
Zabawa bez zabawek ma mnóstwo zalet. Uczy, że przyjemność nie musi kosztować. Pomaga radzić sobie w sytuacji, gdy pod ręką nie ma lalek, klocków czy misiów. A także wówczas, gdy zabawki są, ale dziecko na ich widok ziewa z nudów.
I jeszcze jedna ważna sprawa: zabawa bez zabawek rozwija wyobraźnię. Każde dziecko wie, że można wygrać wyścig Formuły 1, mając do dyspozycji jedynie tekturowy talerzyk-kierownicę, albo i bez niego – pędząc po pokoju i robiąc głośno „brrrrrym”. Szczegóły (koła, tor wyścigowy itd.) można sobie „dośpiewać” – maluchy nie mają z tym najmniejszych problemów. Skupiają się na tym, co najważniejsze: samochód to pęd albo możliwość kręcenia kierownicą, dom to ściany i/albo sufit, łódź to bujanie albo wiosłowanie. Warto dbać, aby nadmiar „gotowców” nie ograniczał dziecięcej wyobraźni.
Przeczytaj także: Wyobraźnia też jest ważna!
Zabawa bez zabawek w domu
Do zabawy może służyć niemal wszystko: nogawki rajstopek założonych na głowę świetnie udają uszy króliczka, a bucik łódkę dla maskotki albo jej łóżeczko. Co jeszcze się przydaje?
- Skarpetki. Naciągnięte na dłoń szybko zmieniają się w stworzonka kłapiące paszczą (kciuk umieszczamy w miejscu na piętę, pozostałą część dłoni tam, gdzie powinny być palce), a zwinięte w ciasną kulkę – w piłeczkę.
- Plastikowe okładki na płyty DVD. Można je otwierać i zamykać, chować w środku płaskie rzeczy, np. listki, układać jedne na drugich, zrzucać ze stołu, wykorzystać do budowy.
- Książki w twardych oprawach. Łatwo zrobisz z nich pochylnie, po których zjeżdżają autka, ślizgawki dla pluszaków, a także domki (otwartą książkę ustawiamy na krawędziach okładek, grzbietem do góry) albo nawet całe wielopiętrowe konstrukcje (z książek powstaną sufity, a ściany np. z klocków albo z pudełek na kasety itd.), które maluch będzie z upodobaniem burzył.
- Plastikowa miska. Może być statkiem, wyścigówką, basenem dla lalek, a nawet (po wrzuceniu do środka piłeczek lub małych zabawek) bębnem do losowania. Po odwróceniu do góry dnem – kryjówką, krzesełkiem, minisceną albo bezludną wyspą z pluszakiem-rozbitkiem.
- Kartonowe pudło. Z dużego, płytkiego pudła można zrobić karetę albo wygodny kabriolet: siedzenia powstaną z kilku ustawionych w stos książek, a koła i światła możecie domalować, przykleić (świetne w tej roli są tekturowe talerzyki) albo po prostu sobie wyobrazić. Dwa pudełka obok siebie to niemal gotowy pociąg, a ogromny karton np. po telewizorze może przeobrazić się w dom, stajnię lub zamczysko. Z nieco mniejszego zrobicie skrzynkę na listy, telewizor, walizkę, albo głowę robota, a z zupełnie małych, np. po kosmetykach, można budować, co się chce, sklejać je ze sobą, malować, oklejać.
- Prześcieradło (albo np. obrus lub plażowe pareo - cienki materiał, który łatwo wiązać). Szybko powstanie z niego domek między krzesłami, hamak lub huśtawka dla misia, a także wspaniale udrapowana szata, skrzydła Batmana, czarodziejski dywan, czapka-niewidka albo „ubranie” ducha.
- Jaśki. Można urządzić z nich tor przeszkód (przyda się też zrolowana kołderka, wałki pod głowę, pufy), który dziecko ma pokonać na czworakach. Łatwo zbudować z maluchem chwiejną wieżę albo urządzić tymczasowe łóżeczko w dużym pokoju. Poduszka zastąpi krzesełko, stolik, pojazd czy zwierzątko, które przytula się do dziecka albo obwąchuje je noskiem-narożnikiem. Ze starszym szkrabem można urządzić pełną śmiechu poduszkową wojnę.
- Kuchenne akcesoria. Przyda się niemal wszystko: garnki z pokrywkami, drewniane łyżki, sitka, plastikowe kubeczki, talerzyki i miseczki, kartonowe pudełka-tuby po herbatkach dla dzieci, zakrętki od słoików, puszki po mleku w proszku (bez ostrych krawędzi), plastikowe butelki po napojach... Można nimi hałasować, wkładać coś do nich, a potem wyciągać, gotować zupę dla lalek.