Złość, jej napady, są normalnym zjawiskiem u małych dzieci. Mówiąc „nie”, próbując postawić na swoim, uczą się niezależności i poznają reguły rządzące światem. A że krzyczą przy tym, jakby je ktoś obdzierał ze skóry? Robią to, bo nie potrafią jeszcze przekazać słowami kłębiących się w nich emocji. Co robić, gdy dziecko rozpoczyna swój występ? Jakich błędów się wystrzegać?
Awantura w sklepie
Malec płacze, tupie, kładzie się na podłodze, a w dodatku krzyczy jak opętany. Krótko mówiąc, wyłazi ze skóry, by zmusić cię do kupienia tego, co sobie upatrzył.
• Ulegasz dla świętego spokoju. Dziecko prawdopodobnie natychmiast się uspokaja. Jest szczęśliwe, bo dostało to, czego chciało. Ty oddychasz z ulgą, jednak nie jesteś zadowolona – dobrze wiesz, że w ten sposób sama na siebie zastawiłaś sidła. Bo malec wyciągnie wnioski. Skoro tak łatwo udało mu się osiągnąć cel, będzie próbował tej sztuczki jeszcze wiele razy. I to przy każdej nadarzającej się okazji.
• Krzyczysz, dajesz klapsa. Malec wrzeszczy coraz głośniej, ty jesteś coraz bardziej wściekła, a tłum wokół gęstnieje z minuty na minutę – w końcu darmowy spektakl to nie lada gratka. Purpurowa ze wstydu wynosisz wierzgające dziecko ze sklepu. To nie wszystko. Traktowany w ten sposób maluch nie uczy się sam kontrolować, a więc sytuacje tego rodzaju powtarzają się coraz częściej. Co gorsza, bierze z ciebie przykład i stosuje przemoc wobec słabszych od siebie, np. w piaskownicy.
• Spokojnie czekasz, aż atak furii minie. Uważasz jedynie, by malec nie zrobił sobie albo komuś krzywdy. Jeśli nie ma innego wyjścia, bierzesz smyka na ręce i wynosisz w bezpieczne miejsce. Gdy emocje opadną, tłumaczysz, co można, a czego nie wolno robić w sklepie. Możesz także bawić się z nim w zakupy, a przed wyjściem umówić się, na co może liczyć (np. udane zakupy = oglądanie rybek w sklepie). Jak to działa? No cóż, łatwo nie jest, zwłaszcza jeśli wokół masz „doradców” („Ja bym takiemu skórę przetrzepał”). Jednak to najlepsze rozwiązanie. Z czasem dziecko dochodzi do wniosku, że krzykiem nie da się niczego zdziałać, a w dodatku można stracić (awantura = nici z rybek).
Nie! Nie!! Nieeee!!!
Maluch nie chce pić mleka z różowego kubka, odmawia założenia żółtej koszulki, dostaje histerii na widok spodni w kratkę, upiera się, by w ciepły dzień wyjść w zimowej kurtce z kapturem.
• Zgadzasz się na to, czego żąda. Wyciągasz z kosza na brudy sztruksy, przeszukujesz dom w poszukiwaniu dżinsów (bo zmienił zdanie), zgadzasz się na kurtkę… Efekt? Dziecko gubi się w chaosie, który samo stworzyło. Jest rozdrażnione, traci poczucie bezpieczeństwa. Tobie coraz trudniej zapanować nad sytuacją (i nerwami).
• Zmuszasz malca, by zrobił to, co każesz. W efekcie dziecko ma poczucie, że kompletnie nie liczysz się z jego zdaniem. Rozpoczyna walkę o władzę: robi ci na złość, naśladuje twoje zachowanie – staje się apodyktyczne wobec innych. Może być również tak, że czując twoją ogromną przewagę, staje się bierne i przestaje mu na czymkolwiek zależeć.
• Dajesz dziecku wybór. Pytasz: „Który kubeczek wolisz – żółty czy ten z żyrafą?”. Malec skupia się na podejmowaniu decyzji, a że jest jeszcze mały, często zapomina o opcji „nie chcę żadnego”. Czuje się traktowany poważnie – pozwolono mu podjąć samodzielną decyzję. Nie zadziałało? Od czego masz poczucie humoru! Gdy zaczniesz zakładać jego but na własną stopę (albo ucho), dziecko prawdopodobnie wybuchnie śmiechem albo zechce ci pomóc (bo wie, gdzie bucik powinien się znaleźć). Sprawdzają się też zabawne rodzinne rytuały. Maluch chętniej pójdzie do łazienki umyć zęby, jeśli po drodze będziecie tupać jak stado hipopotamów. Pamiętaj jednak, że nie ma cudownego sposobu na „nie” dwulatka. To jego specjalność!
Wychowanie
17 sierpnia 2010
Może się zdarzyć w sklepie, w domu, u znajomych. Objawia się krzykiem, płaczem, kopaniem... Co wtedy robić? Krzyczeć? Zignorować? Wszystko zależy od sytuacji.
Polecamy
Porady