Szczęśliwe czy genialne
Dzieciństwo powinno być beztroskie czy wypełnione pracą i nauką? Każdy z nas woli zabawę i luz, prawda? Dlaczego więc zabieramy dzieciom „nicnierobienie”, zapisujemy je na dziesiątki zajęć? Jak dbać o rozwój dziecka i mu nie zaszkodzić? Obowiązkowa lektura dla wszystkich rodziców.
- Ola Woźniacka/"Mamo, to ja"
Wszystko było jasne. Amadeusz zostanie muzykiem. No bo powiedzcie, kim innym mógłby być z takim imieniem? O przyszłości Amadeusza jego mama zdecydowała półtora roku temu – kiedy on sam miał jeszcze wielkość ziarenka fasoli i nie było nawet wiadomo, czy na pewno będzie chłopcem. Już wtedy jego mama przykładała sobie do brzucha słuchawki, by mógł obcować z Bachem i Mozartem. Dziś Amadeusz ma rok i od kilku
miesięcy chodzi z mamą na zajęcia muzyczne dla niemowląt. Nie słucha zwykłych kołysanek, ale płyt z muzyką klasyczną. To nie wyjątek. Takich dzieci jak Amadeusz jest wiele. Jedne mają być wielkimi artystami, inne zdolnymi menedżerami. Aby im to ułatwić, odpowiednią naukę rodzice zaczynają już od kołyski. Dlatego coraz większym powodzeniem cieszą się lekcje języka angielskiego metodą Helen Doron, w których mogą brać udział nawet roczne dzieci, nauka globalnego czytania dla kilku i kilkunastomiesięcznych maluchów, pływanie, zajęcia plastyczne, taneczne.
– Dzisiejsi rodzice to pokolenie nauczone przez wczesny kapitalizm, że we wszystkim musi być świetne, by nie wypaść z obiegu. Tak postępuje się w szkole, w pracy, tak samo podchodzi się do rodzicielstwa i tego uczy się własne dzieci – komentuje Lucyna Wieczorek, psycholog z Ośrodka Rozwoju Osobistego Kobiet „Dojrzewalnia Róż”. Dlatego wydaje się, że nie wystarczy być po prostu dobrą matką, należy też być dziecięcym psychologiem, pedagogiem, dietetykiem i znać się na sztuce, by dbać o rozwój duchowy dziecka. Skutek? Niektóre dwulatki mają plan dnia wypełniony jak zajęci biznesmeni.
Dziecko jak przedmiot
Marysia ma dwa i pół roku. Raz w tygodniu jeździ z nianią na basen, ma lekcje angielskiego, chodzi też na zajęcia taneczno-muzyczne i plastyczne. Za pół roku pójdzie do przedszkola. Prywatnego. – Zależy mi, żeby czas spędzony w przedszkolu to nie była tylko zabawa – mówi Ewa, jej mama. – Dlatego ważne było dla mnie, jakie zajęcia dodatkowe zapewnia, czy uczy języka angielskiego. To, które wybrałam, wymaga zapisów dzieci z dwuletnim wyprzedzeniem, bo jest tak wielu chętnych.
– Takie podejście do wychowania niesie za sobą ryzyko uprzedmiotowienia dziecka – komentuje psycholog i pedagog prof. Anna Brzezińska. – Może stać się tak, że w tym pędzie do doskonalenia swoich dzieci przestaniemy się liczyć z tym, czy one chcą tego samego, czego my dla nich chcemy. Przestaniemy zwracać uwagę na ich potrzeby, ambicje, talenty, słabości. Tymczasem repertuar tego, co rzekomo dla malucha dobre, nigdy nie był tak urozmaicony. Poradniki, nowe teorie – rodzice biorą ze wszystkiego po trochu i próbują przygotować potomstwo do życia we współczesnym świecie. Wiedzą, że ich maluchy kiedyś będą musiały być wszechstronne.
– Tak nie da się wychowywać dzieci – denerwuje się psychoterapeuta Maria Moneta-Malewska. – To żywe istoty, których nie da się hodować według z góry ustalonego planu.
Przyjdzie na to czas
Co jednak nie znaczy, że mamy niczego dzieciom nie proponować, nie pokazywać. Tylko musimy to robić zgodnie z ich predyspozycjami, talentami, odpowiednio do wieku. Najczęstszą pułapką jest narzucanie maluchom własnych niespełnionych ambicji. Gra na skrzypcach, malowanie, karate – cokolwiek to jest, a nie wynika z wewnętrznej motywacji malca, prędzej czy później zostanie przez niego odrzucone. Bo narzucone zadania stają się czymś, od czego należy uciec. Wychodzę na lekcje pianina, bo mama mi każe, ale idę do kolegi. Zamiast na karate idę do kina. Znasz to na pewno...
