„Ona chce się tylko pobawić, zaraz odda”. Czy dzieci muszą się dzielić zabawkami?
Na placach zabaw i w przedszkolach słyszymy to niemal codziennie – „podziel się”, „oddaj, bo ona też chce”, „masz się pobawić razem”. Wielu dorosłych uważa, że dzielenie się zabawkami jest obowiązkiem każdego dziecka. Ale pewna sytuacja, której byłam świadkiem, sprawiła, że zaczęłam się zastanawiać, komu właściwie ma to służyć: dzieciom czy nam, dorosłym.

Byłam z córką na placu zabaw, zwykłe popołudnie, gwar, biegające dzieci, chociaż pogoda nas nie rozpieszcza ostatnio, bo zimno. Hania bawiła się swoim wózkiem dla lalek, który ostatnio wszędzie ze sobą nosi. W pewnym momencie podeszła do niej dziewczynka, może czteroletnia, i bez słowa próbowała wyrwać jej zabawkę z rąk.
Zanim zdążyłam zareagować, podbiegła mama tej dziewczynki.
– Ona chce się tylko pobawić, zaraz odda – powiedziała tonem, jakby to było oczywiste, że moja córka powinna jej ten wózek oddać.
Patrzyłam na nią zdezorientowana. A potem na Hanię, która ściskała zabawkę, wyraźnie przestraszona i niepewna. Jej mina mówiła wszystko: „Mamo, czy ja muszę?”.
Dlaczego to właśnie nasze dzieci mają ustąpić?
To zdanie – „zaraz odda” – jest jednym z najbardziej manipulacyjnych tekstów, jakie słyszę na placach zabaw. Dzieci nie muszą oddawać swoich rzeczy tylko dlatego, że inne dziecko na nie spojrzało. W dorosłym świecie to nie funkcjonuje. Gdyby obca osoba podeszła do nas na przystanku i poprosiła o telefon, bo „zaraz odda”, to nikt rozsądny by się na to nie zgodził. Dlaczego więc wymagamy tego od małych dzieci?
Czy naprawdę chodzi nam o naukę dzielenia się, czy raczej o to, żeby uniknąć płaczu obcego dziecka? Żeby było „spokojniej”? Żeby nie wyglądało na to, że nasze dziecko jest egoistą?
Dzielenie się to wybór, a nie przymus
Problem w tym, że wpychając dzieci w obowiązek dzielenia się, uczymy je raczej uległości niż empatii. Uczymy, że czyjeś potrzeby są ważniejsze od ich własnych. Że muszą oddać swoją rzecz, żeby dorośli byli zadowoleni. Że nie mają prawa powiedzieć „nie”.
A przecież prawdziwa umiejętność dzielenia się rodzi się z poczucia bezpieczeństwa – z tego, że dziecko samo zdecyduje, że chce dać coś komuś na chwilę. Że rozumie sytuację, a nie jest zmuszane do „bycia miłym”.
Na placu zabaw to rodzice częściej mają problem niż dzieci. To my czujemy presję: żeby wypaść dobrze, żeby nie było awantury, żeby zadowolić innych. Dzieci działają bardziej intuicyjnie – wiedzą, czego chcą i kiedy są na to gotowe.
Uczmy empatii, a nie zaspokajania cudzych potrzeb
Kiedy dziewczynka stała przed Hanią i czekała na wózek, a jej mama patrzyła na mnie wyczekująco, ukucnęłam przy córce.
– Haniu, jeśli chcesz, możesz się pobawić razem albo pożyczyć wózek. Jeśli nie chcesz, też możesz powiedzieć „nie”.
Spojrzała na mnie z ulgą. Wybrała „nie”.
I wiecie co? To też jest lekcja. Dla niej – o granicach. Dla tamtej dziewczynki – o tym, że świat nie zawsze oddaje nam wszystko, czego chcemy. Dla dorosłych – o tym, że dzieci nie są narzędziami do spełniania społecznych oczekiwań.
Zobacz także: Dobrzy rodzice mają jeden, prosty nawyk. Tak wychowują silne psychicznie dzieci