedzieć, a potem gryźć w język z poczucia winy. Tylko że wychowanie nie jest o byciu idealnym. Jest o zauważaniu, naprawianiu i uczeniu się nowych sposobów mówienia.

Jak mówić, żeby dziecko czuło się bezpieczne i sprawcze?

Zamiast wielkich deklaracji warto sięgać po proste zamienniki. One nie brzmią jak psychologiczny wykład, a działają jak miękka poduszka po potknięciu.

  • Zamiast „Zawsze wszystko psujesz”, powiedzcie: „Tym razem coś nie wyszło, spróbujmy inaczej.”
  • Zamiast „Nie przesadzaj”, powiedzcie: „Widzę, że to dla ciebie ważne, opowiedz mi.”
  • Zamiast „Inni potrafią”, powiedzcie: „Każdy uczy się w swoim tempie.”
  • Zamiast „Nie rób wstydu”, powiedzcie: „Rozumiem, że się denerwujesz, jestem przy tobie.”

To są małe zmiany w języku, ale w głowie dziecka robią ogromną różnicę. Ono słyszy wtedy, że ma prawo próbować, popełniać błędy, czuć i szukać wsparcia. A to jest fundament odporności psychicznej.

smutne dziecko
Najgorsze, co możemy zrobić, to udawać, że nic się nie stało, fot. AdobeStock/lexashka

Co robić, gdy te słowa już padły?

Najgorsze, co możemy zrobić, to udawać, że nic się nie stało. Dzieci świetnie wyczuwają napięcie. Jeśli chcemy je uczyć odpowiedzialności, pokażmy ją w praktyce.

Gdy wyrwie wam się coś raniącego, wróćcie do tego po chwili. Powiedzcie spokojnie: „Poniosły mnie nerwy. Nie miałam racji. Przepraszam. Chodziło mi o to, że…”. Tyle. Bez usprawiedliwień, bez długich wykładów. To nie osłabia autorytetu, tylko go wzmacnia. Dziecko widzi, że relacje da się naprawiać, a emocje da się nazywać.

I jeszcze jedno: jeśli macie w sobie echo tych zdań z własnego dzieciństwa, to nie znaczy, że musicie je powtarzać. Wiem, jak trudno zmienić język, który mamy wdrukowany od lat. Ale da się. Wystarczy zatrzymać się na sekundę przed wypowiedzeniem ich z automatu i zapytać samą siebie: „Co moje dziecko usłyszy o sobie po tym zdaniu?”. Ta jedna sekunda potrafi odmienić rozmowę.

Zobacz też: Ten nawyk rodzica podcina skrzydła bardziej niż docinki kolegów. Robimy to nieświadomie

Reklama
Reklama
Reklama