Nie bez znaczenia jest także czas, w którym zaczniemy rozwijać talenty naszych dzieci. A uwalniają się one w rytmie zegara biologicznego. Dlatego nie należy rozpaczać, że pięciolatek nie wykazuje żadnego specjalnego talentu. Dajmy mu czas. To ważne także dlatego, że zbyt wczesne uczenie rozmaitych umiejętności może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Są np. ambitni rodzice, którzy próbują nauczyć czytać czteroletnie dziecko. Rozpiera ich duma, że pociecha tak wcześnie składa litery. Tymczasem, jak pokazują badania, maluszki, które zaczęły czytać tak wcześnie, rzadko stają się czytelnikami na całe życie. Bo w ich wieku czytanie jest zbyt dużym wysiłkiem. Dziecko (na początku) więcej rozumie, kiedy słucha czytanej książki, niż kiedy samo czyta.
[CMS_PAGE_BREAK]
Nie zabijaj ciekawości
Zbyt wczesne uczenie maluchów umiejętności, do których jeszcze nie dorosły, łatwo może je zniechęcić. Sprawimy, że dziecko będzie się uczyć niechętnie. A uczenie się to najbardziej naturalny popęd człowieka. To, że dla wielu smyków staje się koszmarem, wynika często z błędów dorosłych, a nie ze złej woli dziecka. Wszystkie przedszkolaki, które idą do pierwszej klasy, chcą być najlepszymi uczniami.
– Są dwa okresy, w których obserwuje się wybuch rodzicielskich ambicji – komentuje prof. Anna Brzezińska. – Jeden to przedszkole, drugi – przełom gimnazjum i liceum. – Wtedy rodzice pragną, by dziecko chodziło na wiele dodatkowych zajęć, rozwijało się. Tymczasem istnieje coś takiego jak prawo wieku. Prawem wieku przedszkolnego jest w miarę nieskrępowana zabawa. Nie oznacza to, że trawi się czas na byle czym. Dobra zabawa to kapitalna droga do rozwoju, do zdobywania różnych umiejętności. Zamiast układać sztywny program, sprawmy, by dziecko przeżyło dzień bogaty we wrażenia, emocje. Wtedy rozwija i ćwiczy ciekawość świata, odporność emocjonalną, wnikliwość. Na tym etapie rozwoju to ważniejsze niż słówka z angielskiego.
Pułapki ambicji
Pamiętajmy, że nawet przy naszym największym zaangażowaniu nie z każdego da się zrobić Mozarta. – Kiedyś myślałam, że wszystko można osiągnąć przez wychowanie. Każde dziecko da się wszystkiego nauczyć – mówi pedagog prof. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska, autorka programów nauczania matematyki dla przedszkolaków. – Ale im dłużej żyję, tym bardziej przekonuję się, że nie z każdego materiału da się zrobić coś świetnego. Nie wiem jednak, czy sukces zawsze musi mieć postać materialną. Czy nie najważniejsze jest po prostu szczęśliwe życie? A może to właśnie zdolność do miłości jest najważniejsza? Myślimy, że to wysokie IQ, sukcesy zawodowe zapewnią dziecku szczęście. Jestem przekonana, że maluchy będą szczęśliwymi dorosłymi pod jednym warunkiem – trzeba dbać, by ich umysły były piękne, co nie oznacza, że przepełnione książkową wiedzą.
Chcę mieć geniusza
Tymczasem rodzice wciąż marzą o geniuszach, np. takich na miarę córek László Polgára. To zwolennik twierdzenia, że „geniuszy się tworzy, nie rodzi”. W książce „Wychować geniusza!” opisał swój pomysł na wychowanie dzieci oraz wyznał, że poszukuje żony, która pomoże mu w spełnieniu tych zamierzeń. Potem ożenił się i został ojcem trzech córek. Ich edukacją zajmowali się rodzice, zapewniając im jak najwięcej czasu na szachowe treningi. Efekt? Jedna córka otrzymała w 1996 roku tytuł szachowej mistrzyni świata, kolejne były w pierwszej światowej dziesiątce. Polgár spełnił swoje ambicje. Ale czy takie same ambicje miały jego córki?
A jednak ważna jest pasja!
Ideałem jest, gdy człowiek robi coś, choć nie odnosi z tego żadnych korzyści w tradycyjnym rozumieniu tego słowa. Gdy przyczyną jego działalności jest prawdziwa, czysta przyjemność. Wtedy godziny mijają zupełnie niepostrzeżenie, uwaga jest całkowicie pochłonięta wykonywaną czynnością. To działanie niezależne od nagród z zewnątrz. Jeśli uda wam się ten ideał zrealizować, to wasze dzieci będą naprawdę szczęśliwe. Do tego jednak, bardziej od przepełnionego grafiku zajęć, potrzebna jest prawdziwa pasja i zaangażowanie w wychowywanie. Coraz więcej rodziców stać na dodatkowe lekcje. Ale czy stać ich także na to drugie? Znajdziesz czas, by o tym pomyśleć? Już wygrałaś!
[CMS_PAGE_BREAK]
Jak wychować dziecko na szczęśliwego człowieka?
By mieć udane życie i odnieść sukcesy, bardziej od książkowej i szkolnej wiedzy liczą się umiejętności społeczne. Czego nauczyć małego człowieka, by był szczęśliwy i wyrósł na zadowolonego z życia dorosłego?
1) Naucz uświadamiania i nazywania swoich emocji. Dzięki temu dziecko będzie umiało je kontrolować i panować nad nimi. Pamiętaj o tym, że emocjonalne reagowanie na trudności często jest mało skuteczne. Dlatego chwal swojego malca za próby opanowywania się, podkreślaj osiągane przez niego sukcesy i umożliwiaj poprawę w zadaniach, w których ponosił on porażki.
2) Pokaż maluchowi, jak emocje wpływają na sytuację. Wykształć u swojego dziecka właściwą orientację we własnych przeżyciach. Jak? Pokazuj mu zależności między sposobem wykonywania działań a ich rezultatami, np. pomiędzy zdenerwowaniem a pogorszeniem wyniku sprawdzianu.
3) Hartuj dziecko emocjonalnie. Wyrabiaj w nim odporność na trudne sytuacje.
4) Podpowiedz, jak pokonywać wewnętrzne opory przed przykrymi czynnościami. Nawet jednorazowe przełamanie oporu – najlepiej uwieńczone sukcesem – często likwiduje go całkowicie.
5) Naucz kilkulatka koncentracji w sytuacjach trudnych. Umożliwia to odwrócenie uwagi od własnych przeżyć i oczywiście pełne skupienie się na zadaniu.
6) Kształtuj w dziecku wytrwałość i konsekwencję.
7) Śmiej się ze smykiem. Poczucie humoru to świetny sposób na zyskiwanie dystansu do siebie i problemów.
Nie ufaj testom
Wielu rodziców chlubi się, że ich dzieci osiągają wysoki poziom w testach na inteligencję. Tymczasem wysoki poziom IQ nie gwarantuje wcale umiejętności twórczego myślenia, choć oczywiście pewne minimum wiedzy jest do tego konieczne. Badania psychologów potwierdzają, że najwięcej w rozwój różnych dziedzin wiedzy włożyli ludzie wykształceni, ale nie „przeuczeni”.
– Gdy ktoś ma dużą wiedzę, zamiast wymyślać nowe rozwiązania, szuka gotowych odpowiedzi. Nadmiar wiedzy działa antytwórczo – uważa psycholog Dean Keith Simonton, jeden z najbardziej znanych badaczy fenomenu ludzkiej kreatywności.
Psychologowie zaobserwowali, że najbardziej twórcze są osoby ekstrawertyczne, o silnej wewnętrznej motywacji do działania, pewne siebie. Hamulcem wszelkiej twórczości jest poleganie na opinii innych, zastanawianie się, jak zostanie odebrane to, co właśnie wymyśliłem, duża wewnętrzna samokontrola. Oprócz wiedzy ważne są emocje. Dlatego wiele bardzo zdolnych dzieci nie odnosi sukcesów w szkole, gdyż, nie radząc sobie z emocjami w sytuacjach trudnych, nie może wykorzystać swojego potencjału intelektualnego. Dzieci o niskiej odporności emocjonalnej wskutek powtarzających się niepowodzeń stają się bezradne. Padają przy tym często ofiarami samospełniającej się przepowiedni, gdyż negatywne nastawienie rodzi nierzadko negatywne skutki. Dlatego od najmłodszych lat trzeba budować w dzieciach odwagę i poczucie własnej wartości.